Kobieta oskarża działacza SLD o molestowanie. On odpiera zarzuty i kieruje sprawę do prokuratury

Kobieta oskarża działacza SLD o molestowanie. On odpiera zarzuty i kieruje sprawę do prokuratury

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Patrycja Mąka działaczka Unii Pracy, oskarża Dawida Mirowskiego, sekretarza wojewódzkich struktur SLD na Dolnym Śląsku o „potraktowanie jej jak ulicznicy” - informuje "Gazeta Wyborcza"
Patrycja Mąka, bezrobotna matka trójki dzieci, od dawna obracała się w kręgach wrocławskiej lewicy. Pod koniec ubiegłego roku otrzymała zaproszenie na imprezę sylwestrową lewicy i postanowiła z niego skorzystać. Jak sama mówi, na przyjęciu sylwestrowym było mnóstwo alkoholu. Twierdzi, że Mirowski musiał być nią od początku zainteresowany. - Najpierw próbował obejmować, potem obmacywać i wkładać rękę pod sweter. Dostał za to zresztą w pysk – opowiada działaczka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą”, i dodaje, że kiedy dała do zrozumienia Mirowskiemu, aby dał jej spokój, on stwierdził, że "podnieca go taka niedostępność”.

Kilka dni później wybrała się do siedziby SLD, gdzie spotkała Mirowskiego. Patrycja Mąka miała usłyszeć wtedy od sekretarza: "jednak przyszłaś mi się oddać?”. Patrycja Mąka postanowiła napisać do wicemarszałka województwa dolnośląskiego, Radosława Mołonia.

"Jak knur rozpłodowy w chlewie, doszedł do wniosku, że jednak przyszłam mu się oddać” „Zachowania tego pana nie tłumaczy nawet fakt, że był po spożyciu alkoholu, i to w nadmiernej ilości. Zostałam potraktowana jak ulicznica, którą obłapiał, zerwał łańcuszek pamiątkowy, a także chwalił się, ile to on nie może i jaką kasą dysponuje” - pisała w liście.

30-letni Dawid Mirowski, od kilkunastu lat jest czynnym działaczem SLD na Dolnym Śląsku. Twierdzi, że nie zna dziewczyny, która oskarża go o złe potraktowanie. - Nie mam pojęcia, kim jest ta pani. Nie wiem też, co lub kto nią kieruje – mówił sekretarz. Mirowski twierdzi, że cała sytuacja jest prowokacją. Mówi, że nie pije alkoholu, ponieważ ma problemy z ciśnieniem. Uważa, że wszystkim powinno „dać do myślenia” to, że kobieta skierowała pismo do swoich przełożonych dopiero trzy miesiące, po rzekomym zajściu.

- Skierowałem przeciwko tej kobiecie doniesienie do prokuratury. Tylko w ten sposób mogę się oczyścić. Nie będzie mnie bezkarnie pomawiać. Jeśli ma dowody, to niech je przedstawi – oświadczył. Mirowski pokazuje również pismo, adresowane m.in. do Leszka Millera i podpisane „dolnośląscy działacze”. Pismo traktuje o złym zachowaniu ludzi w partii, o tym, że dochodzi do notorycznych alkoholizacji oraz o innych przypadkach molestowania.

 - Nie chcę wymieniać nazwiska, ale rzeczywiście nienajlepiej dzieje się, od kiedy dołączyła do nas grupa związana wcześniej z Panem Palikotem. Niższy działacz SLD uważa, że prowokację należy przypisywać do Kornela Lenkowskiego - powiedział szef SLD we Wrocławiu, Czesław Cyrul

Lenkowski twierdzi, że nie zna Patrycji Mąki a o całej sprawie dowiedział się od znajomego. Wiadomość o rzekomym zdarzeniu przekazał wicemarszałkowi Mołoniowi, ponieważ jak mówi „bał się o wizerunek partii”. - Sugerowanie, że chciałbym zająć miejsce Radosława Mołonia, należy do kategorii science fiction (…) Próba obarczenia mnie autorstwem anonimu i łączenie go ze sprawą pani Patrycji nie jest bezcelowe. Ktoś chce uderzyć zarówno w Radosława Mołonia, jak i w moją osobę. I na tym skorzystać – mówił.

Patrycja Mąka w trakcie spotkania z dziennikarzem Gazety Wyborczej, powiedziała, że dała się „wmanewrować w coś, z czego nie zdawała sobie sprawy”. - Po kilku miesiącach od imprezy zgłosili się do mnie pewni ludzie. Przekonali, że nie mogę tego tak zostawić, że powinnam powiadomić szefostwo partii, a wtedy on na pewno mnie przeprosi. Poinstruowali jak napisać list, do kogo zaadresować. Mówili, że chcą mojego dobra (…) Dziś wiem, że wykorzystując moją sytuację, chcieli osiągnąć swoje własne polityczne cele – mówi Mąka.

Gazeta Wyborcza