Wolne miasto Brześć

Wolne miasto Brześć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co roku przez Brześć i Lwów trafia do Polski kontrabanda warta kilka milionów złotych.
Pięćdziesiąt metrów od pomnika Lenina i siedziby władz Brześcia stoją prostytutki. Przed budynkiem rosyjskiego konsulatu i niemal naprzeciwko posterunku milicji bez problemu można kupić pochodzącą z Polski amfetaminę. W dziesiątkach sklepów w centrum miasta sprzedawane są pirackie płyty DVD z najnowszymi hollywoodzkimi filmami. Brześć oraz sąsiadujący z nim po polskiej stronie granicy Terespol funkcjonują niczym wolne miasta. Gangi przemytników, sutenerzy, handlarze żywym towarem i narkotykami, właściciele nielegalnych fabryczek, magazynów i kasyn działają tak, jakby w mieście i na granicy nie było policji, prokuratury, straży granicznej i celników. W Brześciu i okolicach z granicy żyje ponad 80 proc. mieszkańców. Pełni on taką funkcję jak w czasach prohibicji pogranicze USA i Kanady.

Brześć i Terespol stanowią system naczyń połączonych: do Polski przemyca się głównie alkohol, papierosy, paliwo. W przeciwnym kierunku płyną przede wszystkim narkotyki, przewożone są pieniądze zarobione na kontrabandzie, kradzione samochody. Amfetamina jest przerzucana z Białorusi do państw nadbałtyckich, a stamtąd do Skandynawii i Europy Zachodniej. Zaplecze dla przestępczych interesów w Brześciu i Terespolu stanowi przede wszystkim Lwów. W tamtejszych nielegalnych fabryczkach produkuje się podróbki papierosów, alkoholu, odzieży i obuwia, kopiuje się płyty CD i DVD, programy i gry komputerowe, we Lwowie rekrutuje się prostytutki wysyłane do Polski i na Zachód, pierze brudne pieniądze. Zyski z kontrabandy są bodaj najważniejszym czynnikiem rozwoju miasta. Kasyna, salony gier, dyskoteki, domy publiczne, bary ze striptizem - to wizytówka współczesnego Lwowa.

Centrum Brześcia jest właściwie wielką dzielnicą rozrywki. Na ulicach Puszkina, Radzieckiej i Lenina między rządowymi budynkami mieszczą się dyskoteki, nocne kluby, domy publiczne, kasyna. Milicjanci nie tylko nie nachodzą tych miejsc, ale wręcz je chronią. Wszędzie tam można się bez trudu zaopatrzyć w narkotyki. Podczas pobytu w Brześciu stwierdziliśmy, że miasto jest zalane przemycanymi z Polski narkotykami, przede wszystkim amfetaminą. Dealerów można spotkać głównie w dyskotekach. Działają otwarcie, o czym się przekonaliśmy w lokalu o nazwie Pinokio, przy ulicy Puszkina. Narkotyków nie trzeba nawet zamawiać - są rozpuszczane w wódce podawanej w karafkach. Taką wódkę otrzymuje każdy, kto poprosi o "coś mocniejszego". Za porcję amfetaminy w czystej postaci trzeba zapłacić 20 zł (miejscowi płacą o 30 proc. mniej). Gdy w Pinokiu próbowaliśmy robić zdjęcia, natychmiast zjawiła się milicja, żądając oddania filmów.

Przemyt narkotyków z Polski na Białoruś i dalej na północ i zachód Europy to biznes, którego obroty szacowane są (przez Centralne Biuro Śledcze i Interpol) na co najmniej 200 mln dolarów rocznie. Kontrola graniczna jest właściwie fikcją - przekonaliśmy się, że przewiezienie z Terespola do Brześcia torby pełnej narkotyków nie stanowiłoby żadnego problemu. Wystarczy wsiąść do pociągu kursującego wahadłowo, by za kilkanaście minut być już na Białorusi. Bagażu nikt nie sprawdza. Polskie służby graniczne nawet nie stemplują paszportów. Białoruskich pograniczników i celników, którzy nie zaglądają do bagażu podręcznego, interesują tylko deklaracje. Nie widać też psów, które szukałyby narkotyków w pociągach.

