Prostytutki w domu dziecka. Korzystali policjanci, biznesmeni, urzędnicy

Prostytutki w domu dziecka. Korzystali policjanci, biznesmeni, urzędnicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwie dziewczyny miały same wydzwaniać do "klientów" (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Dotyczy to osób, które z racji swojej pozycji i zawodów, powinny być ostoją dla dziewczyn, które zostały dotknięte przez los. To oni powinni im pomóc, a wykorzystali płacąc pieniądze za seks - mówi prokurator Dariusz Błażejczyk. W Zambrowie oskarżono sześciu mężczyzn: policjantów, biznesmenów i wysoko postawionych lokalnych urzędników o wykorzystywanie seksualne dziewcząt z domu dziecka.
Jak podaje TTV, "układem były zainteresowane obydwie strony", a proceder trwał przez 3 miesiące. Dwie nieletnie dostały kontakty od znajomej prostytutki i miały same umawiać się na spotkania, za które dostawały od 50 do 250 zł.

Pracownicy domu dziecka zorientowali się, że podopieczne mają pieniądze, a podczas rozmowy z opiekunami dziewczyny do wszystkiego się przyznały. Dyrekcja nie ma sobie nic do zarzucenia, ma to potwierdzać kontrola Rzecznika Praw Dziecka.

Według innego lokalnego biznesmena, Jana Polakowskiego, "klienci" dobrze się znali i uchodzili za grupę lokalnych, wpływowych ludzi.

Dwóch oskarżonych policjantów straciło pracę. Zmienił się też ich przełożony, komendant. Prócz tego oskarżony jest szef powiatowego inspektoratu sanitarnego, który nadal pozostaje na stanowisku, a także właściciel firmy budowlanej i restauracji. - To są normalne prostytutki. Wychodziły sobie na miasto i wydzwaniały do każdego - mówi biznesmen i jest wyraźnie rozżalony, że prokuratura go teraz oskarża.

Kolejnym oskarżonym jest szef powiatowego inspektoratu sanitarnego.

DK, TTV, TVN24