Co premier chciał powiedzieć?

Co premier chciał powiedzieć?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przemówienie premiera w tonie "późnego Gierka" zwierało same oczywistości. To zakamuflowana w formie orędzia do narodu informacja dla SLD i prezydenta, że Leszek Miller nie zamierza ustępować,
Tak skomentowali sobotnie wystąpienie premiera Leszka Millera politycy opozycji, których roczarował przede wszystkim brak w nim zapowiedzi spodziewanych zmian personalnych.

"Wbrew oczekiwaniom niektórych premier niewiele powiedział" - ocenił szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Życzył Polakom zdrowia i szczęścia. "Bo rzeczywiście i zdrowia i szczęścia Polakom będzie potrzeba w tym roku, biorąc pod uwagę propozycje, a  raczej ich brak naprawy sytuacji w wystąpieniu premiera". W opinii szefa PO, wystąpienie było raczej wewnętrznym komunikatem w stronę prezydenta i liderów SLD, w którym Miller dał sygnał, że "pozostaje na swoim stanowisku i żadna siła go nie ruszy. (...) ...dziwię się, że informacja dla kolegów partyjnych, że nie zamierza ustępować, musiała przybrać aż tak oficjalną i pełną pompy formę orędzia do narodu" - powiedział Tusk.

Z konkretów - zdaniem szefa Platformy - usłyszeliśmy tylko, że 27 stycznia rząd podejmie decyzje w sprawie programu Hausnera. "No, ale to dla wielu Polaków raczej groźne niż optymistyczne" -  skomentował Tusk.

Szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu wystąpienie premiera przypominało "późną epokę Gierka". "+Będziemy rządzić dobrze+ bez w gruncie rzeczy żadnego wytłumaczenia, dlaczego dotąd rządziliśmy źle, a teraz mamy zacząć rządzić dobrze".

Czasy gierkowskie przypominał też Kaczyńskiemu "rodzaj ataku na opozycję", jaki - jego zdaniem - znalazł się w wystąpieniu Millera. "Taki jakby niezaadresowany atak, o defetystach - to słowo nie było użyte, ale w istocie o to tutaj chodziło. To robi bardzo złe wrażenie"

Trzeba postawić pytanie, "czy to jest już nieumiejętność mówienia innym językiem", czy też "mamy do  czynienia z przemówieniem zwróconym przede wszystkim do  publiczności nostalgików PRL-u". "A to nie jest wcale mała grupa. Być może o to właśnie chodzi" - dodał Kaczyński.

Istotny był tylko element generalnego podtrzymania stanowiska w sprawach europejskich. Chociaż - dodał - z pewną dozą elastyczności, bo - jak powiedział - była mowa o kompromisach. "Nic innego tutaj nie miało w ogóle żadnego znaczenia. Twierdzenia w rodzaju +poleciłem, żeby przestępców chwytać+ to dla każdego, kto nie jest człowiekiem na poziomie dziecka, są po  prostu śmiechu warte" - ocenił Kaczyński.

"Nic nadzwyczajnego. Takie zwykłe przemówienie noworoczne" -  skomentował natomiast wiceprzewodniczący klubu PSL Zbigniew Kuźmiuk. I to jest - jego zdaniem - zaskakujące, bo "większość Polaków spodziewała się, że będą informacje, jakie zmiany w  rządzie nastąpią, jak ten zmieniony rząd ma funkcjonować i czym się zajmować". Dziwne jest że premier najwięcej czasu w swoim wystąpieniu poświęcił rzeczom najbardziej oczywistym, takim jak wspieranie rozwoju gospodarczego. "Premier nie powiedział natomiast, jak ten wzrost ma się przełożyć na byt polskich rodzin, bo to pewnie by Polaków interesowało. Mówienia o wzroście mają stanowczo za dużo, bo z 3,5 proc. wzrostu większość nie wyciąga dla siebie nic, bezrobocie wyraźnie nie maleje. Samo mówienie o wzroście tylko ludzi denerwuje" - uważa polityk PSL.

W jego opinii, dobrze, że premier odniósł się do sytuacji w  służbie zdrowia. "Taki gest w stronę tych, których to zamieszanie ugodziło i prośba o wybaczenie" - ocenił Kużmiuk.

em, pap