Kaczyński o 10 kwietnia. "Normalne, oczywiste życie się skończyło"

Kaczyński o 10 kwietnia. "Normalne, oczywiste życie się skończyło"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot.Pis.org.pl)
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ocenił w rozmowie z Superstacją, że w kwestii organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku 10 kwietnia „doszło do wielokrotnego łamania prawa”.

Jarosław Kaczyński przyznał, że w jego opinii, gdyby nie doszło do rozdzielenia wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego, „to nic by się nie stało”, chyba że do „incydentów dyplomatycznych”. Prezes PiS wskazał, iż „doszło do wielokrotnego łamania prawa zarówno przed jak i po (katastrofie – red.) i to powinno być w ten sposób potraktowane i odpowiednio ocenione przez organy wymiaru sprawiedliwości”.

"Odpowiedzialność za wielką tragedię"

Polityk odrzucił możliwości, by na jego słowa wpływała relacja z Donaldem Tuskiem, ponieważ, jak wskazał, jest to „kwestia odpowiedzialności za państwo i odpowiedzialności a wielką tragedię”.  - W tym przynajmniej znaczeniu, że doszło do bardzo poważnych zaniedbań i doszło do sytuacji, w której bezpieczeństwo prezydenta i sam prezydent był w sposób przemyślany stawiany w pozycji człowieka, którego kompetencje się kwestionuje i którego się lekceważy w sposób zaplanowany. To był element fatalnej, niszczącej, antypaństwowej polityki, która nie powinna mieć miejsca, a która była stosowana. Niczego takiego nie było w czasie gdy rządził AWS, a prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. Zdarzały się ostre wypowiedzi jak te o „pornogrubasach”, znanego z tego rodzaju wyczynów Stefana Niesiołowskiego, ale generalnie to mieściło się w jakich ramach normalności – wskazał Kaczyński i dodał, że Donald Tusk oraz Platforma Obywatelska złamali te reguły

Prezes PiS przyznał, że w ciągu dni poprzedzających wylot jego brata do Smoleńska, próbował przekonać go do podróży pociągiem, ponieważ miał „przeczucie”, że do Rosji lepiej nie latać, zwłaszcza w kontekście wydarzeń z Gruzji i polityki prowadzonej przez Władimira Putina, której sprzeciwiał się Lech Kaczyński. Jak zaznaczył, na decyzję o wyborze samolotu wpłynęła choroba matki oraz chęć odwiedzenia Litwy w drodze powrotnej przez ówczesnego prezydenta.

Dzień katastrofy

Jarosław Kaczyński pytany był także o dzień katastrofy. Jak powiedział, rozmawiał wówczas dwukrotnie z bratem o stanie zdrowia matki. Druga rozmowa prowadzona za pośrednictwem telefonu satelitarnego została przerwana, jednak prezes PiS nie był tym zaskoczony, bo zdarzało się to często. Informację o katastrofie Jarosławowi Kaczyńskiemu przekazał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.  - Sikorski powiadomił mnie o katastrofie. Powiedziałem wtedy: „To wasza wina”. Zadzwonił do mnie po kilku minutach i powiedział, że nie, że to wina pilotów. Powiedział, że wszyscy zginęli, że to był błąd pilotów, trudno powiedzieć skąd mógł to wiedzieć i tyle – relacjonował rozmowę polityk. Dodał, że przed wylotem do Smoleńska jeszcze dwukrotnie odwiedził matkę w szpitalu i poprosił, by nie informować jej o katastrofie.

Samolot z prezesem PiS na pokładzie wylądował na lotnisku w Witebsku, skąd autokarem polityk został przewieziony na miejsce katastrofy. - Mogłem zobaczyć rozbity samolot, zobaczyć tez już niestety ciało Leszka. Wszystko się skończyło, takie moje życie normalne, oczywiste życie się skończyło – przyznał Jarosław Kaczyński.

Superstacja