Szef IPN o przeszukaniu w willi Jaruzelskiego: Nie ma żadnej presji

Szef IPN o przeszukaniu w willi Jaruzelskiego: Nie ma żadnej presji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Łukasz Kamiński (fot. Jacek Herok/Newsweek Polska/NEWSPIX.PL) Źródło:Newspix.pl
– Nie ma żadnej presji z niczyjej strony. Instytut wykonuje swoje ustawowe obowiązki – zapewniał prezes IPN Łukasz Kamiński, odpowiadając na pytanie, czemu akurat wczoraj zaczęto wyjaśniać sprawy związane z tajnymi dokumentami SB w domu gen. Jaruzelskiego.

– W toku śledztwa, które toczy się już od jakiegoś czasu, prokuratorzy zdobyli wystarczające informacje, by podjąć decyzję o przeszukaniu i w jego konsekwencji zatrzymaniu materiałów – powiedział Kamiński. Dodał, że po dokonaniu oględzin materiałów, zostaną przekazane informacje odnośnie zawartości zabezpieczonych materiałów.

Szef IPN zaznaczył, że równocześnie prowadzone są jeszcze oględziny materiałów zabezpieczonych w domu Czesława Kiszczaka. Zaznaczył, że oba postępowania są „elementem tego samego śledztwa, ale nie ma tu bezpośredniego następstwa, natomiast w ramach jednego śledztwa toczy się wiele czynności”. Kamiński dodał, że jest to śledztwo ws. przetrzymywania dokumentów przez osoby nieuprawione do tego.

Akcja w domu Jaruzelskiego

Przypomnijmy, w poniedziałek 29 lutego prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej w asyście policji wkroczyli do domu nieżyjącego generała Wojciecha Jaruzelskiego w poszukiwaniu dokumentów, które mógłby w swoim mieszkaniu ukryć jeszcze za życia. Po godzinie 19 z willi wyniesionych zostało kilka pudeł dokumentów, które następnie wywieziono. Wieczorem IPN podał informację o zabezpieczeniu 17 pakietów dokumentów.

Ustalenia "Wprost"

Przypomnijmy, w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" opublikowaliśmy artykuł o dokumentach, które w swoim domu miał ukryć gen. Wojciech Jaruzelski. Ponadto "Wprost" ustalił, że generał osobiście usuwał też kompromitujące go dokumenty ze swojej osobistej teczki w kwietniu 1990 r. „Szafa Kiszczaka” nie była więc jedyna.

Szafa Kiszczaka

Przypomnijmy, 16 lutego do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku wkroczył prokurator w towarzystwie pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. Zabezpieczono dokumenty dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, które to dokumenty Maria Kiszczak chciała sprzedać Instytutowi. Według relacji rzecznik prasowej IPN, wdowa po Czesławie Kiszczaku 16 lutego spotkała się m.in. z prezesem Instytutu i żądała 90 tys. złotych w zamian za przyniesione akta. Jako dowód na wagę posiadanych dokumentów przedstawiła "odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16.XI.1974 roku”. Dwie partie zabezpieczonych dokumentów zostały już udostępnione przez IPN. 

IPN wydał w czwartek 25 lutego komunikat w sprawie ekspertyz dokumentów dotyczących tajnego współpracownika pseudonim „Bolek”. Poinformowano, że w związku z sugestiami Wałęsy, jakoby dokumenty były fałszowane, zostało wszczęte śledztwo.

TVP Info, IPN