"Polityka" musi przeprosić Ziobrę za to, że zrobiła z niego adwokata

"Polityka" musi przeprosić Ziobrę za to, że zrobiła z niego adwokata

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Ziobro (fot. PAP/Jacek Turczyk)
"Polityka" ma przeprosić Zbigniewa Ziobrę za "niemające podstaw faktycznych" zdanie, jakoby PiS zarzuciło pomysł otwarcia zawodów prawniczych po tym, jak Ziobro wpisał się na listę adwokatów - orzekł warszawski sąd apelacyjny. Sąd prawomocnie rozstrzygnął spór między obecnym europosłem i szefem Solidarnej Polski, a wydawcą, naczelnym redaktorem i autorką tekstu w "Polityce".
Ziobro, były minister sprawiedliwości, poczuł się dotknięty zdaniem z  tekstu Joanny Solskiej ze stycznia 2008 r. Napisała ona m.in., że po  tym, jak Ziobro wpisał się na listę adwokatów, PiS zarzuciło swój "sztandarowy pomysł" otwarcia zawodów prawniczych. W pozwie z kwietnia 2011 r. Ziobro podkreślał, że "Polityka" podała nieprawdę, bo nigdy nie wpisywał się on na listę adwokatów. Dodał, że  tekst sugerował, iż przygotowując otwarcie zawodów prawniczych, kierował się własnym interesem. - Dlatego artykuł "Polityki" był dla mnie przykry i bolesny, a nikt z tygodnika nie zwracał się do mnie w tej sprawie -  zeznał Ziobro przed sądem I instancji. Według lidera Solidarnej Polski "Polityka" nie  dochowała ciążącego na mediach wymogu należytej staranności - m.in. nie  zwróciła się do niego wcześniej o komentarz.

"Polityka" przyznaje: potwierdzenia naszych informacji nie mamy

"Polityka" przyznawała, iż nie ma dowodów na wpis Ziobry na listę adwokatów i jest gotowa wyrazić ubolewanie z tego powodu. Przedmiotem sporu pozostawał zakres i forma przeprosin oraz kwestia zadośćuczynienia. - Powód czekał trzy lata, by złożyć pozew, a więc, czy  ta publikacja spowodowała wobec niego aż takie skutki, jak mówi? -  mówił radca prawny tygodnika Krzysztof Pluta. Dodał, że Ziobro nie  wnosił o sprostowanie, a wtedy - jak zapewnił - doszłoby do  "autosprostowania".

W I instancji sąd ocenił, że doszło do bezprawnego i zawinionego przez redakcję naruszenia dóbr osobistych Ziobry i nakazał zamieszczenie osobnych przeprosin od wydawcy tygodnika - Spółdzielni Pracy Polityka, naczelnego - Jerzego Baczyńskiego oraz od autorki artykułu. Ponadto sąd nakazał usunięcie całego artykułu z internetowego archiwum tygodnika. Pozwani mają także wpłacić 20 tys. zł na stowarzyszenie "Katon", które Ziobro przed laty założył. "Polityka" złożyła apelację. Chciała, by nie wycofywać z archiwum całego artykułu oraz aby wspólne przeprosiny mogli złożyć wszyscy pozwani. Kwestionowała też konieczność przepraszania całego PiS.

Artykuł nie zniknie, ale wszyscy przeproszą

7 maja Sąd Apelacyjny w Warszawie uwzględnił część apelacji. Podkreślił, że sporne zdanie "nie miało żadnych podstaw faktycznych" i  nakazał przeproszenie za nie. Zgodził się natomiast z pozwanymi, że  obszerny tekst jako całość może pozostać w archiwum internetowym, przy którym jednak mają się pojawić przeprosiny - osobne od każdego pozwanego, jak chciał Ziobro. Sąd uznał też, że przeprosiny należą się tylko Ziobrze, a nie PiS. - Każdy z pozwanych odpowiada za swoje naruszenie. Autor - za to, że  nie sprawdził, redaktor - że nie zweryfikował, a wydawca - za to, że nie wykorzystał swoich możliwości weryfikacji. To powód wybiera, jak chce być przeproszony, a na jedne wspólne przeprosiny się nie zgodził -  wyjaśniła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Irena Piotrowska. Sąd utrzymał też zasądzony w I instancji nakaz zapłaty 20 tys. zł na stowarzyszenie "Katon".

PAP, arb