Wiceszef PKW: Polska nie zawali się, jeśli wyniki wyborów poznamy dzień czy dwa później

Wiceszef PKW: Polska nie zawali się, jeśli wyniki wyborów poznamy dzień czy dwa później

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Christian Schwier .Fotolia.pl)
Zastępca przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Wiesław Kozielewicz na antenie TVP1 zapowiedział, że wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, które odbędą się 10 maja zostaną zaprezentowane wieczorem 11 maja. Według Kozielewicza to wariant pozytywny, w "pesymistycznym" wyniki zostaną przedstawione 12 lub 13 maja. - Od tego, czy wyniki poznamy jeden dzień później czy jeden dzień wcześniej, Polska się nie zawali – powiedział zastępca przewodniczącego PKW.
Wiesław Kozielewicz podkreślił, że termin podania wyników jest sprawą drugorzędną. – Chodzi o to, żeby te wyniki były w sposób rzetelny policzone – przekonywał. O to muszą zadbać obwodowe komisje wyborcze, na których – jak wyjaśnił – spoczywa główny ciężar związany z prawidłowym przeprowadzeniem wyborów.

– To obwodowe komisje wyborcze mają kontakt z wyborcami, liczą głosy, mało tego – składają się z osób wskazanych przez poszczególne komitety wyborcze. Mamy jedenastu kandydatów. Każdy ma prawo zgłosić swojego kandydata do obwodowej komisji wyborczej. Tych obwodowych komisji mamy w Polsce prawie 28 tysięcy. Praca tych organów jest często niedoceniania przez media, polityków – stwierdził wiceszef PKW.

Dziś PKW powinna przedstawić raport dot. przyczyn awarii systemu do zliczania głosów, do jakiej doszło podczas wyborów samorządowych. – Po tej plajcie informatycznej, która miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku, decyzją Państwowej Komisji Wyborczej postanowiono przeprowadzić audyt systemu informatycznego. Żeby ustalić co było powodem, że ten system nie zadziałał. Niezależnie od tego system informatyzacji wyborów był badany przez Najwyższą Izbę Kontroli. Raport został ogłoszony przez prezesa NIK na początku kwietnia – zauważył Kozielewicz.

NIK: Poważne nieprawidłowości przy wyborach

KBW zdecydowało o dopuszczeniu do użytkowania w dniu wyborów samorządowych wadliwego systemu, mimo dwóch nieudanych ogólnopolskich testów oraz zastrzeżeń zawartych w pierwszej części zamówionego przez KBW (zbyt późno, bo zaledwie na 13 dni przed wyborami) audytu bezpieczeństwa. Zaniechania KBW sprawiły, że w dniu wyborów nie była gotowa finalna wersja prawidłowo przetestowanego oprogramowania i w istocie przystąpiono do wyborów posługując się wersją obarczoną błędami. Druga część zamówionego przez KBW audytu bezpieczeństwa, opisująca istotne błędy zawarte w oprogramowaniu, napłynęła… już po zakończeniu II tury wyborów.

Najwyższa Izba Kontroli we wnioskach po przeprowadzonej kontroli zaznaczyła, że KBW nie zapewniło sprawdzonej infrastruktury serwerowej i systemowej. Biuro nie zapewniło też obsługi serwisowej na poziomie odpowiednim do rangi zadania. W KBW nie zostały przygotowane i wdrożone - adekwatne do zagrożeń - plany awaryjne, pozwalające na szybką reakcję na wypadek niesprawności oprogramowania i infrastruktury obsługującej wybory.

Oprócz wskazanych nieprawidłowości NIK zwraca uwagę, że szkoleni użytkownicy systemu nie mieli okazji ćwiczyć na rzeczywistym oprogramowaniu. Szkolenia prowadzono w oparciu o zrzuty ekranowe. Brak praktycznych ćwiczeń mógł przyczynić się do części problemów w eksploatacji systemu podczas wyborów.

Będą problemy z wyborami prezydenckimi?

W ocenie NIK, sformułowanej na podstawie opinii ekspertów, stan przygotowania przez KBW infrastruktury informatycznej do wyborów prezydenckich w 2015 r. jest niewystarczający. Dlatego też NIK rekomenduje przeprowadzenie wyborów prezydenckich w 2015 r. bez szczególnego wsparcia informatycznego.

NIK z satysfakcją odnotowuje jednak, że w czasie kontroli doszło w KBW do szeregu pozytywnych zmian, w tym m.in. do wzmocnienia kadrowego zespołu zajmującego się informatyką, co może sprzyjać sprawnemu usuwaniu wskazanych w wystąpieniu nieprawidłowości i realizacji sformułowanych przez NIK wniosków.


TVP1, TVP.Info, Wprost.pl, NIK