- W związku z konsekwentnym brakiem lokalizacji "Polskiej Miedzi' podjęliśmy różne działania mające na celu uzyskanie jakiejkolwiek informacji dotyczącej kapitana. Zwróciliśmy się m.in. do największych agencji morskich oraz firm mających kontakty z armatorami i statkami na Atlantyku. Otrzymujemy wiele potwierdzeń świadczących o zaangażowaniu w akcję poszukiwania jachtu" - poinformował menedżer Cichockiego i szef Around The World Delphia Project Krzysztof Mikunda.
"Umieszczony na jachcie alarm milczy"
Dodał, że wiadomość została rozpowszechniona wśród osób, które mają łączność z krótkofalowcami na jachtach. - Mamy zapewnienia, że jak ktoś zobaczy polski jacht, to da nam znać. Otrzymaliśmy wiele telefonów od żeglarzy. Każdy stara się coś podpowiedzieć, doradzić - zaznaczył.
Mikunda podkreślił, że wszystkie osoby zaangażowane w rejs 53-letniego olsztynianina są przekonane, że nic złego mu się nie przytrafiło, a jedynie nie można odczytać lokalizacji "Polskiej Miedzi". - Obligującym nas do optymizmu pozostaje fakt, że umieszczona na jachcie tzw. radiopława alarmowa milczy. Jest to wodoszczelne pływające urządzenie radionadawcze uruchamiane ręcznie bądź automatycznie lub półautomatycznie w chwili, gdy znajdzie się w wodzie - powiedział menedżer Cichockiego.
Jacht nie nadaje sygnału od połowy marca
Od połowy marca satelity nie odczytują sygnału AIS (Automatic Identification System), który powinien być nadawany z pokładu jachtu. Ostatnia zarejestrowana pozycja pochodzi z 13 marca. - Zastanawiamy się, czy uszkodzeniu nie uległ nadajnik, albo też agregat. Jak nie ma prądu, to nie działa nic, co związane jest z elektroniką. Gdyby tak było, to kapitanowi pozostaje klasyczne żeglowanie - kompas i mapa. Głowimy się też, dlaczego Tomek, będąc na Atlantyku wśród innych jednostek, nie skorzystał do tej pory z UKF-ki, jak to już miało miejsce. Być może ma on przekonanie, że AIS działa i widzimy jego pozycję - wspomniał Mikunda.
Dotychczas udało się dwukrotnie odebrać od olsztyńskiego żeglarza wiadomości przez pośredników, od będących w pobliżu statków. Natomiast od 21 listopada, kiedy utracony został kontakt telefoniczny, pozycja jachtu, szybkość i kurs była śledzona za pomocą niskoorbitalnych satelitów, które odbierały sygnał AIS.
Cichocki z końcem grudnia znajdował się w pobliżu Tasmanii, a z początkiem lutego minął przylądek Horn. Biorąc pod uwagę obrany 13 marca kurs, jaki został tego dnia zarejestrowany oraz średnią prędkość jachtu, kapitan powinien znajdować się w okolicach Wysp Zielonego Przylądka.sjk, PAP