"Łowca skór" przyznaje się do zabójstw

"Łowca skór" przyznaje się do zabójstw

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były sanitariusz łódzkiego pogotowia został oskarżony m.in. o dwa zabójstwa. Przyznał się do winy. Jest to pierwsze tak poważne oskarżenie w aferze "łowców skór".
Były sanitariusz łódzkiego pogotowia, któremu prokuratura postawiła zarzuty dwóch zabójstw oraz usiłowania zabójstwa, dopuścił się ich w latach 2000 i 2001 - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.

Aresztowany na trzy miesiące Andrzej N. ma 34 lata. W maju 2002 roku został zwolniony dyscyplinarnie z pracy za picie alkoholu na terenie zakładu.

Prokurator Małgorzata Glapska-Dudkiewicz, komentując fakt postawienia zarzutów sanitariuszowi, powiedziała, że "ten przypadek to o jeden za dużo". Dodała, że sprawa będzie wyjaśniana dalej, bez względu na to, jak długo będzie trwało to postępowanie i jakie będą jego koszty.

Jak przyznała, czynności procesowe trwały bardzo długo - od  momentu zatrzymania sanitariusza w sobotę do niedzieli wieczór. "Skoro tak było, to znaczy, że podejrzany miał bardzo dużo do  powiedzenia".

Wyjaśniła, że zarzuty zostały oparte na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, w tym m.in. wyników badań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który analizował kilkadziesiąt przypadków zgonów pacjentów pogotowia budzących największe wątpliwości prokuratury.

Andrzejowi N. łódzka prokuratura postawiła w sumie pięć zarzutów: dwóch zabójstw z "pobudek, zasługujących na szczególne potępienie", usiłowanie zabójstwa, przyjęcie łapówki w kwocie co  najmniej 30 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów oraz fałszowanie recept na pavulon.

Ma to związek z prowadzonym od ubiegłego roku śledztwem w sprawie afery w łódzkim pogotowiu. Prowadzone jest ono w dwóch głównych kierunkach. Pierwszy dotyczy korupcji, drugi - pozbawiania życia pacjentów poprzez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej, bądź niewłaściwych leków.

Andrzej N. przyznał się do winy. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.

Większość pracowników pogotowia nie chciała w poniedziałek komentować zdarzenia. Tylko nieliczni powiedzieli, że są informacją o postawieniu zarzutów zaszokowani. Mają obawy, aby nie powtórzyła się sytuacja z początku 2002 roku, kiedy po ujawnieniu afery na łódzkie pogotowie "posypały się gromy".

W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a, być może, celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano pavulon, lek zwiotczający mięśnie, co powodowało ich śmierć.

Do tej pory, w ramach prowadzonego śledztwa, postawiono sześciu lekarzom pogotowia zarzuty narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Andrzej N. jest pierwszym pracownikiem pogotowia, któremu postawiono zarzut zabójstwa.

W tzw. wątku korupcyjnym do tej pory zarzuty wręczania lub przyjmowania łapówek w zamian za informacje o zgonach pacjentów przedstawiono 42 osobom - pracownikom pogotowia oraz właścicielom i pracownikom firm pogrzebowych.

Według prokuratury, w związku ze sprawą w łódzkim pogotowiu pokrzywdzonych może być ok. 20 tysięcy osób - członków rodzin zmarłych pacjentów pogotowia. Akta śledztwa liczą już ponad tysiąc tomów.

sg, pap