Niewinny jak Jagiełło

Niewinny jak Jagiełło

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo istnienia dowodu, Andrzej Jagiełło twierdzi, że jest niewinny, a zarzuty są fałszywie przedstawionymi przez media pomówieniami, wykorzystywanymi przez opozycję.
"Oświadczam z całą stanowczością, że nie jest prawdą, abym utrudniał w jakikolwiek sposób śledztwo w tej sprawie lub  uprzedził kogokolwiek o planowanej akcji policji w Starachowicach, co głównie mi się zarzuca. Nie zrobiłem tego, bo przede wszystkim nie miałem wiadomości ani świadomości tego, że w tak zwanej sprawie starachowickiej prowadzone jest śledztwo oraz - że na dzień 26 marca 2003 r. planowana jest akcja policji. Świadczy o  tym również to, że akcja policji i zatrzymanie dwóch samorządowców SLD zostało przeprowadzone bez żadnych utrudnień" - napisał były poseł SLD Andrzej Jagiełło w liście skierowanym do członków klubu SLD.

Poseł przyznaje jednak, że zatelefonował do starosty starachowickiego "z  zapytaniem, co narozrabiał, czy wziął jakieś łapówki itp., bo  policja zajmuje się taką sprawą i grozi mu za to areszt". "W trakcie tej rozmowy wymieniłem nazwisko ministra Sobotki jako blef zmierzający do ewentualnego postraszenia starosty i uzyskania prawdziwej odpowiedzi" - tłumaczy. Przeprasza wiceministra spraw wewnętrznych "za nadużycie jego nazwiska".

Jagiełło uważa, że w związku z jego osobą "doszło do wielkiego nieporozumienia, fałszywego przedstawienia zdarzeń przez środki masowego przekazu". Wyjaśnia, że w związku z tym zdecydował się zrezygnować z immunitetu parlamentarnego, co wg niego "przyczyni się do szybszego wyjaśnienia sprawy".

Tłumaczy, że aresztowani starosta starachowicki i były wiceprzewodniczący Rady Powiatu "nie są i nie byli członkami żadnego gangu lub zorganizowanej grupy przestępczej". Podkreśla, że "nigdy nie mieli postawionego zarzutu działania w  zorganizowanej grupie przestępczej i po upływie ponad trzymiesięcznego śledztwa taki zarzut nie został im postawiony".

"Zwracam się do koleżanek i kolegów, aby nie dopuścili do tego, że oszczerstwa, pomówienia, niewyjaśnione do końca przez legalne organa państwa sprawy, stawały się narzędziem walki politycznej w  rękach tych, którzy nie mogą zaakceptować werdyktu wyborów z 2001 roku" - napisał Jagiełło.

W tzw. sprawie starachowickiej chodzi o podejrzenia, że b. już poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Jagiełło ostrzegł jednego ze  starachowickich samorządowców przed planowaną akcją Centralnego Biura Śledczego. Jagiełło miał się powołać na informacje uzyskane od wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki.

em, pap