Latkowski: Nie zarejestrowano całości wydarzeń

Latkowski: Nie zarejestrowano całości wydarzeń

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Nie zobaczycie całego przebiegu tego, co działo się w gabinecie. Trwało to około 3 godzin. Rejestrowano chyba ponad godzinę. Zwracaliśmy uwagę, czemu nie jest rejestrowane wszystko - mówił redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski pytany o nagrania z akcji prokuratury i ABW w redakcji.
Prokuratura ujawniła dziś fragment nagrań z akcji przeszukania redakcji "Wprost".Prokuratura ujawnia nagrania z przeszukania redakcji "Wprost"

- Usłyszałem, że wszystko działo się taktownie, w kilka osób. Przez długi czas w małym gabinecie było więcej niż 10 osób. Prokuratorów i funkcjonariuszy ABW było w sumie 11 osób. Przez kilka godzin. Pomyślcie, jakiej presji nas poddawano - zaznaczył Latkowski.

Podkreślił, że prokuratura i ABW nie były przygotowane do wykonania kopii binarnej komputerów MAC, jakie znajdują się w redakcji. - Zamykamy numer w piątek. Gdyby zabrano nam komputery musielibyśmy na nowo organizować sprzęt, byśmy mogli dokończyć pracę nad numerem - stwierdził Latkowski.

"Okazało się, że można to zrobić w sposób pokojowy"

- W ostatnich dniach byłem w prokuraturze. Okazało się, że można to zrobić w sposób normalny, pokojowy i bez zakłócania pracy redakcji. Dostarczyłem pliki dźwiękowe mając pewność, że nie ma tam metadanych. Prokurator generalny Seremet uznał, że my nie chcieliśmy przekazać treści. To nie jest prawda, bo w tym samym czasie cała rozmowa była na YouTubie. Prokuratorzy mogli sobie wysłuchać rozmowy Marka Belki z Sienkiewiczem - dodał.

Latkowski przypomniał też, jaka była kolejność zdarzeń w momencie, gdy ABW weszło do redakcji "Wprost". Dodał, że prokuratura nie mówi o tym, gdyż informacje te są dla prokuratorów niewygodne. - Wchodzą trzej funkcjonariusze ABW. To nie było rejestrowane przez nich. Byłem zaskoczony tą formą. To nie jest normalne. Mogła przyjść jedna osoba i zaprosić mnie do prokuratury. Dla redakcji to jest stres. Mamy młodych dziennikarzy. Nie wszyscy są osobami jak ja czy Michał Majewski, które potrafią zachować zimną krew. Poprosiłem, by skontaktować się z prokuratorem. Funkcjonariusz ABW wykonał telefon, by przenieść się do prokuratury, ale pani prokurator powiedziała „nie”. Odmówiliśmy funkcjonariuszom ABW (wydania nośników - red.). Po kilku godzinach pojawiła się grupa prokuratorów. To nie jest tak, jak usłyszeliśmy na konferencji, że my chcieliśmy, żeby to się odbywało tutaj z prokuratorami. Nie, ja chciałem pojechać do prokuratury - powiedział Latkowski.

Odniósł się też do zapewnień prokuratury, że nie użyto wobec niego siły fizycznej. - A jak można wyrwać laptopa? Wykręcając ręce. Funkcjonariusz po mojej lewej stronie zaczął mi wyłamywać palce. Nie złapał chwytowo – gdyby złapał za 2, 3 palce nic by się nie stało. On chwycił za mały palec. Gdyby ludzie nie weszli do gabinetu musiałby wyłamać mi palec, by wyrwać laptopa. Nie mieli nawet kompetentnych ludzi do przeprowadzania tych czynności - stwierdził redaktor naczelny "Wprost".Prokuratura ujawnia nagrania z przeszukania redakcji "Wprost"Latkowski: Nie używano wobec mnie siły? A jak nazwać wyłamywanie mi palców?

- Usłyszałem też, że Michał Majewski jest pomawiany o to, że użył siły fizycznej. Widzieliście sami, że Majewski niczego takiego nie robił - dodał odnosząc się do nagrań upublicznionych przez prokuraturę.

Latkowski powiedział też, że nie rozumie, dlaczego nie zarejestrowano całości wydarzeń. - W samym gabinecie czynności trwały przez 3 godziny. Powinni zarejestrować wszystkie rozmowy nasze, negocjacje. Nie wiem, dlaczego nie rejestrowali. Może się domyślam.  Myślę, że np. prokurator Smoliński ciągle miał uśmieszek na twarzy, zachowywał się bezczelnie. Zwróciliśmy mu uwagę, by nie robił tego. Chciałbym, żeby to było na tym nagraniu. Powiedziałem, że zachowuje się jak chłopiec w krótkich spodenkach. Był wyzywający - zaznaczył naczelny "Wprost".

- Być może rozumiem, dlaczego nie zarejestrowano całego przebiegu wydarzeń. Może oni czuli, że są dla nich niewygodne fragmenty, tego co się akurat działo. To nie do mnie pytanie - dodał.

