Ziobro: nie potrzebujemy drugiej Japonii. Mamy II Rzeczpospolitą

Ziobro: nie potrzebujemy drugiej Japonii. Mamy II Rzeczpospolitą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Wasserman (fot. Wprost)Źródło:Wprost
Kolejarze, związki zawodowe, parlamentarzyści, przedstawiciele lokalnych władz uczcili 32. rocznicę strajku na kolei w Lublinie. Kolej była jednym z głównych zakładów uczestniczących w fali strajków na Lubelszczyźnie w lipcu 1980 r.

- Sierpień '80, te wielkie wydarzenia, które przeszły do historii świata, tak naprawdę zaczęły się tu, na Ziemi Lubelskiej, w lipcu 1980. Ta fala protestu i odwagi dotarła na polskie wybrzeże w sierpniu i rozpoczęła ten wielki proces, który wszyscy znamy - powiedział podczas uroczystości przewodniczący Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.

"W II RP stawiano na przemysł, nie administrację"

Ziobro skrytykował obecne władze rządowe, które nie spełniły obietnic o wielkiej modernizacji kolei przy wykorzystaniu środków unijnych. - Nie jest tak, że wśród kolejarzy nie ma woli i gotowości do pracy. Przeciwnie, jest gotowość do pracy, jest pasja, ale żeby te kompetencje i pasje wykorzystać, trzeba przede wszystkim dobrze zarządzać. To jest rola tych, którzy są tam, u góry. A jak to jest, każdy widzi - powiedział.

Jego zdaniem Polacy nie potrzebują obietnic o rozwoju kraju z porównaniami do drugiej Japonii czy drugiej Irlandii, ponieważ mogą z dumą odnieść się do okresu II Rzeczypospolitej. - W tamtych czasach, gdy nie było środków europejskich a było zagrożenie wojenne, władza potrafiła zorganizować tak pracę, że zbudowano ponad 500 km linii kolejowej między Śląskiem a Gdynią, budowano stocznie, budowano przemysł. Państwo angażowało się w procesy budowy polskiego przemysłu, tworząc na przestrzeni kilku lat 100 tys. miejsc pracy w przemyśle, a nie w administracji, jak to zrobił rząd Donalda Tuska - powiedział Ziobro.

"Bez polityki kolejowej nie ma polityki transportowej"

Także poseł PiS Krzysztof Tchórzewski podczas uroczystości krytycznie wypowiadał się na temat polityki państwa wobec kolei. Jego zdaniem kolejarze są w stanie wykorzystać znacznie więcej środków europejskich na rozwój kolei niż obecnie, ale aby to było możliwe, rząd powinien bardziej się angażować i wspierać finansowo inwestycje kolejowe. - Bez polityki kolejowej nie ma polityki transportowej - mówił Tchórzewski.

Uroczystości rocznicowe odbyły się przy Pomniku Doli Kolejarskiej w dawnej lokomotywowni w Lublinie. Poprzedziła je msza św., której przewodniczył bp pomocniczy lubelski Ryszard Karpiński. Liczne delegacje m.in. władz i organizacji kolejarskich złożyły kwiaty pod tablicą upamiętniającą strajk kolejarzy. Strajk kolejarzy był częścią fali strajków w lipcu 1980 r. w zakładach na Lubelszczyźnie, nazwanych potem Lubelskim Lipcem. Kolejarze rozpoczęli protest 16 lipca rano w lokomotywowni, a potem zastrajkował już cały węzeł - łącznie ponad 3,5 tys. kolejarzy.

"Nie daliśmy się zamknąć"

Jak wspomina ówczesny przywódca strajku na kolei Czesław Niezgoda, oprócz postulatów podwyżki płac i poprawy warunków pracy, kolejarze domagali się umożliwienia przeprowadzenia wolnych, demokratycznych wyborów władz związków zawodowych, niezależnych od władz partyjnych. - Na Lubelszczyźnie zastosowaliśmy nową wtedy metodę walki, czyli strajk okupacyjny. Chroniliśmy zakłady pracy, nie wychodziliśmy na ulice. Chcieliśmy uniemożliwić działania różnym prowokatorom, aby nas nie mogli pozamykać - powiedział Niezgoda.

Falę strajków na Lubelszczyźnie w 1980 r., nazwanych potem Lubelskim Lipcem, rozpoczął protest 8 lipca w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku. Bezpośrednim impulsem do przerwania pracy była podwyżka cen w zakładowej stołówce. Protesty ogarnęły potem wiele przedsiębiorstw całego regionu. W Lublinie strajkowało ok. 50 zakładów m.in. Fabryka Samochodów Ciężarowych, Lubelska Fabryka Wag. Dołączyły też zakłady w regionie m.in. Kraśniku, Chełmie, Lubartowie, Puławach, Poniatowej, Zamościu. W sumie zastrajkowało ponad 150 zakładów i około 50 tys. pracowników.

Robotnicy zakładali komitety strajkowe. Domagali się podwyżek, poprawy warunków socjalno - bytowych, ale też zmniejszenia biurokracji, likwidacji korupcji i przywilejów dla rządzących. W niektórych zakładach żądali nowych wyborów do władz związków zawodowych, niezależnych rad pracowniczych, wolnej prasy. Strajki na Lubelszczyźnie trwały ponad dwa tygodnie. Wkrótce po ich wygaśnięciu rozpoczęły się protesty na Wybrzeżu, które doprowadziły do podpisania porozumień o utworzeniu niezależnych związków zawodowych.

ja, PAP