Zmowa przeciw pacjentom? (aktl.)

Zmowa przeciw pacjentom? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
NFZ zerwał umowę z oddziałem dializ szpitala powiatowego w Kutnie, który narażał zdrowie i życie pacjentów, nie zapewniając im właściwej terapii. Szpital tłumaczy to złą sytuacją finansową, ale w tej sprawie jest wiele niejasności.
Narodowy Fundusz Zdrowia, zrywając umowę z kutnowskim oddziałem, zdecydował, ze pacjenci zostaną przeniesieni do szpitala w Pabianicach.

Od kilku miesięcy nie dostają oni EPO - hormonu odpowiedzialnego za produkcję czerwonych krwinek, co oznacza dla nich prowadzącą do śmierci niedokrwistość. "Morfologia się obniża, a oni się coraz gorzej czują. Szpital nie kupuje leku, mimo że jest takie zapotrzebowanie. Jest teoria, że można zastąpić to przetaczaniem krwi, ale to jest teoria z zeszłego wieku, to jest anachronizm" - mówi ordynator oddziału dializ kutnowskiego szpitala Marek Kaniewski. Twierdzi, że jego oddział funkcjonuje od dawna w ten sposób i nie chodzi tylko o EPO. Brakuje wszystkiego - sprzętu, a nawet gazików. "Sytuacja pacjentów jest zła i grozi im śmierć. My próbujemy to ratować, dając im krew, ale samo przetaczanie daje powikłania, które trzeba leczyć. Świat idzie do przodu, a Kutno stanęło w poprzednim wieku" - uważa Kaniewski.

Dyrektor kutnowskiego szpitala Piotr Widawski tłumaczy, że pacjenci nie otrzymywali EPO z powodu złej sytuacji finansowej placówki. "NFZ przekazuje nam pieniądze na zbiorcze konto, nad którym pieczę ma komornik. On z tego konta zwalnia pieniądze wyłącznie na płace dla pracowników. Wszelkie środki, które uzyskiwaliśmy na działalność bieżącą szpitala, pochodziły np. z dzierżaw powierzchni. Te pieniądze przeznaczaliśmy przede wszystkim na to, by utrzymać dializy. Z przyczyn ekonomicznych nie utrzymywaliśmy jednak pełnego standardu" - mówi Widawski.

Władze samorządowe wiedziały o złej sytuacji finansowej szpitala, ale nikt z dyrekcji nie informował, że "albo erytropoetyna, albo śmierć pacjentów". Przez wiele miesięcy przetaczano pacjentom krew i nikt ze szpitala nie alarmował, że "taki wybór jest tak straszny" - tłumaczy bierną postawę władz Mariola Baranowska, rzecznik prasowy starostwa powiatowego w Kutnie, któremu szpital podlega.

Przerażeni pacjenci czują się oszukani przez dyrekcję szpitala. "Na nas dokonano tutaj przestępstwa i obliczam, że przez czas, gdy się tutaj leczę, okradziono nas na około 600 tys. złotych. To łatwo przecież obliczyć, bo jedna dawka EPO kosztuje ok. 110 zł, a pacjent powinien lek otrzymywać trzy razy w tygodniu" - powiedział Grzegorz Jasiński, pacjent oddziału dializ.

Nieoficjalnie mówi się, że tłem problemu szpitala w Kutnie mogła być chęć prywatyzacji stacji dializ. "W Polsce jest wielu takich prywatnych operatorów i to bardzo dochodowa sprawa" - poinformowało PAP wiarygodne źródło.

Od 29 września kutnowska prokuratura prowadzi śledztwo z związku z doniesieniami złożonymi przez 33 pacjentów i 23 pracowników szpitala w Kutnie oraz dziennikarzy Radia Łódź, którzy zajmowali się wcześniej sprawą, oraz na podstawie doniesień prasowych. Postępowanie sprawdzające prowadzone jest pod kątem narażenia pacjentów na niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieprawidłowości w rozliczaniu pieniędzy wydawanych na dializy.

Minister zdrowia Marek Balicki, reagując na skandal w kutnowskim szpitalu, odwołał ze stanowiska dyrektora polityki zdrowotnej w ministerstwie Ewę Kacprzak, oceniając, że jej reakcja na to, co tam dzieje, była "wysoce niewystarczająca w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia pacjentów". Jak oznajmił, informację o sytuacji w szpitalu w Kutnie otrzymał od konsultanta wojewódzkiego dopiero w piątek. "Po zapoznaniu się z nią wystosowaliśmy pismo wzywające Fundusz do podjęcia niezwłocznych działań, mających na celu zapewnienie pacjentom właściwej opieki w zakresie dializ" - podkreślił. Według niego, pismo mówiące o zagrożeniu zdrowia pacjentów szpitala w Kutnie wpłynęło do dyrektor Kacprzak już 24 września. "Dyrektor powinien to pismo niezwłocznie przekazać podsekretarzowi zdrowia, który nadzoruje NFZ, oraz do właściwego departamentu. Wtedy można by właściwe działania podjąć kilka dni wcześniej" - mówił.

Minister wysłał też w poniedziałek zawiadomienie do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi o popełnieniu przestępstwa polegającego na stworzeniu sytuacji zagrożenia zdrowia i życia pacjentów na oddziale dializ.

Sytuacja szpitala kutnowskiego była znana w Funduszu od wielu tygodni. Pod koniec sierpnia rozpoczęła się tam kontrola i - jak ocenia Balicki - już pierwsze wyniki nakazywały natychmiastowe podjęcie działań. "To powinno być załatwione na poziomie oddziału wojewódzkiego w Łodzi. Dlaczego tak się nie stało, zwrócimy się o  wyjaśnienie do prezesa NFZ" - podkreślił minister.

Zaznaczył również, że już w poniedziałek wieczorem został poinformowany, że umowa NFZ ze szpitalem w Kutnie została rozwiązana, mimo że tak się nie stało. "To jest kolejna sprawa, o  wyjaśnienie której zwróciłem się do prezesa NFZ" - powiedział.

Prezes NFZ Jerzy Miller poinformował, że wyjaśnia postępowanie oddziału łódzkiego w stosunku do szpitala. "Decyzje najwcześniej będą jutro" - powiedział.

Balicki zwrócił się ponadto o zbadanie tego, co się wydarzyło w szpitalu w Kutnie przez Naczelną Radę Lekarską pod kątem przestrzegania przez lekarzy zasad wykonywania zawodu. O zbadanie sytuacji poprosił także wojewodę łódzkiego. Dodał, że zamierza doprowadzić do tego, aby w kolejnej nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej znalazł się zapis, dający wojewodom instrumenty lepiej koordynujące politykę zdrowotną w ich regionie.

em, pap