Raczko: rynek się myli

Raczko: rynek się myli

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Nie można łączyć sprawy budżetu ze spadkiem złotego". "Reakcja rynku na projekt budżetu jest przesadna". Autorem obu opinii wypowiedzianych tego samego dnia jest minister finansów Andrzej Raczko.
Pierwsza była skierowana do polskich dziennikarzy, druga znalazła się w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu "Financial Times".

Jeszcze we wtorek w Sejmie minister finansów Andrzej Raczko usiłował wmówić polskiemu społeczeństwu, że nie ma żadnego związku między gwałtownym spadkiem złotego a ogłoszeniem fatalnego - jak twierdzą krytycy - projektu budżetu na 2004 r. "Uważam za przedwczesne łączenie sprawy budżetu z zachowaniem się złotego. Założenia budżetu znane były już w lipcu, poziom deficytu w sierpniu, a zarys całej ustawy 9 września. Jednym słowem kształt budżetu znany jest od kilku tygodni. (... ) Wiązanie tego z tym, co się dzieje ze złotym, to daleko idące uproszczenie, trzeba zwrócić uwagę, że rynki finansowe są niestabilne, co się przenosi na emerging markets (rynki wschodzące)" - dodał.

Zdaniem ministra, rynki finansowe są generalnie niestabilne, na przykład dotyczy to kursów krzyżowych między dolarem a euro.

Wtórował mu wicepremier Jerzy Hausner, który, choć niepokoił się - jak twierdził -  osłabieniem złotówki, to jednak upierał się, że przyczyny tego nie można szukać w projekcie budżetu, lecz "są jakieś przyczyny globalne". Jego zdaniem, budżet krytykuje tylko "część ekonomistów" i są to zwłaszcza ci, którzy "tworzyli program gospodarczy AWS, dzięki któremu bezrobotnych przybyło w Polsce milion więcej, a tempo wzrostu dochodu narodowego spadło siedmiokrotnie". Wcześniej zaatakował krytykującego budżet Bogusława Grabowskiego Z RPP, nazywając go "najmniej rozsądnym spośród ekonomistów".

W opublikowanym w środę wywiadzie dla "Financial Times" nie zaprzeczał już, że to projekt budżetu spowodował gwałtowny spadek złotego, twierdził już tylko, że reakcja rynku była przesadna. Fundamenty polskiej gospodarki są zdrowe i nie uzasadniają negatywnej reakcji rynku na projekt budżetu na 2004 rok - powiedział. Wymienił rosnącą dynamikę PKB, wzrost o 3,5 proc. oczekiwany w tym roku i 5,0 proc. w 2004 roku, dobre wyniki w eksporcie i fakt, że Polska po przyjęciu do UE będzie musiała stosować się do unijnych reguł wydatków.

Według niego kalkulacje RPP i niezależnych ekonomistów sugerujące, że deficyt budżetu faktycznie wynosi 60 mld zł, a nie 45,5 mld zł, jak przewiduje projekt budżetu, są nieprawdziwe.

"Trudności, które napotyka rząd w zdobyciu zaufania zagranicznych rynków walutowych, biorą się stąd, że rząd odłożył na przyszły rok bolesną korektę wydatków na cele socjalne i inne reformy. Plan opracowany przez wicepremiera Jerzego Hausnera przewiduje między innymi zrównanie wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet, reformę służby zdrowia i odbiurokratyzowanie otoczenia dla biznesu" -  tłumaczył "FT".

Rząd jest świadom tego, że poziom długu publicznego zbliży się do trzeciego progu ostrożnościowego 60 proc. PKB przed 2006 rokiem, ale zjawisko to  widzi w kontekście polityki mającej na celu pobudzenie wzrostu, unikanie zwyżek podatków i stopniowe redukcje wydatków, które według Raczki - "muszą być dokonywane w sposób zaplanowany i przeprowadzane stopniowo, tak by nie wyrządziły szkody gospodarce".

em, pap