Premier: nie wszyscy mieli odwagę, by jechać do Moskwy

Premier: nie wszyscy mieli odwagę, by jechać do Moskwy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Rafał Guz) 
Mogę wymienić listę urzędników państwowych, którzy powinni się znaleźć z różnych względów w Moskwie, ale nie starczyło im ani odwagi, ani determinacji, żeby przez wiele dni pomagać rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej - powiedział w Sejmie premier Donald Tusk przemawiając przed informacją Jarosława Gowina o działaniach polskich władz podjętych tuż po katastrofie smoleńskiej.

Tusk przypomniał, że "kilka dni po katastrofie smoleńskiej, właściwie od samego początku, najgłośniej krytykowali zachowania urzędników państwowych i całego państwa ci, którzy nie pojawili się w Moskwie". - Mogę wymienić listę urzędników państwowych, którzy powinni się znaleźć z różnych względów w Moskwie, ale nie starczyło im ani odwagi, ani determinacji, żeby przez wiele dni pomagać rodzinom przy identyfikacji - dodał premier. - Czy można mieć do kogokolwiek pretensje o to, że nie zawsze wytrzymywał taką próbę? Ja takiej pretensji nie zgłaszam - zaznaczył.

- Jeszcze raz powtórzę: mogę wyrazić uznanie dla tych, którzy wykraczając poza swoje urzędowe obowiązki, poświęcili cały swój czas, pracowali po kilkanaście godzin na dobę, wyłącznie w celu pomocy rodzinom i być może zrobili w związku z tym błędy - podkreślił szef rządu. Jego zdaniem "wątpliwie moralne prawo mają ci, którzy nie zdecydowali się na taką pomoc, ani wtedy, ani później, a dzisiaj są wśród najgłośniej krytykujących".

"Kopacz i Arabski pomagali, bo chcieli"

Premier podkreślił, że Ewa Kopacz i Tomasz Arabski byli w Moskwie po katastrofie smoleńskiej nie dlatego, że wynikało to z ich rządowych obowiązków, ale wyłącznie w jednym celu - żeby pomóc rodzinom w tragicznych okolicznościach. - Najbardziej dziś atakowani - marszałek Sejmu Ewa Kopacz, szef KPRM Tomasz Arabski, byli w Moskwie nie dlatego, że wynikało to z ich rządowych obowiązków, tylko dlatego, że zgodnie z moją sugestią pojawili się tam wyłącznie w jednym celu - żeby pomóc rodzinom w tych tragicznych okolicznościach - podkreślił Tusk. Dodał, że wyraża uznanie dla tych, którzy - wykraczając poza swoje urzędowe obowiązki - poświęcili cały swój czas, pracowali po kilkanaście godzin na dobę wyłącznie w celu pomocy rodzinom ofiar.

- Wszystkim urzędnikom, którzy przez długie dni pomagali rodzinom, po dzisiejszą marszałek Ewą Kopacz, wówczas ministra zdrowia, chcę powiedzieć, że wykonywali swoje obowiązki najlepiej jak potrafili, z zaangażowaniem wykraczającym poza wszelkie zobowiązania urzędnicze - powiedział szef rządu.

"Być może nie byliśmy perfekcyjni..."

Tusk wyraził uznanie dla tych, którzy po katastrofie smoleńskiej pojechali do Smoleńska i Moskwy, choć nie zawsze wynikało to z ich obowiązków służbowych. - Widziałem ich zaangażowanie, którego celem było pomóc rodzinom, wszystkim bliskim, którzy stracili swoich najbliższych w tej katastrofie - oświadczył. - Być może nie byliśmy perfekcyjni, ale wszyscy bez wyjątku, z którymi miałem kontakt, oddawali maksimum swojej energii nie żeby komuś dokuczyć, komuś coś udowodnić, skupiać się na czyjejś winie, tylko aby pomóc szczególnie bliskim, szczególnie w tym najbardziej dramatycznym momencie - dodał premier.

Tusk zaznaczył, że tylko ci, którzy byli w Smoleńsku i Moskwie wiedzą, jak wielkie dramaty, tragedie, jak ekstremalne przeżycia były doświadczeniem rodzin, ale także tym, którzy im pomagali. - Chcę do przeprosin (dla rodzin smoleńskich - red.) dołączyć także słowa uznania dla tych wszystkich, którzy tam pracowali, odważyli się pojechać i uczestniczyć w tym dramatycznym zdarzeniu, nie zawsze dlatego, że wynikało to z ich obowiązków służbowych - podsumował premier.

PAP, arb