Bielecki: wybór między śmiercią dwóch a śmiercią czterech

Bielecki: wybór między śmiercią dwóch a śmiercią czterech

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyprawa na Broad Peak realizowana była w ramach projektu “Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015“ pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego (fot. polskihimalaizmzimowy.pl) 
- Decyzja o kontynuowaniu ataku szczytowego została podjęta za całą naszą grupę przez Krzysztofa Wielickiego i Macieja Berbekę. W pewnym momencie rzuciłem nawet hasło: 'Chłopaki może powinniśmy zawrócić', ale nie chcę się wybielać, bo tak jak inni chciałem iść dalej - mówi na antenie RMF FM uczestnik tragicznej wyprawy na Broad Peak Adam Bielecki.
5 marca szczyt Broad Peak (8047 metrów) zdobyli Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Dwaj ostatni nie zdołali powrócić do obozu na noc, a trzy dni później zostali uznani za zmarłych. W połowie lipca Jacek Berberka, brat Macieja, i Jacek Jawień odnaleźli ciało Kowalskiego. Ciało Macieja Berbeki nie zostało odnalezione. Według Polskiego Związku Alpinizmu błędem było odłączenie się od grupy Artura Małka i Adama Bieleckiego.

Zapytany, dlaczego wyrwał się do przodu i "zerwał więź grupy", jak napisano w raporcie PZA, Bielecki odpowiada, że było "bardzo późno". - Miałem takie poczucie, że "dobrze, skoro idziemy do góry, to jest to możliwe, da się to zrobić, ale trzeba się bardzo, bardzo spieszyć" - mówi himalaista. - To nie jest nietypowa praktyka, że himalaiści idąc różnym tempem w różnym tempie wchodzą na wierzchołek. Tak naprawdę ten moment zerwania integralności grupy nastąpił w momencie, kiedy ja wracałem już ze szczytu i miałem schodzących chłopaków - tłumaczy Bielecki.

Jego zdaniem, to był moment, kiedy himalaiści zerwali ze sobą kontakt. - Myślę sobie teraz, że to był moment wtórnej decyzji. Podjąłem decyzję o tym, że schodzę na dół, zakomunikowałem ją nieformalnemu liderowi tej grupy Maćkowi Berbece, mówiąc mu wprost: "Maciek, ja już schodzę. Nie działa mi radio, proszę przekaż tę informację Krzyśkowi Wielickiemu". Chłopcy, wiedząc, że będą schodzić sami, że ja nie będę na nich czekał, że nie będzie na nich czekał Artur Małek, podjęli decyzję, że jednak idą do góry, nie schodzą razem z nami - przyznaje Bielecki.

- Omamieni wizją bliskiego szczytu i ładną pogodą przekroczyliśmy granice. Zasady etyczne są niezależne od wysokości, ale w pewnych warunkach mamy czasem wybór tylko pomiędzy śmiercią dwóch lub czterech osób - podsumowuje himalaista w wywiadzie dla RMF FM

sjk, RMF FM