We Lwowie największe zyski czerpie się z handlu żywym towarem. To obecnie jedno z największych w Europie centrów przerzutu kobiet do domów publicznych w Polsce i na zachodzie Europy. W kilku lwowskich domach publicznych co trzy, cztery tygodnie odbywają się castingi, na które przyjeżdżają właściciele agencji towarzyskich z Warszawy, Poznania, Szczecina, Trójmiasta, Wrocławia, Katowic czy Lublina. Kupione dziewczyny są od razu przewożone do Polski. Udało nam się dostać na jeden z takich castingów - zorganizowany w domu publicznym połączonym z nocnym klubem, przy bulwarze Tarasa Szewczenki. Wprowadził nas Wadim Jużny, zwany łowcą gości, który przejmuje klientów z Polski na głównej ulicy miasta - bulwarze Wolności. Wpisowe kosztuje 25 dolarów. W zależności od jakości towaru, czyli wyglądu i umiejętności dziewczyny, cena wynosi 2-3,5 tys. dolarów. Casting rozpoczyna się od pokazu zdolności tanecznych. Potem dziewczyny prezentują talenty wokalne. Jeśli klient jakąś się zainteresuje, kontynuuje sprawdzanie jej umiejętności na zapleczu. Podczas castingu naliczyliśmy ponad dwudziestu klientów z Polski.

Lwów to chyba największy w Europie Środkowo-Wschodniej ośrodek hazardu. Tylko przy bulwarze Wolności i przylegających do niego uliczkach działa trzydzieści kasyn i salonów gier. Najlepszymi klientami są Polacy i Ukraińcy, głównie osoby kontrolujące nielegalne interesy po obu stronach granicy. Przepuszczenie pieniędzy przez kasyno to idealny sposób ich wyprania. Według danych Interpolu, w lwowskich kasynach i salonach gier co roku pierze się co najmniej ćwierć miliona dolarów. Dzięki pieniądzom z kontrabandy we Lwowie działa ponad 3 tys. kantorów. Kursy dolara, euro czy funta są tu znacznie korzystniejsze niż w Polsce. Dlatego wielu Polaków przyjeżdża tu spekulować walutami.

Na przemycie papierosów i alkoholu przez wschodnią granicę nasz skarb państwa traci co roku prawie 2 mld zł. Nikt nie potrafi oszacować, jakie straty powoduje przemyt płyt z muzyką i filmami. Ukraina jest głównym światowym producentem pirackich płyt CD i DVD. Większość nielegalnych tłoczni znajduje się w okolicach Lwowa. Tym interesem zajmują się przede wszystkim gangi, bo wyposażenie nowoczesnej tłoczni kosztuje średnio milion dolarów. Pirackie płyty można kupić na bazarach we Lwowie i Brześciu, ale także w legalnie działających sklepach. Zauważyliśmy tam wszystkie filmy nominowane w tym roku do Oscara - większość z nich nie weszła jeszcze na ekrany polskich kin (będzie dostępna najwcześniej za kilka miesięcy). Za płytę DVD (z filmem z polskimi napisami) trzeba zapłacić 25 zł (w polskich sklepach legalna płyta kosztowałaby ponad 90 zł). Podczas oglądania u dołu ekranu pojawia się napis, że płyta jest przeznaczona wyłącznie dla członków Amerykańskiej Akademii Filmowej. Oznacza to, że piraci kupują nowości właśnie od nich.

Zalew pirackich płyt z Ukrainy i Białorusi doprowadził polski rynek muzyczny i filmowy na skraj bankructwa. Policja szacuje, że sprzedaż podrabianych płyt CD i DVD stanowi obecnie 60 proc. polskiego rynku, a dochody działających na nim piratów przekraczają już pół miliarda złotych rocznie.

Piotr Kudzia

Grzegorz Pawelczyk

Pełny tekst artykułu "Wolne miasto Brześć" w najnowszym w 1060 numerze "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 17 marca.

W tym samym numerze: Kapitan Żbik na tropie oranżady (Polococta, junak i kapitan Kloss kuszą Polaków w średnim wieku. Jak zarobić na PRL?) oraz Pax civilitatis (W interesie Ameryki, czyli w interesie świata: na czym naprawdę polega siła Stanów Zjednoczonych?)