Kontrola w krematorium. "Rozkładające się zwłoki przeciekały przez trumny"

Kontrola w krematorium. "Rozkładające się zwłoki przeciekały przez trumny"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kontrola w krematorium. "Rozkładające się zwłoki przeciekały przez trumny" (fot. tunedin/fotolia.com) 
Prokuratura sprawdza, czy w krematorium w Bytomiu bezczeszczono zwłoki. Tysiące rodzin mogły pochować inne prochy niż swoich bliskich - podaje TVN24.
- Dla nas to rozgrzebywanie ran. To jest odebranie nadziei, że te świeczki, które palimy na grobach zmarłych, to świeczki dla tych ludzi. Dzisiaj tej nadziei już nie mamy. Chciałabym, żeby właściciel popatrzył mi w oczy i powiedział: tak, tam w grobie leży pani dziadek - mówi Katarzyna Jaksik-Lądwik, która dwa lata temu pochowała dziadka, a siedem lat temu babcię. Oboje byli kremowani w zakładzie w Bytomiu.

Z relacji byłych pracowników krematorium wynika, iż w ciała zmarłych oczekiwały tam wiele dni na kremację, a zakłady pogrzebowe dawno już odebrały urny z prochami. Żałobnicy twierdzą, że zdarzały się sytuacje, w których rozkładające się zwłoki przeciekały przez trumny.

- Przyjeżdżały zakłady pogrzebowe, które przywoziły po kilka trumien. W lecie był straszny smród, muchy latały. W dodatku od samych pieców leciało ciepło. Wszystko się rozkładało, było ciężko tego nie zauważyć. Ten smród się roznosił po całym zakładzie. Po czasie zauważyłem, że chowali to wszystko po kątach, po lodówkach, w wentylatorowniach. Dopiero w nocy, w wolnej chwili, to wszystko dopalali. A samochody wjeżdżały i wyjeżdżały na bieżąco - mówi były pracownik zakładu.

Córka właściciela zakładu nazywa całą sytuację "zemstą i mistyfikacją". - Chodzi o to, by zniszczyć firmę i jej reputację - twierdzi Bożena Walicka-Górczak i dodaję, że będą dążyć do tego, żeby potwierdzić swoją reputację.

TVN24