Proces Katarzyny W. Świadek: Magda zginęła wcześniej

Proces Katarzyny W. Świadek: Magda zginęła wcześniej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piąty dzień procesu Katarzyny W. Zeznają sanitariusze (fot.sxc.hu) 
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach dojdzie dziś do przesłuchania kolejnych świadków w procesie Katarzyny W. To piąty dzień procesu. Zeznania złożyli m.in. sanitariusze, którzy odnaleźli kobietę leżącą na chodniku, gdy udawała napad i porwanie dziecka.
Katarzyna W. oskarżona jest o zamordowanie swojej półrocznej córki. Proces w jej sprawie rozpoczął się 18 lutego 2013 roku. Dotychczas odbyły się cztery rozprawy: 18 lutego, 4 marca, 18 marca i 2 kwietnia. Podczas pierwszej odczytano akt oskarżenia i zeznania oskarżonej złożone w śledztwie. Podczas drugiej sąd przesłuchał pierwszych świadków. Podczas trzeciej rozprawy zeznawał m.in. Krzysztof Rutkowski. Podczas czwartej sąd przesłuchał współosadzone oraz matkę Katarzyny W. Treść aktu oskarżenia liczy ponad 150 stron.

Cała sprawa rozpoczęła się 24 stycznia 2012 roku, gdy policja poinformowała media o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Dziecko miało zostać porwane z centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.

Prokurator oskarża

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.

Katarzyna W. jest jedyną osobą, której w tej sprawie przedstawiono zarzuty. Odpowie za trzy przestępstwa - poza zabójstwem także za niezawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenie fałszywych dowodów, by skierować postępowanie przeciwko innej osobie. Może jej grozić nawet dożywocie.

Brak wyjaśnień

23-letnia Katarzyna W. oświadczyła na początku procesu, że nie przyznaje się do winy i odmówiła złożenia wyjaśnień.

Świadkowie zeznają

Jako pierwsza piątego dnia procesu zeznawała Żaneta N., która wraz z córką znalazła Katarzynę W., gdy ta rzekomo została napadnięta. Jak powiedziała, oskarżona leżała w "dziwnej pozycji, jakby spadła z wysokości". Zachowywała się jakby utraciła przytomność, jednak gdy "usłyszała syrenę to częściowo odzyskała przytomność".  - To jest chore, że jeśli ktoś leży nieprzytomny, a za chwilę wstaje na kolana, to wydaje mi się, że to wszystko jest zaaranżowane - mówiła Żaneta N.

Zeznawał także Aleksander., jeden z mężczyzn którzy wezwali pogotowie, Paweł G. - wnuk Jadwigi J., która na kilka dni przed śmiercią dziecka widziała Katarzynę W., gdy w miejscu gdzie znaleziono później ciało przerzucała gruz.

"Z czegoś musi żyć"

Przed sądem w charakterze świadka stanęła także Natalia P., koleżanka oskarżonej z czasów licealnych. Kobieta relacjonowała wizytę Katarzyny W. w Krakowie, podczas której przekonywała P., że śmierć dziecka była wypadkiem, a także spotkanie z dziennikarzem w jednej z restauracji. Oskarżona miała wówczas tłumaczyć, że spotyka się z dziennikarzami sprzedając informacje, bo "przecież z czegoś musi żyć". Zeznała także, że w szpitalu z nudów grała z Katarzyną W. w scrabble. Zeznała, że Katarzyna W. wielokrotnie podczas gry układała słowa, które miały związek ze śmiercią.

"Data śmierci małej Magdy jest podawana kłamliwie"

Przed sądem zeznała także Jadwiga J. Potwierdziła swoje wcześniejsze zeznania, że 20 stycznia 2012 r., ok. godz. 15 - na cztery dni przed śmiercią Magdy - widziała Katarzynę W. w parku Żeromskiego. Dodała, że wyglądała także małą Magdę. Jej zdaniem, dziecko wyglądało "ogólnie wyglądało źle". Świadek drobiazgowo opisywał miejsce, w którym widział Katarzynę W. Chciał nawet podawać wymiary dołu, który - według światka - przypominał grób. Twierdziła, że opowiedziała o tym swojemu wnuczkowi, ale ten irytował się, że opowiada nieprawdopodobne rzeczy. Podkreśliła, że od samego początku nie wierzyła, że Magda została porwana.

Stwierdziła także, że Magda zginęła wcześniej, "data śmierci małej Magdy jest podawana kłamliwie". - Mając informacje takie, jakie posiadam i widząc to, co zrobiła Katarzyna W., mówię, że podawała kłamliwe informacje - podkreśliła Jadwiga J. Zeznała, że rozpoznaje zamieszane w sprawę osoby, ale boi się zeznawać bez ochrony. - Ja się czuję zagrożona. Ja rozpoznaję te osoby, ja te osoby widywałam i widuję wciąż. Rozpoznaję je po ubraniach, rysach twarzy, ale nie chcę ich ujawniać, boję się. Wszyscy mieszkamy w Sosnowcu, w niedalekiej okolicy, obawiam się o zdrowie swoje i swojej rodziny - powiedziała. Zaznaczyła, że nie widziała, jak Katarzyna W. chowa ciało dziecka w ruinach w parku. - Ja widziałam osobę w zielonej kurtce odchodzącą od wózka i przechodzącą w krzaki, która coś niosła - stwierdziła.

Jadwiga J. zeznała także, że widziała Katarzynę W. podczas pogrzebu Magdy. Miał ja - według świadka - prowadzić pod rękę Krzysztof Rutkowski.

Katarzyny W. nie było jednak na pogrzebie, ponieważ przebywała w tym czasie w areszcie.

TVN24.p, ml, eb