Musztra w podstawówce? "To podejście jak do zwierzęcia, jak do psa"

Musztra w podstawówce? "To podejście jak do zwierzęcia, jak do psa"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Musztra w podstawówce? "To podejście jak do zwierzęcia, jak do psa" (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
"Uczniowie stoją, nie stykają się, mają plecaki położone na ziemi tuż przy prawej nodze, ręce są ułożone wzdłuż tułowia, patrzą prosto, nie wydają dźwięków i nie wykonują ruchów" - to treść punktu trzeciego regulaminu szkolnego w jednej z podstawówek w Legnicy. 9-latki przed wejściem do klasy muszą wzorowo odbyć "musztrę". Jeżeli dobrze ją wykonają, otrzymują w nagrodę żetony.
Uczniowie ustawiani są przed klasą w kolejności alfabetycznej. Dzieci mają mieć ręce ułożone wzdłuż tułowia, patrzeć prosto, nie wydawać dźwięków i nie wykonywać ruchów. W tej pozycji mają wytrzymać minutę. Następnie nauczyciel wpuszcza dzieci do klasy i zapewnia, że "uczeń za swoje dobre zachowanie jest nagradzany"

Zdjęcie regulaminu umieścił na portalu społecznościowym ojciec jednego z dzieci. Poinformował również, że jeżeli dziecko uzbiera 5 żetonów, w nagrodę może nie odrobić lekcji.

- Cały ten regulamin jest poniżający dla człowieka. Przecież mówimy o dzieciach ze szkoły podstawowej do 12. roku życia. To podejście jak do zwierzęcia, jak do psa.  Każdy z nas chodził do szkoły i wie, że dyscyplina musi być. Ale nie może mieć tak agresywnego wydźwięku, nie w taki sposób - mówi Dagmara Angier-Sroka, która od września tego roku odprowadza swoje dziecko do legnickiej podstawówki.

Dyrektorka placówki Magdalena Sługocka-Sulewska uważa, iż nie ma nic złego w owej procedurze. - To jest taki bufor między nauczycielem a uczniem, między przerwą a lekcją - twierdzi.

Z kolei zdaniem psychologa metody stosowane w szkole są niepedagogiczne. - Brak mi słów, żeby skomentować zasady panujące w tej szkole. To zaprzeczenie wszystkim zmianom, które staramy się wprowadzać w polskich szkołach. Dzieci mają być współgospodarzami szkoły, mają się czuć jak u siebie. Czego ma uczyć ta dyscyplina? - mówi dr Aleksandra Piotrowska, pedagog i psycholog dziecięcy Uniwersytetu Warszawskiego.

tvn24.pl