Łyżwiński się pogubił (aktl.)

Łyżwiński się pogubił (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisławowi Łyżwińskiemu, świadkowi w procesie Andrzeja Leppera, oskarżonego o pomówienie z trybuny sejmowej m.in. o korupcję polityków PO i SLD może grozić kara za składanie fałszywych zeznań.
Poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński złożył bowiem przed warszawskim sądem zeznania sprzeczne z tymi, które skłądał w śledztwie. Na sali sądowej powiedział, że był świadkiem wizyt "informatora" Leppera Bogdana Gasińskiegow siedzibie Samoobrony przed wystąpieniem jej lidera w Sejmie i że już wtedy posłowie tej partii zastanawiali się, czy rewelacje, które przedstawiał Gasiński (oprócz wiadomości o rzekomych łapówkach polityków także na temat eksperymentów z bronią biologiczną, przeprowadzanych przez afgańskich talibów w Klewkach) mogą być prowokacją polityczną.

Twierdził też, że do Samoobrony - zarówno do lokalu związku, jak i do Sejmu -  przychodził Skowroński, który też miał informować Leppera o korupcji wśród polityków. Według Łyżwińskiego, to co mówił Skowroński, uzupełniało się z tym, co przekazywał im Gasiński. Sam Lepper w swoim wystąpieniu "pytał" Cimoszewicza, czy prawdą jest, że przyjął łapówkę od "pana S.".

Tymczasem sąd odczytał zeznania Łyżwińskiego, jakie złożył w  prokuraturze 13 grudnia 2001 r., czyli dwa tygodnie po wystąpieniu Leppera. Tam poseł Samoobrony twierdził, że Gasińskiego poznał dopiero 6 grudnia, gdy Lepper poprosił by uczestniczył w nagraniu wideo, a wcześniej Gasińskiego nie widział. O Skowrońskim (byłym szefie Gasińskiego, który zwolnił go z firmy po tym jak wyszły na jaw wyłudzenia Gasińskiego) Łyżwiński w ogóle nie wspominał w prokuraturze.

"Prokuratora w ogóle nie interesowało to, co mam do powiedzenia" -  przekonywał we wtorek Łyżwiński. "A miał pan wtedy swobodę wypowiedzi?" - pytała sędzia Barbara Sierpińska. "Tak" - padła odpowiedź. Na to sąd odczytał inny fragment zeznań Łyżwińskiego: "Byli też inni świadkowie (oprócz Gasińskiego) szczegółów nie znam, nie pytałem o to". "Czemu więc teraz mówi pan, że był Skowroński, skoro wtedy pan tego nie wiedział?" - indagował sąd. Łyżwiński na to nie odpowiedział.

Po zeznaniach Łyżwińskiego - jak twierdzą proszące o anonimowość osoby związane z tym procesem, możliwa jest konfrontacja między nim a Skowrońskim, który jeszcze nie składał zeznań. Jeśli to uwypukliłoby sprzeczności w słowach posła, może go czekać sprawa o fałszywe zeznania.

Wcześniej przed sądem zeznawali Cimoszewicz, Szmajdziński i Tusk. Wszyscy zaprzeczyli, by kiedykolwiek wzięli łapówkę, czy  utrzymywali kontakty ze światem przestępczym, o co oskarżał ich Lepper.

"Pytania zadane przez Andrzeja Leppera miały siłę oskarżenia" -  powiedział Szmajdziński. "W Sejmie upowszechniła się praktyka wypowiadania twierdzeń w formie pytania" - mówił Cimoszewicz. "Forma nie miała znaczenia?" - pytał go obrońca Leppera mec. Henryk Dzido. "W tym przypadku tak" - odpowiedział mu minister.

Lepper przepraszał Cimoszewicza na piśmie za obelżywe słowa wypowiedziane pod adresem jego i jego ojca. "Późniejsze zachowanie oskarżonego i powtarzanie pomówień świadczy o tym, że przeprosiny były nieszczere" - dodał Cimoszewicz.

Następna rozprawa w tym procesie - 10 listopada. Zeznawać ma  wtedy Gasiński. Zostanie doprowadzony z sali rozpraw z więzienia, gdzie przebywa w związku z inną sprawą, w której był skazany.

Na poprzedniej rozprawie Lepper nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Po rozprawie mówił prasie, że nie czuje się winny. Pytany, czy nie obawia się przegranej zapowiedział, że z tym procesem w razie przegranej pójdzie aż do  Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Wyrok w mojej sprawie jest już wydany przed procesem tak samo, jak przed wyborami na Białorusi były znane ich wyniki - powiedział we wtorek dziennikarzom Lepper. Pikanterii tej wypowiedzi dodaje fakt, że Lepper, zaproszony przez Łukaszenkę w charakterze obserwatora, nie zauważył żadnych nieprawidłowości w czasie głosowania w wyborach parlamentarnych i referendum.

Lepper w listopadzie 2001 r. podczas wystąpienia w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie go z funkcji wicemarszałka zasugerował - w  formie pytań - że politycy SLD (szef MON Jerzy Szmajdziński i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz) oraz PO (Donald Tusk, Paweł Piskorski i Andrzej Olechowski) otrzymywali pieniądze od biznesmenów i  gangsterów.

ss, pap