Dwa słowa a sprawa Rywina

Dwa słowa a sprawa Rywina

Dodano:   /  Zmieniono: 
To nie było przeoczenie. Słowa "lub czasopisma" usunęli z tekstu ustawy o rtv przedstawiciele Ministerstwa Kultury - wynika z zeznań sekretarza Rady Ministrów Aleksandra Proksy.
Główny legislator Rządowego Centrum Legislacji Bożena Szumielewicz zwróciła uwagę na ten istotny brak w porównaniu z wcześniejszą wersją projektu nowelizacji ustawy o rtv w czasie czytania 25 marca jego ostatecznego tekstu. Ta końcowa wersja, zawierająca wszystkie ostatnie poprawki i zmiany, przygotowana została w Ministerstwie Kultury i 19 marca 2002 roku przyjęta przez rząd.

Słowa te "wypadły" z art. 36, w którym znajduje się także regulacje tzw. antykoncentracyjne, określające m.in. który z podmiotów na rynku mediów może nabyć ogólnopolską telewizję. Brak tych słów oznaczał, że zakaz posiadania telewizji nie dotyczył właścicieli czasopism, a jedynie właścicieli dzienników.

"Z relacji legislatora RCL wiem, że wiadomo było, iż w tekście nadesłanym z Ministerstwa Kultury w tym przepisie pominięto dwa słowa - wyrazy +lub czasopisma+, na co legislator RCL musi uważać. Pani mecenas Szumielewicz dostrzegła to, pytała o to przedstawicieli Ministerstwa Kultury i otrzymała odpowiedź, że to  jest poprawny tekst, zgodny z ustaleniami Rady Ministrów" -  relacjonował Proksa.

Pani Szumielewicz miała prosić o ponowne sprawdzenie, ale wszystkie osoby reprezentujące Ministerstwo Kultury (Janina Sokołowska, dyrektor departamentu prawnego KRRiT, Iwona Galińska, jej zastępca, i Tomasz Łopacki - pracownik departamentu prawnego Ministerstwa Kultury) potwierdziły, że ta zmiana jest zgodna z ustaleniami Rady Ministrów.

Wobec tego Szumielewicz przyjęła to do wiadomości i nie powiadomiła o tym swoich zwierzchników, w tym m.in. Proksy, co jak oświadczył było niedopuszczalne. Później - jak wyjaśnił Proksa - na żądanie premiera przygotował on pisemne wyjaśnienie, wcześniej żądając takiego wyjaśnienia od Szumielewicz. Nastepnie wyciągnął wobec Szumielewicz "konsekwencje pracownicze" pozbawiając ją miesięcznej premii. "Nie miałem w owym czasie żadnych podstaw by sądzić, że coś się tutaj pod tym kryje. Zresztą do dziś nie mam takich podstaw" - dodał.

Przyznał jednak, że pominięcie tych słów ma charakter merytoryczny oraz że formułując notatkę do premiera w tej sprawie użył niewłaściwego określenie "błąd techniczny". (...) to nie był błąd techniczny w tym sensie, że go nie zauważono, nie był to też chochlik drukarski, czy połknięcie wyrazów w toku redakcji tekstu". Zapewnił jednak, że nie było jego intencja wprowadzenie premiera w błąd.

Tłumaczył, że dyktował notatkę na gorąco, gdyż premier natychmiast zażądał wyjaśnień na ten temat. Gdybym poświęcił pisaniu notatki więcej czasu, to nie użyłbym określenia "błąd techniczny" - powiedział.

Jednym z przedstawicieli Ministerstwa Kultury na tym posiedzeniu była dyrektor departamentu prawnego KRRiT Janina Sokołowska i jej zastępczyni. Jak twierdzi Proksa, spotkania tego rodzaju nie są ściśle sformalizowane i nie ma żadnych przeszkód, aby pracownik ministerstwa kultury odpowiedzialny za projekt przyszedł w towarzystwie innych osób.

Posła Bogdana Lewandowskiego (SLD) zdziwiło jednak to, że Sokołowska otrzymała od Aleksandry Jakubowskiej - wówczas wiceminister kultury odpowiadającej za projekt nowelizacji ustawy o rtv - upoważnienie do występowania w sprawie ustawy na posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów w imieniu tego resortu.

"Czy pan się nie przejęzyczył mówiąc o tym, że pani minister Jakubowska upoważniła panią Janinę Sokołowską?" - przerwał mu Lewandowski. "Tak, nie przejęzyczyłem się" - odpowiedział Proksa. "Czy ma pan stosowny dokument?" - zapytał szef komisji Tomasz Nałęcz (UP). "Tak, przekażę go komisji" - powiedział sekretarz Rady Ministrów.

***

Wniosek o wezwanie Proksy zgłosił Bogdan Lewandowski, powołując się na zeznania przed komisją premiera Leszka Millera z  18 czerwca tego roku.

Nazwisko Proksy premier wymienił kiedy Jan Rokita (PO) powiedział, że dysponuje dowodem, że stwierdzenie o błędzie technicznym i zgubieniu wyrazów "lub czasopisma" z projektu nowelizacji ustawy o  radiofonii i telewizji jest nieprawdziwe.

Miller zapewnił wówczas, że sekretarz Rady Ministrów, który dla niego jest autorytetem w tej sprawie, informował go, że było to wynikiem błędu technicznego". "Czy świadek wie, że to fałszerstwo dotyczyło przepisów dekoncentracyjnych, z powodu których tutaj od czterech miesięcy jesteśmy i z powodu których świadek tutaj jest?" - dopytywał premiera Rokita.

Nie mogę stwierdzić, czy było to fałszerstwo czy nie. "Jeszcze raz potwierdzam, że błąd techniczny to jest sformułowanie, które zostało zinterpretowane przez (...) sekretarza Rady Ministrów" - powiedział Miller.

em, pap