Ruch Palikota ostrzega przed skrajną prawicą. "Nienawiść wychodzi na ulice"

Ruch Palikota ostrzega przed skrajną prawicą. "Nienawiść wychodzi na ulice"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robert Biedroń (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz)
Ruch Palikota jest zaniepokojony działalnością skrajnie prawicowych ugrupowań. Partia domaga się debaty w Sejmie w tej sprawie i wspólnego posiedzenia komisji sprawiedliwości i praw człowieka oraz administracji i spraw wewnętrznych - poinformowali posłowie Ruchu.
Wiceszef klubu Ruchu Palikota Robert Biedroń poinformował, że Ruch dwa dni temu złożył u marszałek Sejmu Ewy Kopacz wniosek o uzupełnienie porządku obrad trwającego posiedzenia Sejmu o informację rządu na temat zwiększonej aktywności ugrupowań skrajnie prawicowych oraz związanych z  nimi incydentami o podłożu ksenofobicznym. Biedroń dodał, że wniosek został skierowany do komisji administracji i spraw wewnętrznych. - Uzasadnienie wniosku dotyczyło przede wszystkim wydarzeń, w którymi mieliśmy ostatnio do czynienia w ostatnią sobotę na przykład w Krakowie, kiedy to brutalnie zaatakowany został przez skrajnie prawicowe bojówki Marsz Równości, później te bojówki przeniosły się pod squat - tłumaczył Biedroń.

19 maja ulicami Krakowa po raz ósmy przeszli uczestnicy Marszu Równości z udziałem mniejszości seksualnych. Uczestnicy tego marszu spotkali się z uczestnikami marszu Narodowego Odrodzenia Polski. Policja zatrzymała siedem osób, w tym trzy nieletnie. Biedroń zwrócił uwagę również na inne incydenty - np. ataki na kluby gejowskie m.in. w Katowicach. - Rząd udaje, że zajęty jest walką z kryzysem, bezrobociem, a nienawiść coraz częściej wychodzi na ulice, frustracje społeczne są coraz większe - stwierdził.

W związku z tymi wydarzeniami Ruch Palikota zaapelował do polskiego parlamentu o  pilną debatę na ten temat. Zapowiedział też, że jego klub jeszcze 24 maja złoży wniosek do sejmowych komisji sprawiedliwości i praw człowieka oraz komisji administracji i spraw wewnętrznych o wspólne posiedzenie w tej sprawie. Według Biedronia zdarzenia, o których mówił, to nie incydenty, tylko sytuacje "na stałe wpisujące się niestety w folklor naszego społeczeństwa - folklor dyskryminacji".

PAP, arb