Binienda: nazywają mnie "pisior". To śmieszne

Binienda: nazywają mnie "pisior". To śmieszne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prof. Wiesław Binienda, fot. KRZYSZTOF BURSKI/NEWSPIX.PLŹródło:Newspix.pl
- Mówi się, że jestem „pisiorem”. To naprawdę śmieszne - mówi "Naszemu Dziennikowi" członek zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza prof. Wiesław Binienda.
- Większość pracy przy tych symulacjach wykonywali moi doktoranci i studenci. To są Amerykanie, Chińczycy czy Hindusi - mówi w wywiadzie dla "ND" ekspert Macierewicza. Dodaje, że jego współpracownicy nie głosują na PiS i nie wiedzą nawet, gdzie leży Polska. - Gdziekolwiek mówię o swoich ustaleniach na temat katastrofy w gronie naukowców, nie natrafia to na żaden sprzeciw czy uwagi - przyznaje prof. Binienda.

Naukowiec z Uniwersytetu w Akron zapewnia, że nie było jego celem znaleźć się w centrum politycznego sporu w Polsce. - Staram się trzymać z dala od polityki, nie wypowiadam się na temat partii politycznych, wyborów itp. Nie mam wpływu na to, jaką etykietę mi się w Polsce przylepia. To, że mieszkam, tak jak większość współpracowników zespołu parlamentarnego, za granicą, ma znaczenie, gdyż my nie jesteśmy tak zaangażowani w sprawy wewnętrzne w Polsce, także w spory polityczne krajowe - mówi "Naszemu Dziennikowi" prof. Binienda.

Ekspert Macierewicza zapewnia, że jego praca w zespole parlamentarnym nie zaszkodzi jego karierze naukowej. - Na szczęście moja pozycja jest bardzo mocna. Przede wszystkim moja praca przyniosła uczelni 8 mln USD z zewnątrz, co jest rekordową wielkością funduszy, jakie uzyskuje jeden naukowiec. Od 2000 r. jestem dziekanem (department chair) i udaje mi się wykonywać tę funkcję administracyjną z powodzeniem, godząc ją z aktywną pracą naukową - mówi prof. Binienda.

sjk, "Nasz Dziennik"