Stalinowski śledczy nie pójdzie do więzienia

Stalinowski śledczy nie pójdzie do więzienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie skazał na rok więzienia w zawieszeniu stalinowskiego śledczego płk. rezerwy Henryka O.
Sąd uznał go za winnego psychicznego znęcania się nad skazanym już wtedy na śmierć w innym procesie płk. Franciszkiem Skibińskim, jednym z bohaterów II wojny światowej.

Prokurator Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Dąbrowski, który oskarżał O., domagał się kary dwóch lat więzienia bez zawieszenia. Po wyroku nie wykluczył, że będzie składał od niego apelację. Odwołania nie wyklucza też mec. Bogdan Piechota, obrońca oskarżonego, który wnosił o uniewinnienie swego klienta.

Henryk O. był w latach 50. funkcjonariuszem Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego, czyli okrytego złą sławą kontrwywiadu wojskowego z okresu stalinowskiego. Przesłuchiwał Skibińskiego, gdy ten był już skazany na śmierć w innej sprawie. Chciał, by  pułkownik zeznał, że znajoma Skibińskiego Eugenia Kołodziejska była szpiegiem.

Głównym materiałem obciążającym O. są odnalezione przez IPN w  archiwach jego notatki z przesłuchań Skibińskiego. Pisał on w nich o Skibińskim m.in.: "dwa razy rozpłakał się"; "przez 11 godzin nic nowego nie podał"; "jest chory, ma wyraźną gorączkę"; "stosowałem metodę bezwzględnego przygniatania jego psychiki"; "potem tłumaczyłem mu możliwość powrotu do normalnego życia"; "pogłębia się jego załamanie psychiczne"; "jest już kompletnie rozłożony"; "wyraził zamiar samobójstwa"; "żąda śmierci".

Oskarżony bronił się przed sądem, że te notatki są wynikiem jego wyobraźni, a nie faktów. Mówił, że to "koledzy z Informacji" radzili mu, jak pisać notatki, by "wynikało z nich stosowanie nacisku psychicznego". Zeznał, że gdy osławiony szef Informacji Wojskowej oficer sowiecki Antoni Skulbaszewski nakazał mu przesłuchiwanie Skibińskiego, początkowo odmówił, ale zgodził się, gdy Skulbaszewski odparł: "Nie wykonasz rozkazu; wywieziemy cię w  worku na śmieci". Przyznał wreszcie, że 26 razy przesłuchał Skibińskiego.

Sąd dał jednak wiarę innym dowodom, które obciążają oskarżonego. "Nazwisko oskarżonego było w Raporcie Mazura (Marian Mazur, zastępca prokuratora generalnego w PRL przedstawiał w nim po  "odwilży" 1956 r. zbrodnie stalinowskie - PAP)" - podkreślił w  ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca por. Arkadiusz Makowski.

Na podstawie analizy słów Henryka O. i przesłuchanych świadków sąd stwierdził, że oskarżony stosował wobec Skibińskiego tzw. konwejer, czyli zakazane bezustanne wielogodzinne przesłuchanie. "To okoliczność obciążająca oskarżonego, który - jako jeden z  niewielu wówczas w Informacji - był prawnikiem i wiedział, że ta forma przesłuchania jest bezprawna, a mimo to ją stosował. Praca w  organach ścigania nie była przymusowa, a oskarżony, który mówił, że nie zgadzał się z metodami śledczymi, mimo to przepracował tam 10 lat" - podkreślił sędzia.

Sąd nie uznał jednak O. za winnego ubliżania Skibińskiemu, bo po ponad 50 latach nie znalazł na to wystarczających dowodów. Wymierzając karę roku więzienia w zawieszeniu sąd zaznaczył, że  nie może się kierować społecznymi oczekiwaniami. "Kara ma wymiar symboliczny. Winny został ukarany za to, co udało mu się udowodnić" - zakończył sędzia Makowski.

Po zwolnieniu z Informacji w 1957 r. Henryk O. pełnił wysokie funkcje w ministerstwach komunikacji i sprawiedliwości. W latach 70. i 80. był szefem departamentu ułaskawień Prokuratury Generalnej.

Płk Skibiński w czasie wojny służył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, był zastępcą dowódcy 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. W 1947 r. wrócił do kraju, gdzie wkrótce został skazany na śmierć za rzekomy "spisek w wojsku" (potem złagodzono mu wyrok na dożywocie; w 1956 r. zwolniono z więzienia). Zmarł w  1991 r. w wieku 92 lat w stopniu generała, jeszcze przed wszczęciem śledztwa w sprawie Henryka O.

ss, pap