Czy poseł SLD donosił SB? "Nie zniszczyłem jego teczki, bo chciałem być jak sąd"

Czy poseł SLD donosił SB? "Nie zniszczyłem jego teczki, bo chciałem być jak sąd"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Proces lustracyjny posła Czykwina potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Po przesłuchaniu dwóch byłych funkcjonariuszy SB, do 29 sierpnia Sąd Okręgowy w Białymstoku odroczył ponowny proces lustracyjny posła SLD Eugeniusza Czykwina. Sąd chce wtedy przesłuchać jeszcze jednego byłego funkcjonariusza SB oraz pracownika IPN, a także trzech świadków obrony - dawnych działaczy Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego w Białymstoku, którym przed laty kierował Eugeniusz Czykwin.
IPN twierdzi, że Czykwin złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, bo w archiwach byłych służb bezpieczeństwa w latach 80-tych XX wieku figurował - pod dwoma pseudonimami - jako tajny współpracownik (TW). Poseł od lat konsekwentnie współpracy zaprzecza.

Zeznania esbeka: teczki niszczyliśmy, ale nie wszystkie

 

Jeden z przesłuchiwanych 22 maja funkcjonariuszy SB mówił m.in. o  zasadach rejestrowania tajnych współpracowników. Tłumaczył, że potrzebne było do tego m.in. napisane własnoręcznie przez kandydata na TW, zobowiązanie do współpracy. Dodał, że po 1989 roku niszczone były teczki agentury w środowisku duchownych a nowych TW nie pozyskiwano, niszczono też archiwa dotyczące tajnych współpracowników działających w organizacjach związanych z  Kościołami.

Świadek, który pracował w tzw. komórce ewidencyjnej SB w Białymstoku mówił, że - według jego wiedzy - archiwalia dotyczące Eugeniusza Czykwina nigdy nie zostały zachowane na mikrofilmach. Powiedział też, że  to on przed laty zachował od zniszczenia prawie 90 stron różnych dokumentów z archiwum SB, dotyczących lustrowanego. - Bo wiedziałem, że  będą jakieś wątpliwości, chciałem je rozstrzygnąć, tak jak sąd - mówił.

Jeden poseł, dwa pseudonimy

To ponowny proces lustracyjny Eugeniusza Czykwina, bo w listopadzie 2011 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku uwzględnił odwołanie pionu lustracyjnego IPN, który chciał uchylenia wyroku stwierdzającego, iż  poseł SLD złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Poseł od lat konsekwentnie zaprzecza współpracy. Zapewnia, że w  żadnej formie, nigdy nie wyraził na nią zgody i nie miał świadomości, że  ktokolwiek przypisał mu jakikolwiek pseudonim. Nie ukrywa jednak, że z  racji swojej pracy społecznej i zawodowej, "zmuszony był" do kontaktów służbowych z SB.

Tymczasem według IPN, w archiwach byłych służb bezpieczeństwa w latach 80-tych poseł figurował jako tajny współpracownik. Według katalogu Instytutu, białostocka MO zainteresowała się późniejszym parlamentarzystą w 1977 r. W aktach nie ma dokładnej daty zmiany przez SB kategorii rejestracji Czykwina z kategorii "zabezpieczenie" na "kandydata na tajnego współpracownika". Według tych dokumentów, 5 listopada 1983 r. został przekwalifikowany na tajnego współpracownika o pseudonimie Izydor, a 5 lipca 1984 r. pseudonim zmieniono na "Wilhelm". Z ewidencji operacyjnej zdjęto go we wrześniu 1989 r. z powodu "nieprzydatności".

Nazwisko Czykwina znalazło się w 1992 r. na tzw. liście Macierewicza, która prezentowała zasoby archiwalne po służbach specjalnych PRL. Tam napisano, że Czykwin był tajnym współpracownikiem o pseud. Izydor i  Wilhelm oraz że figuruje w kartotece ogólnoinformacyjnej UOP. W 1993 roku poseł pozwał ówczesnego szefa MSW o ochronę dóbr osobistych, w związku z umieszczeniem jego nazwiska na tzw. liście Macierewicza i ten proces wygrał. Na początku powtórnego procesu lustracyjnego mówił przed sądem, że w związku z kandydowaniem do  parlamentu, sześć razy składał oświadczenie lustracyjne o tym, że nie był i nie jest - jak powiedział - "współpracownikiem tajnym ani jawnym peerelowskich służb bezpieczeństwa, ani też takich służb po odzyskaniu niepodległości".

W pierwszym procesie sąd okręgowy uznał, że parlamentarzysta złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, co IPN zaskarżył. Uchylając wyrok sądu pierwszej instancji, sąd apelacyjny zastrzegł jednak, że nie przesądza to o słuszności tezy prokuratora IPN.

PAP, arb