Więźniowie senatora Stokłosy (aktl.)

Więźniowie senatora Stokłosy (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura zajęła się sprawą uwięzienia ekipy TVP1 na terenie Zakładów Mięsnych "Farmutil" w Śmiłowie pod Piłą (woj. wielkopolskie), należących do senatora Henryka Stokłosy.
Doniesienia o popełnieniu przestępstwa złożyli dziennikarka TVP Sylwia Gadomska i  senator Henryk Stokłosa - poinformowała w czwartek szefowa Prokuratury Rejonowej Ewa Juś. Dziennikarka doniosła o pozbawieniu jej wolności, a właściciel "Farmutilu" o wdarciu się ekipy TVP na teren jego firmy.

Zarząd TVP nie wyklucza, że po ustaleniu faktów i szczegółowym wyjaśnieniu okoliczności zajścia podejmie kroki prawne w tej sprawie - podał rzecznik TVP.

Dziennikarze twierdzą, że na teren firmy wjechali drogą publiczną. Policja utrzymuje natomiast, że zatrzymani przez ochronę firmy wjechali na teren prywatny. Z ich relacji wynika, że ochroniarze Stokłosy odebrali im taśmę, by sprawdzić, czy czegoś nie nagrali.

Przepisy sanitarne nie zezwalają na wyjazd z zakładu bez dezynfekcji ubrań. Reporterzy nie chcieli się temu poddać. W końcu zgodzili się na dezynfekcję rąk i butów, ale do końca odmawiali kompleksowej dezynfekcji polegającej m.in. na rozebraniu się do naga.

Wszystko zaczęło się jeszcze przed południem. "Wjechaliśmy publiczną drogą, przy której nie było żadnych znaków informujących, że jest to teren prywatny. Około 10 metrów za nieczynnym szlabanem, czarny ford zablokował nam drogę i zatrzymał nasz samochód" - relacjonowała telefonicznie reporterka TVP 1, Sylwia Gadomska. Dziennikarze zamierzali przygotować tutaj dokumentację do czwartkowego programu interwencyjnego "Na żywo".

"Dziennikarze zostali zatrzymani na terenie prywatnym. Z uwagi na to, że jest to firma o podwyższonym ryzyku, obowiązują w niej specjalne przepisy sanitarne. Powiatowy Lekarz Weterynarii w Pile podjął decyzję, że cała ekipa musi poddać się procedurze odkażania, podobnie jak każdy pracownik firmy" - mówił komendant pilskiej policji - nadkom. Mirosław Wegner.

Według niego, dopuszczenie do wyjazdu kogokolwiek poza zakład z pominięciem dezynfekcji, grozi właścicielowi nawet odebraniem koncesji na prowadzenie działalności gospodarczej.

Dziennikarze siedzieli uwięzieni w swoim samochodzie. "Nie mogliśmy wychodzić na zewnątrz. Nie mieliśmy ani wody, ani żywności, a wyjście do toalety odbywało się w asyście policji" - mówiła reporterka. Twierdziła również , że byli obrzucani wyzwiskami przez ochroniarzy. Również agresywnie - według niej - zachowywała się pani Stokłosa. W pobliżu samochodu ekipy TVP stało co najmniej kilkadziesiąt osób, ale nikt od nich nie żądał, by poddali się dezynfekcji. Dziennikarze nie chcieli zgodzić się na odkażanie, ponieważ uważali, że nie byli w strefie zagrożenia.

Według Wegnera, policja rozpocznie teraz "wykonywanie czynności śledczych", ponieważ właściciel firmy zgłosił popełnienie przestępstwa wtargnięcia dziennikarzy na teren prywatny. "W tej sytuacji, musimy przesłuchać w charakterze świadka wszystkich członków ekipy telewizyjnej" - wyjaśnił.

Gadomska powiedziała po uwolnieniu, że wprawdzie żyjemy w wolnym kraju, ale dziennikarz wjeżdżając na teren nie oznakowanego zakładu i poszukując informacji może zostać przetrzymywany i zmuszany do czynności, które są dla niego upokarzające. "To my, wjeżdżając na ten teren popełniliśmy rzekomo przestępstwo, a nie senator, który więził nas 13 godzin" - powiedziała reporterka wchodząc do budynku pilskiej policji.

em, pap