Skandal w polskiej Agencji Wywiadu. Wyparowały 3 mln złotych

Skandal w polskiej Agencji Wywiadu. Wyparowały 3 mln złotych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdzie podziały się miliony dolarów? (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", z funduszów polskiego wywiadu przez lata "podbierano" pieniądze na łączną sumę nawet 1,2 mln złotych. "Brali na życie, mieszkanie, rozwód. Polski wywiad przez lata nie panował nad funduszami na tajne operacje" - pisze gazeta.
Z ich informacji reporterów "Wyborczej" wynika, że podejrzanym o kradzież jest kasjer nadzorujący pieniądze na tajne operacje, starszy chorąży Andrzej M., zwany przez kolegów "Carringtonem". Pseudonim wziął się od imienia jednego z bohaterów serialu "Dynastia", który był "dystyngowanym miliarderem". To nie jest przypadkowy przydomek. Carrington był jednym z bohaterów kultowego serialu "Dynastia". Był dystyngowanym miliarderem. "Niewysoki, korpulentny 60-latek w znoszonym ubraniu wygląda jak dobrotliwy emeryt, a nie ktoś, kto przez blisko ćwierć wieku pilnował najtajniejszych pieniędzy" - opisują reporterzy.

I dalej: "Choć skromny, trzyma rękę na kasie pancernej, w której leżą pliki pieniędzy na operacje specjalne. Otwiera ją coraz częściej. Do jego gabinetu przychodzą szeregowi agenci, pracownicy administracji".

 Pod koniec ubiegłego roku Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie oskarżyła "Carringtona" i Dariusza Sz., byłego oficera wywiadu. - Każdy dokument, zeznanie, korespondencja, jakie otrzymałam w tej sprawie od Agencji Wywiadu, objęte są tajemnicą państwową. To mój jedyny komentarz - ucina spekulacje.

Po zakończeniu śledztwa okazuje się, że część materiałów jest jawna. - "To w większości zdjęcia tysięcy pociętych papierków, które kasjer układał równo w bloczki, przykrywał od góry prawdziwymi stu dolarowymi banknotami i trzymał w kasie na wypadek kontroli. Znajdujemy też strzępy zeznań świadków, część korespondencji z Agencją, nazwiska agentów i numer innej, równie zagadkowej sprawy dotyczącej sprzeniewierzenia kasy wywiadu" - czytamy w gazecie.

 "Według dwóch naszych informatorów wywiad stracił na kombinacjach sprzed 20 lat więcej niż 265 tys. dol. (było to wtedy ok. 1,2 mln zł)" - piszą reporterzy.

Według nieoficjalnych informacji gazety, od "Carringtona" pieniądze "pożyczało" co najmniej 30 pracowników wywiadu. W śledztwie przyznał się, że było ich nie więcej niż pięciu. Twierdzi, że stracił nad tym panowanie - ustalają reporterzy.

"Gazeta" opisuje również sposób, w jaki "Carrington" unikał konsekwencji. - "W warszawskim kantorze rozmienia na jednodolarówki. Wraca do pracy, układa je w kupki, przykrywa od góry studolarówką, zgrzewa folią Narodowego Banku Polskiego, którą dostaje od znajomego z banku. Kontrola otwiera kasę, liczy bankowe kupki, wpisuje, że kasa się zgadza" - opisuje proceder.

"W 1997 r. dostał nawet Srebrny Krzyż Zasługi od prezydenta RP, jeszcze na wniosek szefa UOP, za wzorową pracę kasjera" - pisze GW.

Dopiero w sierpniu 2012 roku wewnętrzna kontrola ujawnia, że w tajnej kasie zamiast dolarów, leżą czyste, białe kartki. Urzędniczki "stwierdzają, że brakuje 117 tys. 697 zł w gotówce. Nie ma też 120 monet o wartości 600 tys. zł. Jest trochę euro, 46 tys. dol., 2 tys. koron norweskich, 3,6 tys. koron szwedzkich, 210 franków szwajcarskich, 3470 funtów brytyjskich, 1000 koron duńskich. Jeszcze 38 monet 20-dolarowych i 4 krugerrandy. Ale największe paczki - spięte banderolami i oklejone folią - udają tylko dolary".

W grudniu 2013 roku gotowy jest akt oskarżenia. Kasjer "przekroczył przyznane mu uprawnienia, udzielając pożyczek i sprzeniewierzył powierzoną mu rzecz ruchomą". W sumie: 1,5 mln zł. Drugim oskarżonym jest Dariusz Sz., agent. Usłyszał zarzut "przywłaszczenia rzeczy ruchomej w postaci pieniędzy w walucie obcej". Suma: 1,5 mln zł.

DK, "Gazeta Wyborcza"