Migalski o Palikocie: jak się zaprasza żula do domu to nie można się dziwić, że znikają srebra

Migalski o Palikocie: jak się zaprasza żula do domu to nie można się dziwić, że znikają srebra

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz) 
"Nigdy chyba tak bardzo nie było widać, jakim Palikot jest politykiem niszowym i jak sztucznym produktem. Sam ujawnił nam swą znikomość, śmieszność i ograniczoność" – przekonuje na blogu Marek Migalski, europoseł PJN odnosząc się do wizyty posła u Julii Tymoszenko.
25 maja Janusz Palikot odwiedził w więzieniu byłą premier Ukrainy Julię Tymoszenko, która odsiaduje wyrok siedmiu lat za nadużycia, których dopuściła się jako szefowa rządu przy zawieraniu umów gazowych z Rosją w 2009 r.

"Palikot poleciał do Tymoszenko w towarzystwie Guy Verhofstadta i jeszcze jednego eurodeputowanego z frakcji liberałów. Prawdopodobnie wychodził sobie to miejsce obietnicą wstąpienia, po ewentualnie udanych wyborach w 2014 roku, do ich klubu. Palikot oszukał tak wiele osób. Verhofstadt nie będzie ani pierwszy, ani ostatni. Wcale nie jest mi go żal. Jak się zaprasza do domu żula, to nie można mieć pretensji, że znikają  nam srebrna zastawa" – pisze Migalski.

Europoseł PJN przekonuje, że wizyta Janusza Palikota nie pomoże byłej premier Ukrainy. "Wizyta tego błazna może nawet jej zaszkodzić, jeśli ktoś życzliwy doniesie Ukraińcom, z jakim pajacem przyszło się jej spotykać i u kogo prosić o pomoc. Miejmy jednak nadzieję, ze ukraińskie służby specjalne są bardziej brutalne, niż inteligentne" – stwierdził.

Migalski podkreśla, ze wizyta ta zaszkodziła także szefowi Ruchu Palikota. "Nigdy nie było tak bardzo wyraźnie widać, jakim niepoważnym politykiem jest Palikot. W zderzeniu z tym problematem, z całą jasnością ukazał się nam, jako pajac właśnie, gadżeciarz, tandetny performer, chuligan polityczny i trefniś. W obliczu poważnego konfliktu politycznego, z poważnymi konsekwencjami międzynarodowymi, lider Ruchu wypadł w całej swej bladości, sztuczności i śmieszności. Rzadko się zdarza, by ktoś jedną wizytą zaszkodził tym, z którymi jechał, tym, których odwiedzał, tym, którzy na to pozwolili i wreszcie – samemu sobie. Palikotowi to się udało. Takie są jednak skutki, kiedy mieszczanin udaje szlachcica" – podsumowuje europoseł.

ja, PAP