Koniec procesu byłej posłanki PO. "Beata Sawicka powinna zostać ukarana"

Koniec procesu byłej posłanki PO. "Beata Sawicka powinna zostać ukarana"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Beacie Sawickiej grozi 10 lat więzienia (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Była posłanka PO Beata Sawicka i burmistrz Helu Mirosław Wądołowski przyjęli od przedstawiających się jako biznesmeni przedmioty o wysokiej wartości i już z tego tytułu powinni ponieść karę - uznał prokurator w mowie końcowej w procesie Sawickiej i Wądołowskiego.
Prok. Tomasz Maćkowiak rozpoczął wygłaszanie mowy końcowej w sprawie byłej posłanki. Po nim głos zabiorą obrońcy Sawickiej i Wądołowskiego oraz sami oskarżeni. Następnie sąd uda się na naradę, po której ogłosi wyrok. Obojgu oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.

"Korupcja grozi demokracji - trzeba za nią karać"

- Korupcja narusza demokrację, godzi w stabilność rozwoju społeczeństwa, obok przestępczości zorganizowanej to największe zagrożenie dla instytucji państwowych - oświadczył na wstępie oskarżyciel. Według niego prowokację policyjną wobec Sawickiej i Wądołowskiego zastosowano prawidłowo, w zgodzie z prawem polskim, międzynarodowym oraz  zgodnie z orzecznictwem trybunałów międzynarodowych. - I Sawicka, i  Wądołowski przyznali, że przyjęli przedmioty o obiektywnie wysokiej wartości - od biznesmenów - jako posłanka na Sejm i jako burmistrz. Choćby z tego powodu ich zachowanie powinno podlegać karze - uznał.

Policyjna prowokacja, czy nielegalne kuszenie?

CBA zatrzymało Sawicką, ówczesną posłankę PO, w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z  przedstawionych przez niego podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia. Sprawa wywołała wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej. Ona sama prosiła przez łzy szefa CBA, by  jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta Biura - uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, podejmując wobec niej inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński zdecydowanie temu zaprzeczał.

Akt oskarżenia w sprawie byłej posłanki poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Sawicka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz  płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i  powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżono Wądołowskiego. W toku procesu Sawicka zeznała, że agent "Tomasz Piotrowski" (ma w procesie nadal status tzw. świadka incognito, choć wiadomo, że chodzi o emerytowanego oficera CBA, obecnie posła PiS Tomasza Kaczmarka) prowokował ją do  zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak zbliżył się on do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte sznurami pereł. Z zawiadomienia Sawickiej lubelska prokuratura badała, czy  funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u  obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". Postępowanie umorzono w 2010 r., uznając, że funkcjonariusze działali w ramach prawa.

PAP, arb