Blef Rywina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sprawa Rywina miała dla mnie znamiona blefu biznesowego - powiedział szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski. Dlatego ABW nie wszczynała własnego śledztwa.
Wyjaśnił, że Agencja zaangażowała się aktywnie w wyjaśnianie wątków afery Rywina wtedy, gdy zwróciła się o to - poprzez prokuraturę - komisja śledcza. Barcikowski oświadczył, że o sprawie Rywina dowiedział się we  wrześniu 2002 roku od premiera.

"W mojej ówczesnej ocenie, propozycja Rywina nosiła wszelkie znamiona tzw. blefu biznesowego, który jest zjawiskiem nagminnym w  Polsce przy załatwianiu interesów. Polega on na powoływaniu się przez ludzi biznesu na rozmaite koneksje z politykami, najczęściej z aktualnie rządzącego ugrupowania, w celu wzmocnienia swojej pozycji przetargowej" - powiedział szef ABW.

Dodał, że brał pod uwagę możliwość, iż Rywin był elementem pewnej lobbingowej gry interesów wokół ustawy o rtv, ale - jak dodał -  "pomiędzy lobbingową grą interesów, a złożeniem tego typu pełnej sprzeczności, dziwacznej, nieprawdopodobnej oferty korupcyjnej jest radykalna różnica".

Barcikowski powiedział, że na zlecenie komisji śledczej funkcjonariusze Agencji badali kondycję spółek Lwa Rywina, ich wzajemne powiązania i zewnętrzne relacje finansowe z telewizją publiczną. Przypomniał, że niedawno przewodniczącemu komisji śledczej przesłany został szczegółowy raport z tych działań. Powiedział, że niejasności w powiązaniach firm Rywina mogą rodzić hipotezę, że mogły być tam dokonywane przepływy pieniędzy, które nie pochodziły z klasycznej działalności biznesowej.

Dodał, że sprawy te bada biegły, a informacje przekazano też Generalnemu Inspektorowi Informacji Finansowej Jak zaznaczył szef ABW, mało prawdopodobne jest, jego zdaniem, że  firma "wyjmuje z kieszeni 17,5 mln dolarów i je transferuje".

Barcikowski tłumaczył także, że gdy dowiedział się o propozycji Rywina, nie wszczął działań operacyjno-rozpoznawczych, gdyż ocenił, iż "prawdopodobieństwo skorumpowania funkcjonariuszy publicznych jest na tyle nikłe, że angażowanie sił i środków ABW w  rozpoznawanie tej kwestii nie miałoby uzasadnienia".

Zbigniew Ziobro (PiS) dopytywał, dlaczego informacja, że znana osoba, mówiąca, że reprezentuje kręgi władzy i w zamian za  korzyści majątkowe proponuje udział w procesie tworzenia ustawodawstwa, nie spowodowała zainteresowania Barcikowskiego sprawą. "Rzadko kiedy zdarza się, żeby osoba nie związana ze  środowiskiem SLD przychodziła po pieniądze dla SLD do kogoś, kto ma bardzo bliskie relacje z premierem i może do niego dotrzeć w  inny sposób" - tłumaczył Barcikowski.

Zauważył, że obowiązują pewne reguły i prawne zasady związane z  przepływem pieniędzy. "To wszystko wyglądało na ofertę, w której chodziło o co innego niż transfer pieniędzy na rzecz SLD. Bez względu na to, o jaką partię by chodziło, w tym przypadku uznałbym to za nieprawdopodobne" - powiedział.

Ziobro pytał też, czy Barcikowski wykluczał, że za Rywinem może stać jakaś grupa współpracowników premiera Leszka Millera, która skłoniła Rywina do złożenia propozycji korupcyjnej. "Nie wykluczałem i uważam, że była to gra lobbingowa, która towarzyszy wielu ustawom w Polsce" - powiedział szef ABW i dodał, że jego hipoteza o grze lobbingowej potwierdziła się w  nieformalnej rozmowie, jaką odbył z prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim. Twierdził on, że propozycja korupcyjna Rywina była punktem wyjścia do rokowań: Lew Rywin chciał coś zaoferować Agorze, np. sprzedaż swej firmy Heritage za kwotę 17,5 mln dolarów. Kwiatkowski mówił też - według Barcikowskiego - że Rywin ma dość proste i mechaniczne wyobrażenie o funkcjonowaniu świata polityki. Według Barcikowskiego, składając propozycję Rywin oszukał Agorę.

Szef ABW zrelacjonował swoją rozmowę z premierem 4 września 2002 r., gdy Miller powiedział mu o propozycji Rywina. "Leszek Miller był wyraźnie zdenerwowany kiedy mi o tym opowiadał, padły mocne słowa kiedy charakteryzował postawę Lwa Rywina - zeznał. - Premier powiedział, o ile dobrze pamiętam, dosłownie tak: +monitoruj to, daj mi sygnał, jak coś się pojawi+".

Powiedział także, że w styczniu 2003 r. zadzwonił do premiera zaniepokojony artykułem w tygodniku "Nie", zatytułowanym +Rywinówek+. Znalazła się w nim sugestia, że Rywin nie obawiał się latem 2002 r. premiera, bowiem mógł "coś wiedzieć, coś takiego, co  sprawiało, że premier nie chciał uczynić Rywinowi krzywdy" - "była to wyraźna sugestia, że premier mógł być szantażowany".

"Nie pamiętam, prawdę powiedziawszy, by premier Leszek Miller był czymś równie poruszony, jak tym artykułem. Odniosłem wrażenie, że  ma poza wszystkim głębokie poczucie osobistej krzywdy z powodu takich pomówień, podkreślał to" - relacjonował szef ABW. Dodał, że  spotkał się wówczas z Jerzym Urbanem, który "podkreślił jednoznacznie, że w artykule zawarty jest dziennikarski wywód, swoista hipoteza, nie poparta żadnymi konkretnymi dowodami, ani sygnałami".

Jan Rokita (PO) chciał wiedzieć, czy Agencja dokonywała sprawdzeń zewnętrznych motywacji działania Lwa Rywina, inspiracji obcych służb. Szef ABW odparł, że taki wątek "został sprawdzony" i "nie ma podstaw, aby się nim zajmować".

Barcikowski zeznał ponadto, że Agencja sprawdzała, czy jest ewentualny związek krewnego premiera z Rywinem w kontekście afery. Nie chodziło przy tym o syna premiera, lecz o kuzyna. "Czy istnieje w Agencji jakakolwiek wiedza na temat możliwych pól szantażu rodziny Leszka Millera po styczniowym artykule w  tygodniku +Nie+" - pytał Rokita.

"Tak, weryfikowałem czy są takie informacje i takich informacji nie było" - odparł szef ABW.

W środę zeznania przed komisją będzie kontynuował premier Leszek Miller.

sg, pap