Eksperci Macierewicza w prokuraturze. "Kiedyś sklejałem samoloty"

Eksperci Macierewicza w prokuraturze. "Kiedyś sklejałem samoloty"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tu-154M rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku (fot. www.prsteam.net/Wikipedia/CC) 
Prokuratura wojskowa przesłuchała ekspertów parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza, którzy wcześniej forsowali hipotezę, że do katastrofy w Smoleńsku doszło w wyniku wybuchu na pokładzie Tu-154M. - Żaden nie przekazał materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków - poinformował po przesłuchaniach rzecznik prokuratury kpt. Marcin Maksjan cytowany przez "Gazetę Wyborczą". "Gazeta Wyborcza" nieoficjalnie dowiedziała się, że śledczy przesłuchali prof. Wiesława Biniendę, prof. Jana Obrębskiego i Jacka Rońdę.
Prokuratura chciała zweryfikować czy eksperci zespołu Macierewicza dysponują wiarygodnymi dowodami na potwierdzenie hipotezy o wybuchu do jakiego miało dojść na pokładzie Tu-154M, a także dowodami na to, że skrzydło Tu-154M nie mogło złamać się po uderzeniu w brzozę (co, według raportu rządowej komisji Jerzego Millera badającej okoliczności katastrofy w Smoleńsku, było bezpośrednią przyczyną tragedii).

Kpt. Maksjan relacjonuje, że żaden ze świadków wiarygodnych dowodów na potwierdzenie hipotez forsowanych przez zespół Antoniego Macierewicza nie przedstawił. - Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera - mówi rzecznik wojskowej prokuratury.

"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że prof. Binienda zeznając w prokuraturze nie przedstawił symulacji mającej potwierdzić, iż zderzenie z brzozą nie mogło doprowadzić do złamania się skrzydła Tu-154M. Z kolei prof. Jan Obrębski poinformował, że zbadał "element o rozmiarach 20 cm na 20 cm, który pokazała mu nieznajoma osoba, zapewniając go, że to część Tu-154" - i na tej podstawie stwierdził, iż na pokładzie tupolewa prawdopodobnie doszło do wybuchu, bo "element został rozerwany od wewnątrz". Prof. Obrębski pytany przez prokuratorów o doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych stwierdził iż... od dziecka interesował się lotnictwem, w przeszłości sklejał modele samolotów, a obecnie, gdy lata samolotami, obserwuje jak zachowują się ich skrzydła.

arb, "Gazeta Wyborcza"