Rolni terroryści (aktl.)

Rolni terroryści (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejny dzień protestów rolników - chcą dotacji od innych podatników RP. Tym razem blokowali Warszawę i kilka dróg dojazdowych.
Ok. 2,5 tys. rolników protestowało w Warszawie przeciw polityce rolnej rządu. Przez kilka godzin blokowali główne ulice stolicy. Warszawiacy stali w korkach.

Protest zorganizowały "Samoobrona" oraz "Solidarność" Rolników Indywidualnych.

Głównym postulatem protestujących jest podwyższenie cen interwencyjnego skupu żywca. Ponadto domagają się odrzucenia prezydenckiego weta do ustawy o biopaliwach, uchwalenia ustawy o  kształtowaniu ustroju rolnego oraz ustawy, która gwarantowałaby poziom finansowania rolnictwa z budżetu państwa.

Rolnicy zgromadzili się na pl. Piłsudskiego, skąd Traktem Królewskim mieli przejść przed Kancelarię Premiera. Nieco zmienili jednak trasę marszu i najpierw udali się przed Pałac Prezydencki. Według policji protestujących było ok. 2,5 tysiąca.

"Tu jest całe zło, ten pan musi stąd odejść. Nie zasługuje na to, byśmy go utrzymywali. To on zniszczył wojsko, służbę zdrowia i  kraj" - powiedział szef Samoobrony Andrzej Lepper przed siedzibą głowy państwa. Jego zdaniem Pałac Prezydencki jest "głównym punktem dowodzenia antypolskiego i antyludzkiego".

Rolnicy powrócili na planowaną wcześniej trasę marszu, po czym po  raz kolejny zmienili zamiary i skierowali się w stronę Narodowego Banku Polskiego. Przed NBP postali zaledwie kilka minut, obwiniając prezesa Leszka Balcerowicza o doprowadzenie do  tragicznej sytuacji w Polsce.

Sprzed siedziby NBP rolnicy udali się w stronę Kancelarii Premiera. Podczas marszu nawoływano jego uczestników do "wolnego chodzenia". "Mamy czas, nigdzie się nam nie spieszy" - mówiono. Jednocześnie co kilka minut przepraszano warszawiaków za  utrudnienia w ruchu.

"Przystanki" na przemówienia robione były w najbardziej newralgicznych miejscach stolicy - np. skrzyżowaniach. Jak powiedział Lepper, rolnicy przyjechali do "swojej stolicy i nikt im nie będzie mówił, którędy mają chodzić". "Gdyby ten rząd miał czyste uszy, to by usłyszał, o co nam chodzi. Ludzie nie chcą cudów - ludzie chcą pracy i godnie żyć" -  oświadczył Lepper po dotarciu przed Kancelarię Premiera. Dodał, że  nie będzie składana żadna petycja. "Składanie petycji jest bezcelowe, bo było ich już mnóstwo" - tłumaczył.

Manifestację zakończyło spalenie kukły premiera Leszka Millera. Kukła uwięziona była w dybach, nad którymi zawieszony był transparent z napisem: "Kto rolników oszukuje, ten na dyby zasługuje".

Rolnicy trzymali biało-czerwone flagi oraz transparenty, m.in. "Rząd pod sąd". Mieli też szubienicę, na której zawiesili dwie martwe kury. Napis pod nimi głosił: "Dziś ludowcy, jutro rządowcy". Często wznoszono okrzyki: "Złodzieje". Podczas protestu nie doszło do poważniejszych incydentów z  udziałem policji. Jednak uczestnicy manifestacji schodzili z  zaplanowanej wcześniej trasy. Szli wolno i przeważnie zajmowali oba pasy ruchu, blokując całkowicie m.in. Krakowskie Przedmieście, ul. Świętokrzyską, Aleje Jerozolimskie oraz Aleje Ujazdowskie. Na  ulicach bardzo szybko utworzyły się korki. Stały w nich samochody i tramwaje.

"Ja się spieszę na spotkanie. Jak chcą protestować, to niech protestują, ale niech nie przeszkadzają innym" - denerwowała się kobieta w średnim wieku, która musiała zrezygnować z jazdy tramwajem. Wielu kierowców, widząc czoło manifestacji, zawracało z  drogi. Ci, którzy nie zdążyli i utknęli, z rezygnacją czekali, aż  będą mogli dalej jechać.

Prezydent Warszawy Lech Kaczyński powiedział we wtorek na  konferencji prasowej, że zgodnie z prawem urząd miasta st. Warszawy nie mógł odmówić zorganizowania demonstracji rolniczej. "Miasto nie daje zezwolenia na demonstracje. Miasto je tylko rejestruje" - powiedział Kaczyński.

Podkreślił jednak, że manifestacja była cały czas monitorowana i  w przypadku zakłóceń "zostałaby zdelegalizowana, przerwana".

W czasie manifestacji autobusy miejskie były etapowo (tj. w  zależności od jej przebiegu) kierowane na trasy objazdowe. Dwa razy wstrzymany został ruch tramwajów w okolicy ronda de Gaulle'a. Tramwaje były w tym czasie kierowane na trasy zastępcze -  poinformowała biuro prasowe Zarządu Transportu Miejskiego.

sg, pap