Gdzie są piloci Sokoła? (aktl.)

Gdzie są piloci Sokoła? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nad Koreą Płd. rozbił się podczas lotu próbnego polski śmigłowiec strażacki W-3A Sokół. Zaginęło dwóch pilotów - Polak i Koreańczyk.
Odnaleziono pięć osób, które ocalały z katastrofy. Odniosły one tylko lekkie obrażenia i zostały przewiezione do szpitala w Daegu na badania. Z uwagi na ciemności przerwano trwające od rana poszukiwania dwóch pilotów - Polaka i Koreańczyka, którzy zaginęli w sobotę wieczorem. Akcja ratunkowa zostanie wznowiona w poniedziałek rano.

Śmigłowiec w sobotę wieczorem wystartował do lotu, podczas którego został wypróbowany zainstalowany w maszynie nowy automatyczny system nawigacyjny. Przed kilkoma laty Korea Południowa zakupiła kilka polskich śmigłowców dla celów pożarniczych. Według informacji uzyskanych od polskiego ambasadora w  Seulu, Tadeusza Chomickiego, maszyna, lecąca z siedmioma osobami na pokładzie, rozbiła się o lustro wody sztucznego zbiornika w pobliżu miasta Daegu (Tegu) i zatonęła.

Jak twierdzi polska konsul Anna Krzak, która rozmawiała z uczestnikami katastrofy, całej siódemce udało się opuścić śmigłowiec po uderzeniu maszyny o powierzchnię wody. Pięć osób (trzej Polacy, Koreańczyk i Brytyjczyk) dopłynęli w nocy do wyspy na  jeziorze, skąd zabrały ich później śmigłowce ratownicze. Nie wiadomo, co stało się z polskim pilotem i jego południowokoreańskim kolegą, pilotem straży pożarnej. Poszukiwało ich przez całą niedzielę około 1300 policjantów, żołnierzy , strażaków i okolicznych mieszkańców.

Polska ambasada w Seulu jest w kontakcie ze służbami prowadzącymi akcję ratunkową i szpitalem, gdzie przebywają ranni Polacy. Jak powiedział ambasador Chomicki, w Daegu, jednym z większych południowokoreańskich miast, ma siedzibę Towarzystwo Przyjaźni Koreańsko-Polskiej, które zajęło się przebywającymi w  szpitalu rannymi Polakami.

Z ich relacji wynika, że do katastrofy doszło, gdy polski śmigłowiec wracał do bazy po  przetestowaniu nowego automatycznego systemu nawigacji. Przyczyna wypadku będzie dopiero znana, gdy z leżącej na dnie jeziora maszyny wydostana zostanie czarna skrzynka.

Czterech Polaków, którzy znajdowali się na pokładzie feralnego śmigłowca, przebywała na kontrakcie z Korei Południowej, gdzie Zakłady WSK-Świdnik sprzedały łącznie 12 śmigłowców, używanych głównie w straży pożarnej. "To jeden z naszych najbardziej doświadczonych pilotów", powiedział o zaginionym rzecznik prasowy PZL Świdnik Jan Mazur.

"To nie była maszyna spod igły. Śmigłowiec był już trochę eksploatowany" - powiedział Mazur.

Ostatnia katastrofa Sokoła, w której zginęli ludzie, miała miejsce w 1994 r. "Jak dotąd nie było przypadku, żeby do katastrofy doszło z przyczyn technicznych. Przyczyną jest najczęściej błąd ludzki" - twierdzi Mazur.

em, pap