Oskarżony o molestowanie ksiądz D. uniewinniony. Nie wiadomo, dlaczego

Oskarżony o molestowanie ksiądz D. uniewinniony. Nie wiadomo, dlaczego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oskarżony o molestowanie ksiądz D. uniewinniony. Nie wiadomo, dlaczego (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Jak informuje Wyborcza.pl, szczeciński sąd wydał uniewinniający wyrok w sprawie oskarżonego o molestowanie nieletnich księdza Andrzeja D. Nie wiadomo jednak, jak brzmiało uzasadnienie, gdyż stosowny dokument jest niejawny.
- Występuję z wnioskiem o pisemne uzasadnienie i dopiero po zapoznaniu się z nim, podejmę decyzję o dalszych krokach prawnych - mówi mec. Michał Kelm reprezentujący pokrzywdzonego, dziś dorosłego mężczyznę.

Mec. Kelm nie chce opowiadać o tym, co działo się na sali sądowej i jakie wyjaśnienia składał ks. D. - Rozprawa odbywała się z wyłączeniem jawności. Uszanujmy to - mówi.

Jak twierdzi "Wyborcza", w latach 90. duchowny, a następnie dyrektor katolickiego liceum, miał wykorzystywać seksualnie co najmniej kilku nastoletnich wówczas chłopców w Schronisku im. św. Brata Alberta.

1995 r. jeden z chłopców z ośrodka, Sebastian K. (który dziś jest zakonnikiem, franciszkaninem), poskarżył się, że ksiądz go molestuje i uprawia seks z wychowankami podczas wyjazdów. Wychowawcy zgłosili ten fakt przełożonym księdza D. Spotkali się z biskupem pomocniczym diecezji szczecińsko-kamieńskiej Stanisławem Stefankiem. Ksiądz D. został przeniesiony, a nauczyciele... stracili pracę. W 1996 roku ksiądz D. został dyrektorem Liceum Katolickiego.

Kiedy ukazała się publikacja "Wyborczej", sprawą zajęła się prokuratura - przesłuchano ok. 120 świadków, w tym wychowanków księdza, ich rodziny i wychowawców z prowadzonej przez księdza D. placówki. Śledczy doszli do wniosku, że część zarzutów kierowanych pod jego adresem przedawniła się, inne trudno udowodnić ze względu na znaczny upływ czasu.

W 2009 r. umorzono postępowanie, jednak niedługo potem sąd uchylił decyzję prokuratury, uzasadniając: "Z tego materiału wynika niezbicie - i świadczą o tym zeznania nie tylko osób pokrzywdzonych, ale również szeregu świadków - że ksiądz Andrzej D. mógł dopuszczać się czynów lubieżnych w stosunku do swoich podopiecznych". Śledztwo jednak po niedługiej chwili ponownie umorzono. Mec. Michał Kelm, reprezentujący jednego z pokrzywdzonych, postanowił skierować do sądu tzw. subsydiarny akt oskarżenia (taki akt może wnieść pokrzywdzony w sprawach ściganych z oskarżenia publicznego w sytuacji, gdy dwukrotnie odmówiła tego prokuratura).

Proces księdza D. trwał kilka lat. Wyrok zapadł w ubiegłym tygodniu, jednak nikt, łącznie z rzecznikiem prasowym szczecińskiego sądu, nie zna jego uzasadnienia.

Gazeta Wyborcza