Cocomo zbankrutowało? "To tylko zmiana szyldu. Wszystko bez zmian"

Cocomo zbankrutowało? "To tylko zmiana szyldu. Wszystko bez zmian"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cocomo zbankrutowało? "To tylko zmiana szyldu. Wszystko bez zmian" (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
W czwartek pojawiły się informacje, że sieć słynnych w mediach klubów go-go zostanie zamknięta. To tylko zmiana szyldu. Kluby będą działały pod różnymi nazwami - mówi pracowniczka Cocomo, prosząc o zachowanie anonimowości, cytowana przez TVN24.
"Szanowni Państwo, po pięciu latach współpracy informujemy, że marka klubów Cocomo kończy swoją działalność" - taki komunikat wyświetla się na głównej stronie internetowej firmy. Sieć obejmuje kluby ze striptizem w największych miastach Polski, m.in. w Poznaniu, Szczecinie, Warszawie, Krakowie, Sopocie i Zakopanem.

TVN24 nieoficjalnie ustalił, że teraz każdy klub będzie nazywał się inaczej. Po głośnych skandalach związanych z oskarżeniami, jakoby klientom go-go dosypywano coś do drinków, a potem czyszczono konta, sieć przestała przyciągać gości. Nowe nazwy to np. Desire, Princess i One Night.

Najgłośniejsza była sprawa dyrektora spółki z branży metalurgicznej. - Bawił w towarzystwie kolegów. Pamięta wejście i pierwszego drinka, za którego zapłacił służbową kartą. Obudził się następnego dnia wieczorem w swoim pokoju hotelowym. W kieszeni znalazł rachunki, z których wynikało, że na alkohol w Cocomo wydał blisko milion złotych. Sprawdził konto i zobaczył 44 transakcje kartą. Suma się zgadzała - ponad 970 tys. zł - napisali dziennikarze "Gazety Wyborczej" po raz pierwszy o sprawie. Wkrótce prokuratury zostały dosłownie zalane podobnymi doniesieniami. Wszystkie śledztwa są jednak umarzane.

- Przyczyną jest brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa - tłumaczy Katarzyna Mosakowska, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Sopocie (w samym Trójmieście takich doniesień było około 10 - red).

Z jednej strony prokuratorzy mieli zeznania "ofiar", że zostały oszukane. Z drugiej zeznania pracowników lokalu twierdzących, że klienci doskonale się bawili i świadomie wydawali pieniądze.

Jedna z pracownic Cocomo, która prosi o zachowanie anonimowości, relacjonuje, że w ostatnim czasie w klubach były pustki. - Klienci nie przychodzili po tym, co widzieli w telewizji albo przeczytali w internecie. Stąd wzięły się problemy z płatnościami. Dziewczyny nie dostawały pieniędzy od siedmiu tygodni. W dodatku operatorzy kart płatniczych wymówili umowy i można było płacić tylko gotówką, a to znacznie ograniczyło rachunki w klubach - opowiada.

Z jej relacji wynika, że wpływ na kondycję finansową firmy miała też defraudacja, której dokonała jedna z pracownic centrali: - Zabrała naprawdę duże pieniądze i zniknęła.

TVN24