Upór się opłacił!

Upór się opłacił!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dzięki uporowi polskich negocjatorów, Polska - ale i pozostali kandydaci - uzyskała nieco korzystniejsze warunki zjednoczenia. Twarde stanowisko Polaków podkreślają wszystkie europejskie gazety.
Tylko dzięki zdecydowanemu stanowisku Polski także Słowacja uzyskała dodatkowe środki od UE - piszą sobotnie słowackie media. Nasi północni sąsiedzi stali się "enfant terrible" szczytu UE w Kopenhadze - uważa dziennik "SME".

"Polacy twardo upierali się, aby Unia zrealizowała swoje własne plany i osiągnęła tzw. poziom berliński, tzn. sumę, którą Unia wyznaczyła na rozszerzenie wspólnoty na szczycie przed trzema laty. Po dwóch turach rozmów polscy negocjatorzy przestali +walić w stół+ i zmienili taktykę: zaakceptowali kompromis związany ze  sposobem wykorzystania miliarda euro (przesuniętego z funduszy strukturalnych do budżetu - PAP)" - pisze dziennik.

300 mln euro na kompensacje dla dziewięciu kandydatów jest także elementem kompromisu, jaki zaproponowano Polsce - przyznają słowackie media.

"Czy warto było się tak spieszyć?" - pyta retorycznie słowackich negocjatorów "Novy deń", dziennik związany z opozycyjnym Ruchem na Rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) Vladimira Mecziara. Według gazety, rząd premiera Mikulasza Dzurindy "tak potrzebuje sukcesu związanego z przyjęciem Słowacji do UE, że jest gotów prawie na wszystko" i dlatego "przedstawiciele Słowacji negocjacje z UE zakończyli jako jedni z pierwszych".

W doniesieniach mediów z krajów świeżo przyjętych do Unii przeważa nastrój entuzjazmu i radości z osiągnięcia celu, jakim jest wstąpienie do UE. Nasi południowi sąsiedzi, którzy upajają się przede wszystkim własnym sukcesem w Kopenhadze, również piszą, że i im upór Polaków przysporzył korzyści. "Czechy wywalczyły więcej pieniędzy", "Zielone światło do członkostwa w Unii", "Koniec negocjacji - Czechy idą do  UE" - pod takimi tytułami główne czeskie dzienniki przynoszą relacje z dramatycznych rozmów na szczycie UE w Kopenhadze.

"Bezczelne" - jak o nich pisały agencje - rozmowy czeskiej delegacji w Kopenhadze opłaciły się, bo Czechy wywalczyły dodatkowe ponad 80 milionów euro więcej niż wcześniej planowano. "Określona nieustępliwość w Unii Europejskiej się opłaca. Czescy negocjatorzy to zrozumieli. I - przynajmniej w tej bitwie -  zwyciężyli. W codziennym funkcjonowaniu Unii Europejskiej nie  chodzi bowiem o wizje, refleksje i filozofię. Kiedy przychodzi do  konkretów - nie chodzi nawet o słówka. Ale o pieniądze. O  korzyści. O władzę" - napisał komentator prestiżowego czeskiego dziennika "Lidove Noviny".

"Lidovki" podkreśliły jednak, że "nie chodzi jedynie o sakiewkę". Obecni członkowie UE uzyskają dostęp bez barier do rynku z 75 milionami mieszkańców (licząc wraz z 10 nowo przyjętymi państwami). Od gospodarczego rozwoju zależeć będzie także stabilność polityczna nowych państw członkowskich i Unii jako całości.

"Negocjacje zakończone!", "Dla Litwy zostały otwarte drzwi do elitarnego klubu", "Świąteczny prezent od Unii Europejskiej" - brzmią tytuły litewskich dzienników relacjonujących zakończenie szczytu w Kopenhadze.

Litewska prasa akcentuje uzyskanie dodatkowych 12,6 mln euro (rekompensata dla budżetu), których się wcześniej nie spodziewała.

"Gdy dowiedzieliśmy się, że Litwie przyznano więcej niż  początkowo było obiecane, zapytaliśmy, czy nie jest to prezent od  świętego Mikołaja. Tym świętym Mikołajem okazał się kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder" - powiedział dziennikowi "Lietuvos Rytas" minister spraw zagranicznych Litwy, Antanas Valionis. nie wspominając, że spowodował to twardy upór polskiego premiera.

