Macierewicz broni swoich ekspertów. "Nagonka, papierowe zabójstwo..."

Macierewicz broni swoich ekspertów. "Nagonka, papierowe zabójstwo..."

Dodano:   /  Zmieniono: 
Antoni Macierewicz (fot. MATEUSZ BAJ/NEWSPIX.PL)Źródło:Newspix.pl
- Od 1989 nie pamiętam tak brutalnej nagonki na polskich naukowców, którzy chcą badać rzeczywisty obraz sytuacji w naszej ojczyźnie - w ten sposób Antoni Macierewicz w czasie posiedzenia parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej skomentował artykuł "Gazety Wyborczej" z 17 września.
Dziennik, powołując się na informacje z prokuratury, napisał, że śledczy przesłuchali prof. Wiesława Biniendę, prof. Jana Obrębskiego i Jacka Rońdę. Prokuratura chciała zweryfikować czy eksperci zespołu Macierewicza dysponują wiarygodnymi dowodami na potwierdzenie hipotezy o wybuchu do jakiego miało dojść na pokładzie Tu-154M, a także dowodami na to, że skrzydło Tu-154M nie mogło złamać się po uderzeniu w brzozę (co, według raportu rządowej komisji Jerzego Millera badającej okoliczności katastrofy w Smoleńsku, było bezpośrednią przyczyną tragedii).

Eksperci bez dowodów

Kpt. Marcin Maksjan rzecznik prokuratury relacjonował, że żaden ze świadków wiarygodnych dowodów na potwierdzenie hipotez forsowanych przez zespół Antoniego Macierewicza nie przedstawił. - Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera - mówił rzecznik wojskowej prokuratury. Po kilku godzinach od publikacji materiału przez "Gazetę Wyborczą" prokuratura wojskowa ujawniła na swojej stronie protokoły z przesłuchań ekspertów zespołu Macierewicza.

Nagonka, papierowe zabójstwo...

- To bezprecedensowa nagonka na świat polskiej nauki. Ludzi chcących służyć prawdzie, badać rzeczywisty obraz sytuacji w naszej ojczyźnie - oburzał się na artykuł "Gazety Wyborczej Macierewicz. - Szkoda, ze w Polsce są ludzie, którzy starają się obniżyć rangę polskich naukowców - wtórował mu prof. Binienda.

- Próbowano dokonać papierowego zabójstwa - podsumował Macierewicz, który stwierdził też, że naukowcom w podobny sposób zakazywano brać udział w życiu publicznym za czasów... Władysława Gomułki. - Katastrofę mogą badać tylko ci eksperci, którzy nie chcą dowieść sprawstwa Rosji - dodał poseł PiS.

- Publikacja "Gazety Wyborczej" jest po to, żeby media zajęły się kompetencjami ekspertów, a nie pytaniem o to, co się stało z uwagami akredytowanego Klicha - stwierdził z kolei mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik rodzin ofiar. - Jest jeszcze jeden paradoks tych zarzutów. W każdym normalnym państwie nie byłoby potrzeby powoływania zespołu parlamentarnego do badania przyczyn katastrofy - dodał.

arb, "Gazeta Wyborcza", Gazeta.pl