Jednym z koordynatorów misji Rosetta z ramienia NASA jest Artur Bartosz Chmielewski, syn Papcia Chmiela, autora kultowych komiksów. Jak twierdzi Chmielewski, misja to ogromny sukces, ponieważ projekt ten jest "jedną z najtrudniejszych misji w historii Kosmosu" - podaje TVN 24.
- Niesamowite jest to, co się stało - powiedział Chmielewski. - Po dziesięciu latach dziewięć na dziesięć instrumentów na powierzchni komety działa - dodał.
Misja Rosetta ma pomóc w zrozumieniu życia na naszej planecie. - Staramy się zrozumieć, jak nasze życie dalej będzie się rozwijać - wyjaśnił Chmielewski. - No i oczywiście skąd przyszliśmy - dodał.
- Chcemy wiedzieć, jak powstała ludzkość i nasza planeta. Najlepiej to zrozumieć przez komety - powiedział Chmielewski. - One zamroziły te wszystkie cząsteczki, które były na samym początku Układu Słonecznego - zaznaczył.
Syn Papcia Chmiela, Artur B. Chmielewski, brał udział już w 15 misjach kosmicznych. Od dziecka lubił fizykę, jako młody dorosły studiował na Uniwersytecie Michigan. Początkowo pracował w Fordzie. - Kiedy składałem podanie o pracę do NASA, oni najpierw mnie odrzucili, bo nie miałem doktoratu. Jednak w tym czasie dostali zlecenie od rządu na zbudowanie elektrycznego samochodu. To było 30 lat temu. I ja im powiedziałem: "Ja wam mogę to zbudować. Ja pracowałem u Forda. Znam się na tym." I mnie wzięli. Pracowałem nad projektem elektrycznego samochodu, a później przeniosłem się do przestrzeni kosmicznej - opowiedział.
TVN 24
Misja Rosetta ma pomóc w zrozumieniu życia na naszej planecie. - Staramy się zrozumieć, jak nasze życie dalej będzie się rozwijać - wyjaśnił Chmielewski. - No i oczywiście skąd przyszliśmy - dodał.
- Chcemy wiedzieć, jak powstała ludzkość i nasza planeta. Najlepiej to zrozumieć przez komety - powiedział Chmielewski. - One zamroziły te wszystkie cząsteczki, które były na samym początku Układu Słonecznego - zaznaczył.
Syn Papcia Chmiela, Artur B. Chmielewski, brał udział już w 15 misjach kosmicznych. Od dziecka lubił fizykę, jako młody dorosły studiował na Uniwersytecie Michigan. Początkowo pracował w Fordzie. - Kiedy składałem podanie o pracę do NASA, oni najpierw mnie odrzucili, bo nie miałem doktoratu. Jednak w tym czasie dostali zlecenie od rządu na zbudowanie elektrycznego samochodu. To było 30 lat temu. I ja im powiedziałem: "Ja wam mogę to zbudować. Ja pracowałem u Forda. Znam się na tym." I mnie wzięli. Pracowałem nad projektem elektrycznego samochodu, a później przeniosłem się do przestrzeni kosmicznej - opowiedział.
TVN 24