Sądzony za zdrowotny falstart

Sądzony za zdrowotny falstart

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Katowicach rozpoczął się proces b. dyrektora Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych Andrzeja Sośnierza, który jako pierwszy wprowadził chipowe karty ubezpieczenia. Prokuratura zarzuca mu, że na nich nie zarobił.
Odczytany przez prokuratora akt oskarżenia zarzuca Sośnierzowi niegospodarność na kwotę ponad trzech mln zł. Część uzasadnienia aktu oskarżenia ma klauzulę poufności; na czas jej odczytywania dziennikarzy wyproszono z sali, mogli na nią wrócić po ok. 20 minutach. Pytany wówczas oskarżony, czy rozumie treść aktu oskarżenia odparł: "Nie rozumiem - nie bardzo wiem, jaka tu jest wina".

Prokuratura Okręgowa w Katowicach zarzuciła Sośnierzowi zaniechanie poszukiwania reklamodawców, chętnych do ogłaszania się na wprowadzonych przez Kasę chipowych kartach ubezpieczenia zdrowotnego. W ten sposób kasa miała stracić co najmniej 3,2 mln zł.

Sam Sośnierz nie przyznaje się do winy. Jak powiedział po rozprawie, "czuje się, jakby uczestniczył w tragifarsie".

Obrona uważa, że do procesu w ogóle nie powinno dojść, bo nie było przestępstwa. Sośnierz argumentuje, że zgodnie z prawem kasy chorych nie mogły prowadzićdziałalności gospodarczej, a taką byłaby sprzedaż powierzchni reklamowej. Dlatego Kasa odstąpiła tę powierzchnię dostawcy kart, firmie Computerland - w zamian kupując karty taniej. Według Sośnierza, kasa nie tylko nie straciła na tym, ale jeszcze zaoszczędziła ok. 5,5 mln zł. Na kartach znalazła się reklama Grupy PZU i logo Millenium Bank.

"Zarzut, że nie przysporzyłem (Kasie) korzyści jest chybiony. W obowiązującym wtedy stanie prawnym kasa nie mogła bezpośrednio sprzedawać powierzchni reklamowej" - oświadczył przed sądem.

Po rozprawie przypomniał w rozmowie z dziennikarzami, że za  wprowadzenie systemu kary chipowych został nagrodzony i były pomysły, by podobne rozwiązanie wprowadzić w innych kasach.

"Sprawa jest bezprzedmiotowa" - powiedział obrońca Sośnierza, mec. Witold Pospiech.

Proces Sośnierza miał się rozpocząć jeszcze przed wakacjami. Jednak dotychczas nie udawało się otworzyć przewodu sądowego, m.in. z powodu nieobecności reprezentanta strony pokrzywdzonej. Pojawiły się też wątpliwości, kto jest pokrzywdzonym w tej sprawie - następca prawny Kasy, czyli oddział Narodowego Funduszu Zdrowia, centrala NFZ, czy Ministerstwo Zdrowia. Wcześniej jako pokrzywdzonego wymieniano też nieistniejący już Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, który złożył w prokuraturze doniesienie przeciwko Sośnierzowi.

Śledztwo w tej sprawie wszczęto w listopadzie 2001 r., już po dojściu do władzy koalicji SLD-PSL, na wniosek ówczesnego prezesa UNUZ Michała Żemojdy, który przez kilka miesięcy domagał się dymisji Sośnierza. Złożył on w prokuraturze zawiadomienie, że Śląska Regionalna Kasa Chorych niezgodnie z przepisami zastąpiła książeczki ubezpieczenia zdrowotnego elektronicznymi kartami chipowymi, a na ich dystrybucję wydała 2 mln zł, przeznaczone na leczenie pacjentów. Po wielu miesiącach sporu Sośnierza odwołano.

Katowicka prokuratura bada inną sprawę związaną z działalnością Sośnierza na stanowisku dyrektora śląskiej Kasy. Sprawdza, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień w związku z przyjmowaniem przez Fundację "Zamek Chudów", prowadzoną przez Sośnierza, darowizn od firm będących kontrahentami Kasy.

W maju ubiegłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że w czasach, gdy Sośnierz kierował Kasą, firmy, które podpisywały z  nią kontrakty, jednocześnie wpłacały setki tysięcy złotych na  konto Fundacji remontującej zamek w Chudowie.

Rozpoczęty w piątek proces ma być kontynuowany 23 września.

em, pap