Pisze o tym jedynie dziennik "Respublika": "...dzięki zdecydowanemu stanowisku Polski wygrali też inni kandydaci - zaproponowano im  dodatkowe rekompensaty i odroczono wpłaty do Europejskiego Banku Inwestycji".

"Jesteśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Negocjacje zakończyliśmy pomyślnie. Jesteśmy wśród trzech państw, które otrzymają najwięcej w przeliczeniu na mieszkańca" - mówił dla "Lietuvos Rytas" minister Valionis.

W relacjach wszystkich mediów bułgarskich z duńskiej stolicy, które cieszą się przede wszystkim z zaproszenia do UE w 2007 r., zwraca się uwagę na twarde stanowisko Polski w negocjacjach akcesyjnych.

"W Kopenhadze targowano się jak na bazarze, a palma pierwszeństwa pod tym względem należy do Polski, która do  ostatniej chwili domagała o miliard euro więcej nic obiecała Unia wcześniej", pisze dziennik "Wiż".

Zachodnia prasa, która docenia historyczne znaczenie wczorajszego kompromisu w Kopenhadze, mimo słów uznania dla Polski i 9 pozostałych nowych członków, studzi nieco nasze przeświadczenie o odniesieniu sukcesu.

Końcowe negocjacje unijnej Piętnastki i  dziesięciu państw, które wejdą do UE 1 maja 2004 roku, graniczyły z psychodramą. Mimo uporu Polaków oczekiwano, że zwycięży rozsądek, który pozwoli wszystkim uścisnąć dłoń na zgodę - ocenia francuski dziennik "Le Figaro". Polacy, którzy domagali się dodatkowo 1,1 mld euro więcej niż  ustaliła prezydencja duńska, opuścili rozmowy prawie usatysfakcjonowani. Miliard euro, przesunięty z funduszy strukturalnych do budżetu, był "czarodziejską różdżką, zmienioną w gotówkę" w polskim budżecie na lata 2005-2006 - uważa "Le Figaro".

Gazeta przypomina, że przeznaczenie przez Unię łącznie 40,722 mld euro na lata 2004-2006 nie oznacza, że wszystkie te pieniądze zostaną przekazane państwom kandydującym. Według dziennika, środków tych jest znacznie mniej, gdyż niektóre gwarancje finansowe są gwarancjami hipotetycznymi. Prawdziwe wydatki będą oscylować w granicach 25 mld euro, a wziąwszy pod uwagę pieniądze, jakie nowe państwa wpłacą do unijnego budżetu, nie przekroczą one 11 mld euro" - wylicza "Le Figaro".

Sfinansowanie zjednoczenia kontynentu kosztować będzie rocznie mieszkańca Unii Europejskiej 25 euro. "Druga wojna światowa kosztowała znacznie więcej", cytuje gazeta słowa unijnego komisarza ds. rozszerzenia, Guentera Verheugena.

Francuski ekonomista, profesor Sorbony Gerard Duchene w wywiadzie dla "Liberation", oceniając, że wszystkie nowe państwa członkowskie mają prężnie rozwijającą się gospodarkę, wystawia również Polsce bardzo pochlebną ocenę. Podkreśla "spektakularny sukces Polski" w przemianach gospodarczych od roku 1990, mimo obecnego niewielkiego kryzysu, wywołanego sytuacją gospodarczą w  Europie Zachodniej.

"Według niektórych opinii, w przypadku Polski można oczekiwać podobnego fenomenu, jak w przypadku Irlandii, kraju jeszcze nie  tak dawno słabo rozwiniętego, a dzisiaj należącego do  najbogatszych w Unii ze wskaźnikiem PKB na jednego mieszkańca wyższym niż we Francji" - mówi Duchene.

"1 maja 2004 roku Unia będzie liczyć o 75 mln ludzi więcej i powiększy swoje terytorium o 23 proc. Jej 450 mln mieszkańców żyjących na 4 mln km kw. wyprodukuje każdego roku towary za 9200 mld euro - prawie tyle, ile USA" - podsumowuje "Le Figaro".

