Urban: Rywin przyszedł z niczym (aktl.)

Urban: Rywin przyszedł z niczym (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaniem zeznającego przed komisją śledczą Jerzego Urbana, zanim Rywin złożył propozycję Agorze został zawarty kompromis ws. korzystnych dla niej zmian w ustawie o rtv.
Taki kompromis, dotyczący kluczowego dla Agory zapisu o możliwości zakupu przez wydawnictwo prasowe telewizji został zawarty przed 15 lipca 2002, nie dotyczył jednak całości projektu nowelizacji ustawy o rtv, twierdzi redaktor naczelny "Nie" Jerzy Urban.

Według ustaleń komisji ugoda ta była wówczas jednak na etapie wstępnym, były to tylko deklaracje woli, a kompromis nie został zawarty do dziś.

Wtedy gdy rozmawiałem z Rywinem uważałem, że kompromis został zawarty. "Rozumiałem mylnie (...), że przedmiotem kompromisu, a przedtem rozbieżności, jest tylko i wyłącznie to, czy zachowany zostanie przepis mówiący, że wydawnictwo prasowe nie może kupować stacji telewizyjnych. Z tego co słyszałem lub wyczytałem w gazetach (...) ten kompromis w tym zakresie został zarysowany przed 15 lipca. (...)", odpowiedział Urban.

Pytany, czy fakt, że Rywin mówił, iż bez przyjęcia łapówki kompromis zostanie zlikwidowany w trakcie prac parlamentarnych nad ustawą, nie czyni złożonej Agorze propozycji bardziej racjonalną, Urban odpowiedział, że łatwiej jest zmienić projekt zanim trafi do Sejmu.

Naczelny "Nie", uważa za całkowicie nielogiczne, aby premier wysyłał do Adama Michnika posłańca w osobie Rywina z propozycją korupcyjną. "Nie jest logiczne, żeby ludzie bardzo bliscy sobie, obcujący gęsto ze sobą mieliby outsidera najmować do pośrednictwa między sobą. To kompletny nonsens". Nie jest wyobrażalne, aby jakikolwiek premier "chyba, że jakiś bardzo głupi... posługiwał się pośrednikiem dla uzyskania korzyści materialnych dla siebie, czy swojej partii, bo byłby w ręku kogoś takiego".

"W takich sprawach wiadomo, że używa się pośredników bardzo zaufanych i zwykle to się czyni przez cały łańcuch pośredników, aby nie być w ręku takiego pośrednika". "To wszystko jest sprzeczne z logiką łapówkodawstwa i łapówkobiorstwa" - podsumował Urban propozycję Rywina.

Lew Rywin to "stały element pejzażu towarzyskiego lewicy", od czasu kiedy zdobyła ona władzę - ocenia Jerzy Urban. - Nie znam nikogo z polityków, kto był z nim zaprzyjaźniony i nie znam też nikogo z ważniejszych polityków, o którym by mógł powiedzieć, że go nie zna. (...) "...na każdym z przyjęć z kimś rozmawiał i z kimś miał gęstsze kontakty, z czego nie należy sądzić, by to była jakaś szczególna zażyłość".

Na przyjęciach organizowanych przez osobistości z SLD Rywin "bardziej obcował z osobami bliższymi problematyki kultury niż przemysłu". "A z Robertem Kwiatkowskim?" - pytał Zbigniew Ziobro (PiS). "Rywin i Kwiatkowski w pejzażu towarzyskim byli sobie bliżsi" - brzmiała odpowiedź.

Ziobro pytał też Urbana, czy ataki "Trybuny" na "Gazetę Wyborczą" w związku z ujawnieniem afery Rywina mogą być inspirowane przez "grupę sprawującą władzę", o której Rywin mówił Adamowi Michnikowi.

Urban uważa, że ataki te miały raczej podłoże osobiste. Obecny redaktor naczelny "Trybuny" Marek Barański, którego Urban nazwał współtwórcą "Nie", był atakowany przez "GW", gdy objął kierownictwo "Trybuny", bo "zwalczał opozycję w latach 80. (...) To wystarczający powód, żeby przy okazji sprawy Rywina starać się dopiec +Gazecie Wyborczej+" i nie trzeba tu szukać jakichś wielkich politycznych inspiracji".

Nie wyklucza jednak, "że ktoś mojego przyjaciela Marka Barańskiego podjudza do często niesprawiedliwych podjazdów przeciw +GW+". Nie wiem, czy Barański "dopieka +GW+ przy zachęcie premiera, czy wbrew intencjom premiera", mówił Urban.

Przypuszcza on, że opinia byłego naczelnego "Trybuny" Janusza Rolickiego, iż Leszek Miller ma przemożny wpływ na tę gazetę, jest prawdziwa, "powtarzam tutaj obiegową opinię panującą w środowisku SLD, ale sam nie mam wiedzy".

Jeśli chodzi o wpływ Millera na obsadzenie stanowiska redaktora naczelnego "Trybuny", to - jak to określa Urban - "formalnie nie, faktycznie tak". Gdy Rolicki był naczelnym "Trybuny", "niechęć pomiędzy nim a Leszkiem Millerem bardzo silnie narastała".

Zwłokę w publikacji przez "Gazetę Wyborczą" artykułu o sprawie Rywina redaktor naczelny "Nie" Jerzy Urban ocenił jako "błędną i absurdalną". "Pragnienie prowadzenia śledztwa dziennikarskiego nie jest żadnym dobrym powodem do tej zwłoki" - ocenił.

