Sejm tylko dla zdrowych na umyśle

Sejm tylko dla zdrowych na umyśle

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do parlamentu mogłyby kandydować tylko te osoby, które przedstawią zaświadczenie, że są zdrowe psychicznie - proponują posłowie PiS.
Z rozmów PAP z politykami innych ugrupowań wynika jednak, że propozycja nie ma większych szans na  jej poparcie.

"Ogląd społeczny jest taki, że pół Sejmu to złodzieje, jedna czwarta to wariaci a jedna czwarta to uczciwi. Ja nie mówię, że to  dokładnie tak jest, ale jest coś na rzeczy" - wyjaśnił PAP Artur Zawisza (PiS).

O pomyśle PiS poinformowało wtorkowe "Życie Warszawy", ale - jak powiedział Zawisza - pomysł jest na "bardzo wstępnym etapie". Dodał, że sprawę zainicjował prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Poseł PiS przyznał, że prace nad ostatecznym projektem nowelizacji jeszcze potrwają. "Sprawa jest trudna i dlatego wymaga rozwagi i delikatności. Rozwagi dlatego, że zapis prawny musiałby być bardzo trafny, precyzyjny. Jednocześnie trzeba być delikatnym, bo to sprawa niekiedy bardzo intymna i nie wolno nikogo obrazić ani skrzywdzić" - zaznaczył.

Wyjaśnił, że pomysł polegałby na wpisaniu do ordynacji wyborczej nakazu badań psychiatrycznych wobec każdego kandydata na posła i  senatora. Do kandydowania dopuszczałoby wydane wyłącznie przez biegłego poświadczenie o zdrowiu psychicznym.

"Z wojska zwalnia się ludzi, którzy nie są zdrowi psychicznie. To  jest kwestia skali odpowiedzialności - tak jak psychicznie chory żołnierz na warcie może wyjąć broń i zastrzelić współtowarzyszy, tak samo chory psychicznie poseł nie może zdecydować o sprawach dotyczących ludzkiego życia i zdrowia w sposób niekontrolowany" -  powiedział Zawisza.

PiS poprosiło ekspertów prawnych o wskazanie analogicznych rozwiązań w polskim prawie, jeśli chodzi o inne instytucje i czy są analogiczne zapisy w innych krajach świata. Po wakacjach ma  zostać przygotowany ostateczny kształt projektu.

Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch jest przeciwny pomysłowi PiS i określa go jako typowe zagranie "pod publiczkę". Jego zdaniem, w  demokratycznym państwie o tym, kto jest wybierany, decydują wyborcy, a nie psychiatrzy i nie można w ten sposób nikomu ograniczać praw wyborczych.

"W dzisiejszym świecie jest wiele osób, które ze względu na  ogromny stres, zabieganie i tempo życia czasami nie wytrzymują tego obciążenia, ale to nie znaczy, że ma być na nich nakładana cezura wyborcza" - powiedział.

Dyduch zwrócił też uwagę, że ocena stanu psychicznego człowieka jest bardzo subiektywna. "Jeden lekarz oceni, że ktoś się nadaje na posła, a inny stwierdzi, że się nie nadaje" - dodał.

"To jest dobry pomysł dla kandydatów PiS, jeżeli mają takie problemy. My wariatów nie wystawiamy" - tak pomysł skomentował lider LPR Roman Giertych. - Tego typu pomysł jest absolutną aberracją. Jeżeli PiS nie jest w stanie odróżnić wariata od  normalnego, to niech korzysta z rady psychiatry i psychologa. Nawet się temu nie dziwię, że PiS chce kontrolować swoich kandydatów pod tym kątem".

Dodał, że nie słyszał też, aby "w jakiejkolwiek demokracji, gdziekolwiek na świecie tego typu idiotyczny pomysł został zaproponowany".

Giertych obawia się, że weryfikacji zdrowia psychicznego kandydatów na parlamentarzystów mogliby dokonywać tacy ludzie, jak np. oskarżony o pedofilię Andrzej S. "Pomysł, aby oddać władzę psychologom lub psychiatrom jest absolutnie niedobrym" - ocenił.

Podobnego zdania jest posłanka Samoobrony Renata Beger, która pomysł nazwała absurdem. "Jeżeli wśród członków PiS jest tak wielu chorych psychicznie, to niech sami się badają, ale w innych ugrupowaniach posłów chorych psychicznie nie ma" - dodała.

"Pomysł PiS prowadzi do absurdu, bo nie dość, że Sejm jest ciągle poniżany przez media, to jeszcze sami posłowie wymyślają takie bzdury" - oceniła Beger.

ss, pap