Kopenhaski szczyt przyniósł porażkę prezydentowi George'owi Bushowi - jego lobbing na rzecz Turcji zakończył się fiaskiem - i sukces Polsce, której twarda taktyka negocjacyjna w ostatniej chwili wymusiła zmianę niektórych finansowych ustaleń - ocenia sobotnia brytyjska prasa.

"Francusko-niemiecki pokaz siły uświadomił Ameryce i jej przyjaciołom, gdzie ich miejsce" - ocenia "The Guardian".

"Polska została udobruchana pokrojeniem tortu według nowych zasad - pisze dziennik. - Gotówka była jednak w piątek wieczór mniej ważna od zachowania twarzy".

"Guardian" informuje, że porozumienie z UE spełnia "oryginalne" polskie postulaty w 50 proc. Pakiet finansowania UE został przetasowany. Zamiast wypłacenia jednego miliarda euro w formie pomocy regionalnej w okresie siedmiu lat, UE przekaże Polsce tę  sumę od razu jako bezpośrednią pomoc dla budżetu.

Polska uzyskała też 108 mln euro na wzmocnienie kontroli granicy wschodniej i zgodę na podwyższenie kwot produkcji mleka. Inne kraje akcesyjne zyskały ekstra 300 mln euro.

Nie zwiększy to pakietu finansowania rozszerzenia, ale usprawni przepływ gotówki" - uważa gazeta.

Zwyciężył kompromis: "W odpowiedzi na akrobacje premiera Leszka Millera liderzy Piętnastki wykazali zarówno elastyczność, jak i  twardość, w przekonaniu, że Polska z potencjałem ludnościowym odpowiadającym połowie ludności 10 nowo przyjmowanych krajów jest zbyt ważna, by zostawić ją na uboczu. Równocześnie Piętnastka nie  dopuściła do tego, by Polska - nowy członek klubu - rozstawiała ich po kątach" - studzi euforię Polaków zadowolonych ze zwycięstwa w Kopenhadze "Guardian".

"Mimo w sumie niewielkich sum, o które w Kopenhadze do ostatniej chwili toczył się spór, nie ulega wątpliwości, że podjęte na  szczycie decyzje mają historyczny wymiar" - pisze "Financial Times". - Polacy rozumieją, że dostali najlepsze warunki, na które mogli liczyć".

Radość będzie jednak krótkotrwała, ponieważ kandydatów czekają trudne lata związana z dostosowywaniem ich gospodarek do unijnego rynku, restrukturyzacją całych gałęzi przemysłu, reformami sądownictwa i administracji - zauważa gazeta.

"Daily Telegraph" nie wyklucza, że rządowi Millera mimo ustępstw Piętnastki w Kopenhadze może być trudno "sprzedać" wyborcom ideę członkostwa Polski w UE, ponieważ porozumienie jest "niechlujne", a nowe kraje wchodzą do europejskiego klubu na nierównych warunkach - rolnicy nowych krajów członkowskich otrzymają w  pierwszym roku członkostwa 25 proc. subsydiów przysługujących farmerom Piętnastki. "W Kopenhadze Polacy uświadomili innym te prawdy".

Gazeta sugeruje, że UE traktuje nowo przyjmowane kraje po  macoszemu: "Połączony PKB Unii Europejskiej rozszerzonej o 10 krajów sięgnie 6 bln funtów (ponad 9 bln euro), a koszty zintegrowania nowych członków z uwzględnieniem ich składki członkowskiej wyniosą 5,5 mld funtów rocznie, co odpowiada 0,07 proc. PKB Piętnastki i przekłada się na 15 funtów na głowę każdego mieszkańca UE - wyliczył "Daily Telegraph".

W rokowaniach z Warszawą napięcie utrzymywało się do ostatniej chwili, a premier Miller, aby uzyskać dodatkowy miliard euro, nie wahał się "uderzyć pięścią" w negocjacyjny stół -  pisze włoski dziennik katolicki "L'Avvenire".

