Kara boska księdza-katechety

Kara boska księdza-katechety

Dodano:   /  Zmieniono: 
Można bić dzieci linijką, ciągać je po dywanie, wytargać za uszy, nawet kazać im zdejmować bieliznę! Według sądu to czyny nieszkodliwe społecznie, mające wychowawczo oddziaływać na niegrzeczne dzieci.
Sąd Okręgowy w Legnicy prawomocnie umorzył postępowanie wobec księdza, który według wyroku sądu I  instancji naruszył nietykalność cielesną dzieci podczas lekcji religii. Sąd uznał, że ksiądz nie popełnił przestępstwa i jego działanie miało na celu ukaranie przedszkolaków, a nie ich bicie.

Sąd rozpatrywał apelację obrońcy księdza, którego pierwotnie oskarżano o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad przedszkolakami w trakcie zajęć z religii, a w końcu uznano go za winnego naruszenia ich nietykalności cielesnej.

Sąd zgodził się z obrońcą, że stopień społecznej szkodliwości tych czynów był nieznaczny i uchylił wyrok sądu rejonowego, umarzając całkowicie postępowanie wobec księdza Franciszka W. Wyrok jest prawomocny.

Prokuratura zarzucała 51-letniemu proboszczowi parafii w  Pielgrzymce, że prowadząc lekcje katechezy, psychicznie i  fizycznie znęcał się nad dziećmi z "zerówki" działającej przy szkole w Pielgrzymce. Przypadki takie odnotowano w stosunku do co najmniej siedmiorga małych wychowanków. Dzieci zeznały, że ksiądz bił je, ciągnął za uszy, polecał im zdejmować odzież, w tym bieliznę, ciągnął leżące dziecko po dywanie.

Według dzieci plastikowa, półmetrowa laska gimnastyczna, którą ksiądz nazywał "pomocniczym kijaszkiem", służyła do ich bicia. Jeden z przedszkolaków został uderzony za to, że zabrał głos bez zgłoszenia się, katecheta ciągnął go następnie po dywanie i na koniec uderzył po pośladkach. Dziewczynka opowiadająca o tym, że ksiądz kazał jej ściągnąć bieliznę innemu dziecku, uznała to za zawstydzające i twierdziła, że odwracała głowę, żeby na to nie patrzeć" - tak podczas procesu uzasadniał akt oskarżenia prokurator.

Adwokat argumentował, że w procesie przed sądem rejonowym nie udowodniono, iż ksiądz znęcał się nad dziećmi.

"Nie chodziło o zadanie krzywdy czy upokorzenie dzieci, ale zdyscyplinowanie tych, które były niegrzeczne. Oskarżony mówił, że zdarzyło mu się dać któremuś klapsa czy pociągnąć za ucho, ale przecież często rodzice tych dzieci przyznawali, że robią to samo" - przekonywał adwokat.

"Nigdy nie biłem ani nie znęcałem się nad tymi dziećmi, byłem z nimi zaprzyjaźniony" - powiedział sam ksiądz.

"Oskarżony wyczerpał znamiona czynu, doszło do naruszenia nietykalności cielesnej dzieci, ale nie popełnił według sądu przestępstwa, bo wymierzanie dzieciom klapsów miało charakter ich karcenia, a nie bicia. Były to ponadto sporadyczne przypadki" -  uzasadnił wyrok sędzia Marcin Frankowicz.

Pierwsze orzeczenie w tej sprawie zapadło 31 marca 2003 roku. Sąd w Złotoryi uznał wtedy, że od września 2001 do czerwca 2002 duchowny naruszył cielesną nietykalność trzech sześcioletnich chłopców, których karał, uderzając ich kijem. Z powodu nieznacznej społecznej szkodliwości czynu sąd umorzył postępowanie wobec księdza na okres dwóch lat próby.

sg, pap