Lawina Steinbach

Lawina Steinbach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzysta polskich rodzin wypędzonych w 1942 r. z Wileńszczyzny domaga się od Litwy odszkodowań
Pruskie Powiernictwo zaczęło pączkować w Polsce. Odszkodowań za mienie utracone podczas II wojny światowej domaga się założone w Gdyni Polskie Powiernictwo. O to samo będą zabiegać tworzona w Poznaniu Wspólnota Ofiar Niemieckich Wypędzeń oraz działający w południowej Polsce Związek Wypędzonych z Kresów Wschodnich. Do tego ponad trzysta polskich rodzin z Wileńszczyzny domaga się od litewskiego rządu odszkodowań za utracone majątki. Erika Steinbach i Pruskie Powiernictwo wzniecili lawinę, która może się okazać zabójcza dla europejskiego status quo. Dlatego trzeba jasno powiedzieć: tę lawinę może zatrzymać tylko zobowiązanie rządów, że wezmą na siebie roszczenia swoich obywateli.

Kto wypędzał Polaków na Wileńszczyźnie?

Polacy z Wileńszczyzny stracili swoje mienie jesienią 1942 r., gdy współpracująca z Niemcami administracja litewska kazała im w ciągu kilkudziesięciu minut opuścić swoje domy. Mieli zrobić miejsce dla przesiedlanych z Suwałk i Sejn obywateli litewskich. Mieszkańcy podwileńskich wsi - Baraneli, Grusztel, Jęczmieniszek, Podwaryszek, Kudrów i Żakiszek - mogli zabrać jedynie to, co uniosą w rękach. Dla wyrzuconych z domów Polaków stworzono specjalne getta, a później zostawiono ich samym sobie. Gdy w 1944 r. wrócili do swoich domów, zastali je zrujnowane i splądrowane. Przez lata sprawa tych wypędzeń nie mogła ujrzeć światła dziennego. Nawet obecnie jej ujawnienie jest niewygodne dla litewskich władz.

Nie wiadomo, kto podjął decyzję o wyrzuceniu Polaków z ich domów. Dokumentów na ten temat nie ma. Pozostają jedynie relacje żyjących świadków wydarzeń i kilka gazetowych wzmianek. 15 października 1942 r. gazeta "Nepriklausoma Lietuva" odnotowała, że w kwietniu 1942 r. w Wiłkomierzu komisarz powiatu poniewierskiego poinformował, iż na prośbę niemieckiej administracji kilkudziesięciu litewskich rolników z Suwalszczyzny będzie musiało opuścić swoje gospodarstwa i oddać je wracającym tam Niemcom. - Pod koniec października we wsi pojawiły się ciężarówki z litewskimi żołnierzami. Otoczyli oni domy i kazali się wynosić. Dostaliśmy na to piętnaście minut. Pod lufami karabinów poprowadzili nas do opuszczonego majątku w Glinciszkach. Zamknęli nas w podziemiach pałacu. Podobny los spotkał mieszkańców Podwaryszek - opowiada Józef Sosnowski ze wsi Baranele. Rodzice 78-letniej dziś Marii Szynkowskiej oprócz domu zostawili w Baranelach trzydzieści hektarów ziemi, bydło, dwa konie, kilka owiec, pełną stodołę siana, wypełnione zbożem spichrze oraz piwnice pełne ziemniaków. Wszystko przepadło.

Litwini od czarnej roboty

Po wojnie o wypędzeniach Polaków nie wolno było wspominać. Nadzieje na rekompensatę za utracone majątki odżyły po powstaniu niepodległego państwa litewskiego. - Pomyśleliśmy, że skoro Litwini, którzy ucierpieli w czasie niemieckiej i sowieckiej okupacji, dostają odszkodowania i przysługują im różne ulgi, to również nam coś się należy - mówią poszkodowani Polacy. Walkę o rekompensaty koordynuje Waldemar Tomaszewski, prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie i deputowany do litewskiego parlamentu. - Jeśli Litwini dostają odszkodowania, to logiczne jest, że Polacy, obecnie litewscy obywatele, też powinni otrzymać odszkodowania za utracone mienie - mówi "Wprost" Tomaszewski.

Polacy wystosowali list do prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa, w którym domagają się naprawienia krzywd. Tymczasem władze Litwy twierdzą, że nie mogą ponosić odpowiedzialności za to, iż w 1942 r. wypędzono Polaków. "W 1942 r. na Litwie nie było administracji litewskiej, panował porządek narzucony przez hitlerowców" - odpowiedział prezydent Valdas Adamkus. Nie do końca tak było.

Na terenie Komisariatu Rzeszy Ostland, w którego skład wchodziła Litwa, Niemców wyręczali funkcjonariusze wywodzący się spośród ludności litewskiej. W zwalczaniu polskiego podziemia aktywna była tajna litewska policja Sauguma i żołnierze Ochotniczego Oddziału Strzelców Ponarskich - Ypatingas Burys. Służyli w nim głównie członkowie organizacji nacjonalistycznej Lietuvos Szauliu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich). Polacy nazywali ich szaulisami (od litewskiego "saulis" - strzelec). Ta formacja wymordowała około 100 tys. obywateli II Rzeczypospolitej, głównie Żydów, ale także wielu polskich księży, naukowców, profesorów uniwersytetu, studentów. - Administracja okupacyjna na Litwie w tamtych czasach była wprawdzie w rękach Niemców, ale Litwini mieli dużą autonomię. Oni podejmowali decyzje w sprawach ludności, wywózek na roboty do Rzeszy - mówi prof. Piotr Łossowski z Komitetu Nauk Historycznych PAN, znawca historii Litwy.

Tomasz Krzyżak

Pełny tekst ukaże się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku, 13 września.