"Jeśli ma się udokumentowany bardzo dokładnie sam fakt przyjścia Rywina z propozycją korupcyjną, jeśli ma się świadka tego - panią Rapaczyńską, która wysłuchała propozycji, świadka pana Niemczyckiego, ma się Michnika, który ponowną rozmowę odbył, ma  się taśmę, a nawet jak się okazało dwa nagrania równoległe. Wreszcie - jest się po konfrontacji u premiera, na której Lew Rywin właściwie przyznaje się do mistyfikacji o charakterze oszukańczym, a także do samej wyprawy po łapówkę, to uważam, że  redaktor Adam Michnik powinien był opublikować to, co opublikował wiele miesięcy później, zaś śledztwo dziennikarskie prowadzić po  tej publikacji, wtedy ono zresztą jest łatwiejsze" - mówił Urban.

"Wydaje mi się, że ten powód w postaci kopenhaskich negocjacji był słabym powodem, żeby wstrzymywać się z publikacją tej afery" - dodał.

Zaprzeczył, że posiada nagranie rozmowy z Michnikiem "To jest nieporozumienie". "Ja powiedziałem, że słyszałem, że Lew Rywin nagrał rozmowę - nie  tą rozmowę z Michnikiem - tylko rozmowę z dziennikarzem, rozmowę radiową, która nie została wyemitowana, która jest w posiadaniu radia RMF i została jakoś zdeponowana, coś tam zostało u  notariusza w Krakowie w tej sprawie załatwione, że tam coś takiego leży. A to dowiedziałem się z Krakowa" - mówił mętnie szef "Nie".

Pytany przez Bogdana Lewandowskiego (SLD) o rodzaj jego kontaktów z Adamem Michnikiem Urban oświadczył, że obecnie widuje się z nim "tak z raz na dwa miesiące". Ostatnio widział się z nim w czwartek i rozmawiali o czwartkowych obradach komisji (wtedy zeznawał Urban - PAP).

Naczelny "Nie" - jak twierdzi - poznał go, "jak jeszcze nosił krótkie spodenki". Potem znajomość była w sposób sporadyczny kontynuowana i przechodziła różne etapy. W 1968 roku byłem przesłuchiwany w jego sprawie w MSW" - powiedział Urban. Kontakty zostały zerwane w latach 70., kiedy Urban, jako członek redakcji "Polityki" - jak powiedział - "pilnie dbał, aby nie obciążać naszego zespołu żadnymi kontaktami z opozycją". W latach 80. Michnik na politycznym wiecu w  Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich atakowanego Urbana nazwał publicznie swoim przyjacielem. Kontakty zostały ponownie zerwane, kiedy Urban został rzecznikiem rządu i "zobowiązany był stronić" od "tego typu kontaktów". "Poza tym Michnik siedział w więzieniu, a ja go zwalczałem, klasyfikując jako herszta tej ekstremy, która zagraża państwu" - powiedział. Ponownie zostały nawiązane w  okresie Okrągłego Stołu. "Krok ku większej komitywie nastąpił, kiedy Adam Michnik przed wyborami się u mnie pojawił, z taką troską, że +Solidarność+ przegra wybory, żeby im pomóc, żeby uwiarygodnić układ Okrągłego Stołu" - powiedział.

"Potem stopniowo nastąpiło odtworzenie zrazu chłodnych, a potem cieplejszych kontaktów towarzyskich. Ich płaszczyzną jest raczej kuchnia mojej żony, która jest przedniejsza niż oferty dyskusji politycznych, jakie ja mogę Michnikowi oferować. (...) Przyjaźnią bym tego nie nazwał, bo przyjaźń wymaga (...) większej spoistości politycznej (...). Jakoś tak się porozumiewamy w wielu sprawach, czy nawet zbliżamy w swoich poglądach niepublicznie prezentowanych" - stwierdził Urban.

W odpowiedzi na pytanie o obecny stosunek do polityki Leszka Millera po objęciu władzy, szef "Nie" skrytykował politykę rządu - m.in. stosunek SLD do Kościoła, który określił jako "niemądre i obłudne zasłanianie się Unią Europejską po to, żeby prowadzić politykę tchórzostwa" wobec Kościoła. "Kościół nie dla Millera popiera jednoczenie się Europy i cokolwiek by socjaldemokracja zrobiła w sprawie aborcji, czy jakiejkolwiek innej, to to nie wpłynie na postawę Kościoła wobec procesów unifikacyjnych w Europie", uważa.

Skrytykował też "ostentacyjnie proamerykańską" postawę rządu wobec konfliktu z Irakiem, niedostatecznie radykalną postawę SLD wobec szeregu kwestii natury obyczajowej (jak na przykład związki homoseksualne).

Za trafną uważa politykę ostrożną balansowania pomiędzy pragmatyzmem gospodarczym a potrzebami socjalnymi, choć - jego zdaniem -  prowadzona jest ona "niezbyt profesjonalnie, zdecydowanie". "Program socjaldemokracji ja w całości popieram - ten, z którym socjaldemokracja szła do wyborów" - powiedział Urban.

Chętnie powitałby zmiany na stanowisku szefa rządu, czy szefa SLD", o czym już pisał, choć w obecnej sytuacji nie podtrzymuję tego twierdzenia. "Mam w tej sprawie mieszane uczucia" - powiedział.

em, pap