"Avvenire" z uznaniem zaznacza, że szef polskiego rządu nie  pominął nawet kwestii kwot mlecznych i przypomina, że Polsce zaproponowano kwoty zbliżone do tych, które przypadają niewielkiej przecież Irlandii.

Najpoczytniejszy włoski dziennik "Corriere della Sera", który relacjonuje wydarzenia w Kopenhadze dopiero na jedenastej stronie, porównuje ostatni dzień negocjacji do "bydlęcego targu" i podkreśla, że "stanowisko Warszawy skłoniło również Węgry i Republikę Czeską do wyższych żądań".

Gospodarczy dziennik "Il Sole 24 Ore" podkreśla, że "Europa bierze na pokład Polskę i rusza do przodu", ocenia jednak, że nowa europejska konstrukcja jest na razie tylko "kolosem na glinianych nogach".

"Nową Europę charakteryzuje coraz mniej dynamiczna i wydajna gospodarka" - zauważa komentator dziennika, przypominając, że brak "politycznego mózgu" sprawia, iż Europa "nie jest w stanie podkreślić swojego znaczenia i swoich racji na arenie globalnej".

Gazeta przestrzega przed skutkami braku decyzji w odniesieniu do  nowych europejskich instytucji, których zadaniem będzie kierowanie "coraz bardziej niebezpiecznie zróżnicowaną" nową konstrukcją europejską.

"Polska twardo grała w pokerowej rozgrywce na szczycie UE w Kopenhadze - i wygrała. Z zaliczką jednego miliarda euro dla swoich rolników premier Miller może występować w roli konsekwentnego obrońcy narodowych interesów i z większym niż dotychczas spokojem oczekiwać na referendum na  temat wstąpienia do Unii" - pisze "Koelner Stadt-Anzeiger".

W niemieckiej prasie przeważają jednak obawy, że poszerzona Unia, do której drzwi pukają już następne kraje, stanie się niesterowalna.

Jak pisze "Muenchner Merkur", "nasuwa się też pytanie, czy nie byłoby rozsądniej stworzyć najpierw stabilne rusztowanie UE oraz jasno ustalić kompetencje poszczególnych instytucji i struktur kierowniczych."

"Największym problemem, przed którym stoi UE, jest długo odkładana, a obecnie konieczna debata o  geograficznych granicach Unii. Ze względu na konieczność ocalenia wspólnoty nie można dłużej utrzymywać formuły, według której każdy europejski kraj, który spełnia polityczne i ekonomiczne warunki, może rościć sobie prawo do członkostwa. Już dziś na przyszłej liście rozszerzenia znajdują się Bułgaria, Rumunia i Turcja. Podobne obietnice dano także krajom zachodnich Bałkanów. Nie  trzeba mieć mentalności prawicowego wyborcy, aby wyobrazić sobie, że mogłoby to nadwerężyć cierpliwość unijnych narodów. Bez nadzwyczajnych analitycznych zdolności można też zrozumieć, że tak rozdęta UE sama zredukuje się do strefy wolnego handlu, ponieważ jej spoiwa będą w przyszłości zbyt małe, aby stworzyć fundament prawdziwej politycznej Unii" - ostrzega "Frankfurter Rundschau".

"General-Anzeiger": "Spotkanie w duńskiej stolicy oznacza ni mniej ni więcej, jak tylko koniec tej Unii Europejskiej, która związana jest z nazwiskami Adenauera, Schumana, czy de Gasperiego. W gruzach legły resztki marzeń z "czasów założycielskich" o coraz ściślejszej integracji narodów aż do wspólnego związku państw lub  państwa federacyjnego."

"Kwestią otwartą jest to, czy nasze wnuki będą uczyć się o tym dniu jako o dacie utworzenia tej Europy, w  której będą mieszkać, czy też jako o paradnym przykładzie rozpadu pod ciężarem własnego sukcesu zintegrowanej Europy po blisko pięćdziesięcioletniej historii pomyślnego rozwoju. Nie wiemy, czy  w roku 2030 będzie więcej Europy niż dziś, czy też europejska wspólnota rozpadnie się na skutek różnic interesów między członkami wspólnoty." - zastanawia się "Berliner Zeitung".

em, pap

Czytaj też: Kopenhaskim targiem - miliard więcej