Nałęcz o liście Ziobry do prezydenta: to jest obrzydliwe

Nałęcz o liście Ziobry do prezydenta: to jest obrzydliwe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Ziobro (fot. PAP/Jacek Turczyk) 
Zbigniew Ziobro namawia prezydenta Bronisława Komorowskiego do zachowań niekonstytucyjnych - oburza się na antenie Radia Zet prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz, który komentuje w ten sposób list napisany przez lidera Solidarnej Polski do Komorowskiego. W liście tym Ziobro prosi głowę państwa o interwencję w sprawie nieprzyznania TV Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie przez KRRiT.
- Ziobro przypomina prezydentowi, że jest strażnikiem konstytucji, a jednocześnie stara się go namówić, aby tę konstytucję złamał - dziwi się prof. Nałęcz zdaniem którego były minister sprawiedliwości "wpisał się w ludową wizję pozycji prezydenta". - Ludzie, nieraz w rozpaczliwych sytuacjach, na przykład w kontaktach z wymiarem sprawiedliwości i próbują szukać ratunku u prezydenta, ponieważ uważają, że jeśli pan prezydent zechce, to coś nakaże jakiemuś prokuratorowi lub sędziemu - tłumaczy Nałęcz.

- W przypadku normalnego Polaka to jest zrozumiałe, bo on nie musi być prawnikiem - podkreśla prezydencki doradca, który następnie wyraża zdziwienie, że Ziobro - prawnik z wykształcenia - zachowuje się tak samo. - Konstytucja powierza prezydentowi nominację określonych osób w państwie prezydentowi, (po to) żeby te osoby były zaimpregnowane na wpływy zewnętrzne. Gwarantem niezależności mediów w Polsce jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a nie prezydent. Pan Ziobro był bardzo dumny ze swojej aplikacji prokuratorskiej, a tutaj, moim zdaniem, zasłużył na dwóję ze znajomości prawa - ironizuje prezydencki doradca.

Prof. Nałęcza szczególnie oburzył fragment listu Ziobry, w którym były minister sprawiedliwości pisze, że „milczenie (prezydenta) da podstawy do myślenia, że znów mamy w Polsce grupę trzymającą władzę". - No to jest obrzydlistwo i insynuacja taka, że się wszystko w człowieku burzy. Byliśmy z panem Ziobro w tej samej komisji badającej aferę Rywina i udało tam się odsłonić grupę, która chciała za łapówkę wywołać określone zachowania w świecie medialnym. Więc porównywanie tych sytuacji to jest szczyt obrzydlistwa – podsumowuje Nałęcz, były przewodniczący sejmowej komisji badającej tzw. aferę Rywina.

Radio Zet, arb