Spór o krzyż w szkole. "Moja rodzina była zastraszana i szykanowana"

Spór o krzyż w szkole. "Moja rodzina była zastraszana i szykanowana"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Spór o krzyż w szkole. "Moja rodzina była zastraszana i szykanowana", fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Grażyna Juszczyk, nauczycielka matematyki zdjęła krzyż ze ściany pokoju nauczycielskiego w państwowej szkole. - Zdjęłam go normalnie w czasie godzin pracy. Miałam okienko i podstawiłam sobie krzesełko, zdjęłam krzyż, odłożyłam go na szafę - mówi. Dyrekcja zauważyła brak krzyża dopiero po pięciu tygodniach. Wtedy postanowiła w trybie pilnym zwołać zebranie nauczycieli.
- Czuło się, że jakieś napięcie rośnie. Wkroczyła pani dyrektor i rozpoczęła swoje przemówienie. Zaczęła mówić, że wiemy już, kto ośmielił się zdjąć krzyż, że chrześcijanie już nie mają odwagi bronić swoich symboli. Czułam się zaszczuta, upokorzona. Było jakieś takie szeptanie po kątach, obgadywanie - wspomina Juszczyk. 

Dyrekcja zarządziła referendum w sprawie krzyża i ponad 90 proc. nauczycieli opowiedziało się za jego powrotem na ścianę. Sprawa trafiła do sądu pracy. Juszczyk jest na urlopie zdrowotnym.

Jak się okazało, dyrektorka szkoły działa w radzie parafialnej.

- Nie wiem, czy jesteście wierzący, czy chcecie walczyć z krzyżem, czy chcecie dobrze zarabiać, nie wiem o co tu chodzi, ale jesteście tylko narzędziami w wielkiej rozgrywce - mówi TVN24 proboszcz parafii.

Katecheta jakiś czas temu sam musiał tłumaczyć się ze swojego zachowania wobec dzieci, które uczył religii.

- Syn już wiedział co go czeka, więc trzymał się mocno ławki, on go wręcz z ławką wyszarpał na środek. Postawił krzesło, nogę położył na krześle, przechylił go, zdjął pasa i go uderzył. Poszliśmy z mężem od razu do pani dyrektor, by wyjaśnić tę sprawę, a ona (mówi), że nic nie widziała. Tak po prawdzie to chciała to zamieść pod dywan - opowiada Agnieszka Przybysz, mata jednego z uczniów.

Sprawa trafiła do sądu. Ksiądz przyznał się do winy, a rodzice chłopca postanowili pójść na ugodę. Kobieta twierdzi, że z powodu swoich oskarżeń wobec katechety jej rodzina była zastraszana.

- Wiedziałam doskonale, że jeżeli będę chciała, żeby skazali (księdza), to będę musiała się stąd natychmiast wyprowadzić - mówi.  Ksiądz wrócił więc do uczenia dzieci i robi to do dziś.

- W pewnych sytuacjach należy się jakieś pouczenie, upomnienie. Ale co, do więzienia mieli mnie zamknąć? Śmiechu warte - mówi ksiądz. 

tvn24.pl