Wałęsa chce przeprosin od Borusewicza. "Na strajkowaniu znałeś się jak wół na gwiazdach"

Wałęsa chce przeprosin od Borusewicza. "Na strajkowaniu znałeś się jak wół na gwiazdach"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lech Wałęsa (fot. Wprost)Źródło:Wprost
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz w rozmowie z Polskim Radiem nie potwierdził, ani nie zaprzeczył słowom Henryki Krzywonos, która w rozmowie z "Wprost" stwierdziła, że to Borusewicz a nie Wałęsa był prawdziwym przywódcą strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. Teraz Lech Wałęsa domaga się na swoim blogu przeprosin od Borusewicza.
"Na strajkowaniu praktycznie znałeś się jak wół na gwiazdach" - pisze były prezydent do Borusewicza. Wałęsa przyznaje wprawdzie, że Borusewicz "pracował na zapleczu technicznym" strajku, co było "wielką pomocą", ale dodaje, że nie można mówić o kierowaniu przez niego strajkiem. Sugeruje też, że Borusewicz chciał w pewnym momencie doprowadzić do przerwania strajku co "położyłoby tamto zwycięstwo". Dodaje też, że kierowanie strajkiem wymagało stałej obecności w stoczni, tymczasem Borusewicz był w stoczni w czasie strajku "najwyżej dwa razy". Dodaje, że Borusewicza nie akceptowali stoczniowcy i Wałęsa "musiał stoczyć długie boje", by obecny marszałek Senatu był przez nich tolerowany.

- Rywalizacja była od początku. Ale na wózek wchodził tylko Wałęsa. Walentynowicz nie. Wałęsa miał dar przekonywania, więc został przewodniczącym. Jednak tak naprawdę to mieliśmy przewodniczącego. Był nim Bogdan Borusewicz. Nieujawniony przewodniczący. Przecież to Borusewicz kręcił tym strajkiem - wspomina strajk w Stoczni Gdańskiej z 1980 roku Henryka Krzywonos w rozmowie z "Wprost". Dodaje, że "mówiła o tym wiele razy", ale "nikt nie słuchał". - Mózgiem był Borusewicz. To on kierował wszystkim - podkreśla Krzywonos. Zaznacza przy tym, że "Borusewicz nie mógłby wejść na wózek i mówić, bo był w KOR, a poza tym nie miał do tego daru". - On jest bardzo mądrym facetem, ale daru przekonywania mu brakuje. Medialny nigdy nie był, ale głowę miał nie od parady. Setki rzeczy działy się na Stoczni. Akcje różne. Kiedyś siedzimy z Anią (Walentynowicz - red.) i Ania nagle mówi: „Czołgi jadą”. Próbowałam tłumaczyć, żeby odpoczęła, przespała się - wspomina.

arb