"Mam nóż przy sercu i chcę się zabić". Dyspozytorka uratowała 24-latka

"Mam nóż przy sercu i chcę się zabić". Dyspozytorka uratowała 24-latka

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc)
Na pogotowie ratunkowe w Grodzisku Mazowieckim zadzwonił młody mężczyzna mówiąc, że chce się zabić. Dyspozytorka, która odebrała telefon, nie straciła jednak zimnej krwi. Wysłała pomoc i pomogła mężczyźnie się opanować – informuje TVN24.
24-latek powiedział, że jest w swoim domu w Pruszkowie razem z dwójką małych dzieci. Jego żona jest w pracy, a on chce się zabić. – Mam nóż przy sercu i chcę się zabić. I zrobię to – powiedział.

Renata Skoczeń-Koza, która sprawowała dyżur w dyspozytorni pogotowia, nie zignorowała mężczyzny. - Po tym pierwszym zdaniu, które usłyszałam wiedziałam, że nie jest to żart. Ton głosu, brzmienie... po tylu latach jestem w stanie to rozpoznać – tłumaczyła. Poprosiła, by mężczyzna się nie rozłączał i wysłała do niego karetkę. 

W 10-minutowej rozmowie udało jej się nawiązać kontakt z mężczyzną i odwieść go od zamiaru samobójstwa. Początkowo rozmowa skierowała się na temat dzieci. - Z tego dialogu wynikało, że on bardzo kocha te dzieciaki, dlatego poszłam początkowo w tę stronę... że może troszkę wyciszymy sytuację, że warto żyć dla tych dzieci - tłumaczyła dyspozytorka.

Później okazało się, że przyczyną desperackiej decyzji mężczyzny były trudności finansowe. - To jest najgorsze, że pracuję za 1700 zł. To nie starcza na dzieci - powiedział. 

Dyspozytorce udało się znaleźć wspólną płaszczyznę rozmowy, co znacznie ułatwiło komunikację. - Szybko złapaliśmy kontakt, zeszliśmy na grunt, powiedziałabym nawet, koleżeński – opisywała kobieta. - Pan wyciszył się w pewnym momencie, swobodnie, potrzebując chyba tej rozmowy - dodała.

Policja pochwaliła zachowanie dyspozytorki. - W trakcie rozmowy działała niezwykle prawidłowo i logicznie. Przykuła do swojej osoby tego mężczyznę. Utrzymywała rytm jego rozmowy. Ta kobieta wiedziała o tym, że w takiej sytuacji zawsze należy znaleźć wspólną płaszczyznę rozmowy – powiedział Dariusz Loranty, były negocjator policyjny.

Pani Renata dodała, że gdyby nie udało jej się opanować sytuacji, byłaby to jej wielka przegrana. - Zawsze by człowiek sobie zadawał pytanie, gdzie popełniłam błąd, a może zrobiłam coś nie tak albo nawet się przyczyniłam w pewnym momencie – powiedziała.

Mężczyzna rozmawiał z dyspozytorką do czasu przyjazdu pogotowia i policji. Udało się go przekonać, by pozwolił sobie udzielić profesjonalnej pomocy.

RL tvn24.pl