Kartofle na kartki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skutkiem ubocznym ostatniej rundy negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską może być wprowadzenie kartek na ziemniaki. Kartofle staną się dobrem luksusowym.
Po powrocie z Kopenhagi nasi negocjatorzy zameldowali o wielkim sukcesie. Była nim zgoda Unii na to, aby tzw. płatności bezpośrednie wynosiły w kolejnych latach (2004-2006) 55 proc., 60 proc. i 65 proc. unijnego poziomu dopłat. Dopłaty te miały być finansowane:

- 25 proc., 30 proc. i 35 proc. z  tzw. I filaru Wspólnej Polityki Rolnej ; - dalsze 11, 9 i 7 proc. z przesunięcia części środków przeznaczonych w budżecie Unii na rozwój wsi (tzw. filaru II), - kolejne 19, 21 i 23 proc. pochodzić miało z budżetu krajowego.

W sumie zatem rolnicy polscy mieli dostać (zakładając kurs euro równy 4 zł): w 2004 ok. 5,5 mld zł (3,5 mld zł z Unii i 2 mld zł z polskiego budżetu), w 2005 ok. 6 mld zł (4 mld zł z Unii i 2 mld zł z budżetu) i w 2006 ok. 6,5 mld zł (4,5 mld zł z Unii i 2 mld zł z budżetu).

Uzgodnienia z Kopenhagi przedstawione zostały w ten sposób, że owe płatności bezpośrednie wypłacone zostaną wszystkim rolnikom proporcjonalnie do posiadanych gruntów. Ponieważ łączny areał gruntów ornych wynosi 14 mln ha, wychodziło, że dopłaty do jednego hektara wyniosą około 400 zł w roku 2004 i ok. 460 zł w roku 2006. A zatem średnie siedmiohektarowe gospodarstwo dostawałoby (nie licząc dotacji z innych tytułów) około 3 tys. zł.

Taki sposób rozdysponowania zasadniczego strumienia środków pomocowych dla rolnictwa można oczywiście krytykować (jest antymotywacyjny, utrwala istniejącą strukturę rolną itd.). Ma on jednak jedną wielką zaletę - jest maksymalnie prosty i, nie wymagając dodatkowej biurokracji, bardzo tani w zastosowaniu.

Okazuje się jednak, że w istocie w Kopenhadze wynegocjowaliśmy coś zupełnie innego. W projekcie traktatu zapisane jest bowiem, że na 55, 60 i 65 proc. unijnego poziomu dopłat mogą liczyć jedynie producenci tych produktów rolniczych, które są w Unii dotowane, czyli: zbóż, roślin oleistych, tytoniu, chmielu, a także hodowcy bydła i owiec. Oczywistym warunkiem uruchomienia tych dopłat jest po uruchomienie pełnego Systemu Kontroli i Zarządzania IACS (co znając sprawność Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nastąpi gdzieś pod koniec stulecia). Natomiast rolnicy, którzy nie produkują towarów dotowanych (np. uprawiają ziemniaki lub buraki cukrowe, a także hodują trzodę chlewną i drób), otrzymają tylko płatności podstawowe (z I filaru), czyli 25, 30 i 35 proc.

Oznacza to znaczne przesuniecie środków między gospodarstwami. Jeżeli modelowo założymy dwa gospodarstwa jednakowej wielkości: jedno uprawiające zboże, a drugie okopowe, to pierwsze dostanie około 6, a drugie około 1,5 tys. zł.

Jak łatwo się domyślić taka redystrybucja wywoła dwa skutki. Rolnicy przestawią się na produkcję produktów dotowanych. Ukochane dziecko Gabriela Janowskiego "Polski Cukier" upadnie z braku surowca, a kartofle, dostępne jedynie w dystrybucji kartkowej, podawane będą na deser na luksusowych przyjęciach organizowanych przez Radę Ministrów.

Michał Zieliński