"Nie było przemocy? To strzał do własnej bramki"

Szef działu śledczego "Wprost" Michał Majewski podkreślił, że zarówno prokuratura jak i ABW były nieprzygotowane do wykonania czynności. - Czekaliśmy na specjalistę od komputerów. To się dłużyło, sytuacja była coraz bardziej irytująca. Prace redakcji były wstrzymane - relacjonował.

- Prokuratura i ABW twierdzą, że nie użyto siły wobec prokuratora naczelnego. Każdy, kto może zobaczyć ten fragment filmu widzą, że funkcjonariusze ABW próbują wyrwać tego laptopa z rąk naczelnego. Powalają go na fotel, chcą odebrać ten komputer. To jest strzał do własnej bramki ze strony prokuratury i ABW. W oczywisty sposób dochodziło do przemocy - podkreślił Majewski.

"My niczego nie ukrywamy"

Latkowski pytany był też o transkrypcję rozmowy między Belką a Sienkiewiczem. W tygodniku pojawił się zapis o dealu Seremeta z Tuskiem, w rzeczywistości chodziło o deal Seremeta z PiS-em.   - Z ubolewaniem czytam, to że pomyłka jednego słowa w tym zalewie słów jest traktowana jako nasz brak solidności. Kto ujawnił zapis audio, dzięki czemu można to sprostować? My. My niczego nie ukrywamy. Dzięki temu, że wszystko prezentujemy można to sprostować. Przy taśmach Michnika z Rywinem też tak samo było.  

- W tym nie ma złej intencji. Ten zapis dźwiękowy nie miał takiej jakości, byśmy mogli wszystko wychwycić. Wcześniej zarzucano nam, że napisaliśmy dygotalny, a nie piwotalny. Rzeczywiście ma to kluczowe i fundamentalne znaczenie dla tej sprawy. Nie ma absolutnie żadnego. Są w tych rozmowach rzeczy, których ci panowie powinni się wstydzić, są rzeczy, którą powinna się zajmować prokuratura. To są rzeczy, które powinny dziennikarzy zainteresować.

- To jest znowu ucieczka w bok, byśmy nie mówili o tym, o czym mówili ci panowie. Tam jest masa wątków, które powinny zakończyć się sprawami w prokuraturze - dodał Latkowski.

"Nie będziemy niczego przetrzymywać"

Dziennikarze pytali też, czy jeśli do redakcji trafią kolejne nagrania, "Wprost" będzie je publikował. - Jeśli otrzymamy nowe nagrania to przesłuchamy go, zrobimy z niego profesjonalny stenogram. Potem ocenimy, czy są tam rzeczy istotne. Jeśli będą istotne będziemy je dawać. nie dajemy rozmów prywatnych. Nie mamy tutaj studia dźwiękowego, by analizować dziesiątki godzin nagrań i wycinać z nich rozmowy o żonach, stanie zdrowia, czy brutalnych opinii o osobach nieżyjących, bo takie rzeczy również tam są. Musimy się zachowywać odpowiedzialnie - stwierdził Majewski.

Dodał, że dziennikarze wydają tygodnik i nie mogą poświęcać całego swojego czasu na odsłuchiwanie i szatkowanie rozmów. - Jeśli tylko mamy czas, to zajmujemy się tym. Wycinamy fragmenty dotyczące polityki i tak będziemy robić. Nie będziemy niczego przetrzymywać, jeśli będziemy otrzymywać istotne materiały - zapewnił Majewski.

- Nie ujawniliśmy części nagrania Nowaka z Parafianowiczem, bo jest tam pewien wątek, który uważamy nie powinien być ujawniony dla bezpieczeństwa kraju. Tam się mówi o negocjacjach z Rosjanami. Część ludzi uważa, że powinniśmy to jak WikiLeaks opublikować. My tego nie zrobimy, bo uważamy, że to będzie ze szkodą dla państwa - podkreślił Latkowski. - Nie jesteśmy WikiLeaks. Jak będą kolejne nagrania to nie zrobimy WikiLeaks - dodał naczelny "Wprost".

Latkowski pytany, co zrobi w sytuacji, gdy sąd zwolni go z tajemnicy dziennikarskiej odparł: Mam doprowadzić do tego, by nikt nigdy nie przyszedł do dziennikarza z informacją, nie dostarczył dowodów na przestępstwo? Mam powiedzieć „słuchajcie, nie ufajcie nam”. To jest moja odpowiedź.

Redaktor naczelny dodał jeszcze, że będąc w prokuraturze mówił, by nie dokonano manipulacji publikując fragmenty nagrań z tego co działo się w redakcji. - Ich najbardziej interesowało, czy ja nagrałem całość. Oni weszli z zagłuszaniem. Tylko powiem wam, tak weszli z zagłuszaniem, że robili to nieskutecznie. Teraz odszukamy te pliki, ale nie będziemy tego robić pod dyktando prokuratury. Musimy pracować. Część nagrań jest zagłuszonych, ale jest pewna forma nagrania, którego prokuratura nie potrafi zagłuszyć, bo jest nagrany fragment rozmowy - podkreślił Latkowski.

Wprost