Tusk: dla Michała jestem ojcem, a nie premierem. Mój syn działa na własny rachunek

Tusk: dla Michała jestem ojcem, a nie premierem. Mój syn działa na własny rachunek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot.PAP/Radek Pietruszka) 
- Muszę zacząć od wyjaśnienia jako ojciec a nie jako premier. Moje dzieci, kiedy osiągnęły wiek dorosły starały się zawsze działać na własny rachunek. Wspieramy swoje dzieci, ale one nigdy nie oczekiwały ode mnie pomocy jako od premiera - podkreślił premier Donald Tusk komentując ujawnione przez "Wprost" informacje o współpracy Michała Tuska z liniami lotniczymi OLT Express należącymi do niedawna do spółki Amber Gold.
- Nigdy nie pomagałem nikomu bliskiemu korzystając z funkcji jaką pełnię. Kłopoty mojego syna wynikają m.in. z tego, że wybrał drogę samodzielną - podkreślił szef rządu. Dodał, że ma pełne zaufanie do syna, który jednak w ostatnich miesiącach "nie wykazał się wystarczającą ostrożnością i roztropnością". - Dla mnie to jest bardzo bolesny efekt, ale nie widzę innego wyjścia, wtedy, gdy pełni się taką funkcję jak ja, jak dość drastyczne rozdzielenie funkcji premiera od funkcji ojca - dodał Tusk.

- Syn bardzo otwarcie stwierdził w wypowiedziach publicznych, że popełnił poważne błędy - zauważył Tusk nawiązując do artykułu, który ukazał się we "Wprost".Dodał, że Michał Tusk "jest człowiekiem szczerym". - To jest bardzo bolesna lekcja życia i mam wrażenie, że płaci wysoką cenę - dodał szef rządu.

"Mówiłem: uważaj chłopie"

Premier zapewnił jednocześnie, że ostrzegając syna przed współpracą z OLT nie opierał się na żadnych niejawnych informacjach, a jedynie na tym co o prezesie Amber Gold Marcinie Plichcie pisały wcześniej media. - Materiały na ten temat pojawiały się w prasie od kwietnia systematycznie - zaznaczył szef rządu. Sugestie dotyczące tego, że szef rządu mógł korzystać z niejawnej wiedzy w tej sprawie Tusk nazwał "niemądrą i nieprzyzwoitą". - Mówiłem mu: uważaj chłopie, to nie jest dobry pomysł, aby wchodzić w kontakty z takimi ludźmi, którzy mieli kłopoty z prawem - powiedział Tusk, tłumacząc, dlaczego odradzał swojemu synowi współpracę z liniami lotniczymi OLT Express.

Tusk mówił, że w gronie rodziny o pracy jego syna w OLT rozmawiano dwa razy. - Pierwszy raz, gdy pojawił się pomysł, że mój syn rezygnuje z pracy w gazecie i przenosi się na lotnisko - wyjaśnił. Premier powiedział, że wtedy nie miał powodów, aby sądzić cokolwiek złego o firmie OLT. - Oczywiście ze względu na reputację rodziny i dla jego własnego bezpieczeństwa uznałem za stosowne powiedzieć mu, że nie robiłbym tego na jego miejscu - wskazał. Dodał, że o tym, iż jego syn pracując na lotnisku współpracuje z liniami OLT, dowiedział się w czerwcu. - Wtedy powtórzyłem swoją opinię jeszcze raz, przy czym była ona dużo mocniejsza, bo w międzyczasie pojawiło się kilkadziesiąt artykułów pokazujących przeszłość i niepewności wokół tych przedsięwzięć (OLT i Amber Gold) - podkreślił.

"Służby mają pilnować mi dzieci? Absurdalne!"

Tusk nazwał też "absurdalnym" formułowanie oczekiwania, że z jednej strony służby będą chroniły jego dzieci przed ryzykownym miejscem pracy i zarzucanie mu, że wykorzystał wiedzę od służb, żeby ostrzec swojego syna. - To podwójne oczekiwanie jest absurdalne - podkreślił szef rządu.

TVN24, arb